Coś potrzeba wrzucić do bloga, żeby nie stracić ostatnich fanów i chyba coś o umyśle, a więc
Na wiki można przeczytać coś o wyrzezaniu
https://pl.wikipedia.org/wiki/Klitoridektomiapewnie nie jeden z was był już w Egipcie a tam, jak piszą, 87% kobiet wyrzezanych.
Przypuszczam, większość z was pomyśli, że to genetyczne zjeby, stworzenia pierwotne wobec waszej rozwiniętej formy ale nie o takie przemyślenia mi chodzi, lecz o to, jak wykształca się przekonanie, iż potrzeba dziewczynkę wyrzezać. Jak dochodzi do tego, że dziewczynka po przeżyciu tramy nabiera wiary, że powinna to samo zrobić swojej córce? Chodzi mi o proces psychiczny.
Interesuje mnie bo wiem, iż we wszystkich umysłach operują podobne mechanizmy, również u ludzi, którzy pod maską czują się nadludźmi.
Jak powstaje wiara, że wycięcie łechtaczki jest dobre?
Te chore zabiegi mają zapewne ograniczyć rozrodczość, która może zagrozić egzystencji społeczeństwa ale nie chodzi mi o przyczynę wycinania łechtaczek żyletką lecz o to jak buduje się przekonanie w umyśle, że koniecznie trzeba.
Uważam, że to ma związek z przeżyciami tzw. duchowymi, spirytualistycznymi. Z doznaniem sakrum.
Człowiek, który obserwuje innych ludzi w stanie najwyższej powagi i zgodności automatycznie i mimowolnie nabiera przekonania, że to co koncentruje uwagę tych ludzi jest bardzo ważne, fundamentalne, nie wolno się temu sprzeciwić. Zakestionować sakrum to jak splunąć figurce Jezuska w twarz podczas pasterki.
Dochodzę do wniosku, że my polacy traktujemy podobnie poważnie tajne wybory demokratyczne czy polewanie niemowlętom głów z tekstem "chrzczę cię", jak somalijczycy wycięcie dziecku łechtaczki.
A co wy o tym myślicie bo to raczej nie jest przypadek
Kraj % okaleczonych kobiet
Somalia 98%
Gwinea 97%
Dżibuti 93%
Sierra Leone 90%
Mali 89%
Egipt 87%
Sudan 87%
Erytrea 83%
----------------
A jeszcze w kontekście tego wyrzezania a raczej Somali w której 98% kobiet jest pozbawionych łechtaczki
Cytuj:
Puntland jest płaski i piaszczysty: to pustynia, która ciągnie się po horyzont, upstrzona gdzieniegdzie wioskami, namiotami koczowników i stadami wielbłądów. Jedynym śladem nowoczesnej cywilizacji – obok kałasznikowów – są anteny telefonii komórkowej. Komórki działają wszędzie, nawet w najdalszym zakątku pustyni. To imponujące osiągniecie, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że poza miastami nie ma prądu – i paliwo do generatorów zasilających stacje przekaźnikowe trzeba regularnie dowozić, co w kraju bez dróg nie jest łatwe. W Puntlandzie płaci się także za wszystko – nawet w małych wioskach – telefonem, bo kraj własnej waluty nie ma, i w obiegu są tylko somalijskie szylingi sprzed 20 lat (systematycznie przez kogoś dodrukowywane) oraz studolarowe banknoty (ale nie niższe nominały i tylko wydrukowane po 2006 r.). Nie działaja żadne karty płatnicze, nie ma bankomatów. Trzeba wpłacić dolary na konto w biurze firmy Golis, która kontroluje właściwie cały rynek płatności w Puntlandzie. Za pomocą prostego menu w telefonie można przelać każdą kwotę – od paru centów – na konto innego telefonu. W ten sposób płaci się za kawę, za obiad, za mieszkanie.
chciałbym zapytać co to za pieniądz ten SMS?
pomijając już kwestię tego, że dolary są drukowane na drukarce, choć nie zawsze, bo teraz nawet już tylko zapisywane na dyskach twardych w postaci liczby, tak, że prezes banku centralnego mówi "niech się stanie $1.000.000.000, Pani Gieniu Pani dopisze ten miliard do rachunku"
to co to za pieniądz jest SMS??
Czyżby te SMSy to były przeksięgowania w księdze kapitału, realizowane jednak przez prywatną firmę?