W Zadupiu Średnim trójką w obrębie kościół,apteka,siedliszcze rodowe Kalasantego,zawsze cieszyło złą opinią,było jakieś beee,stąd może przyległa do tej okolicy nazwa Trójkąt Be....,do tego terenu przylegała kuźnia znajdująca się w posiadaniu tego samego rodu kowalskiego od niepamiętnych czasów,teraz na straży pozostała tylko kowalicha,strzegąc,odkurzając i konserwując narzędzi,pamiętające jeszcze czasy Inkwizycji Świętej,narzędzi,które ułatwiały przypomnienie sobie np.uczestnictwo w sabacie na Łysej Górze.Nie sięgajmy tak daleko,wróćmy do dnia kiedy przepadł kowal,ostatnią osobą która go widziała był obecny ksiądz proboszcz,na namolne dopytywania kowalichy,gdzie jest kowal,krótko ucinał to na pewno sprawa bezpieki,lepiej kobieto siedź cicho bo i tobą się zainteresują.No i kowalicha siedziała cicho do czasu kiedy to pamiętnej nocy z dzwonu wypadło urządzenie zmieniające nie do poznania dźwięk dzwonu. Czas zająć się aptekarzową,kobietą wyzwoloną,ciekawą życia w różnych aspektach.Otóż aptekarzowa którejś księżycowej nocy wybrała się z Kalasantym na penetrację podziemi Kalasantowego domostwa.Kalasanty niby je znał,a może nie do końca,zaopatrzyli się w przeogromną gromnicę i hajda na włóczęgę po lochach,nie wiedzieli w którą stronę się udać na drodze wyrósł im mur w lewo w prawo ot szkopuł,Kalasanty uniósł gromnicę wyżej i wtedy coś zapiszczało,zaskrzeczało to coś zgasiło płomień gromnicy,aptekarzowa poczuła jakieś muśnięcia na twarzy mało tego to coś zaczęło targać ją za włosy,aptekarzowa donośnie jęknęła,a że głos miała donośny niczym Montseratu Caballe jaskinia bo tak ten loch wyglądał zatrzęsła się zaczęło się coś zawalać,aptekarzowa nie bała się rękoma zasłoniła to co Kalasanty według niej miał najcenniejszego[nie udało się zasłonić w całości,choć aptekarzowa miała spore dłonie] w powietrzu unosił się jeszcze pył gdy Kalasanty mężnie skrzesał ogień,knot w gromnicy się zapalił,a ich oczom ukazało się przejście do dalszych korytarzy.Wybrali jeden z nich na samym brzegu korytarza bezwładnie porzucony leżał szkielet,a przy nim szaflik z kielnią,parę kroków dalej,w podobnej pozycji szkielet,a przy nim kuferek z narzędziami kowalsko-ślusarskimi na potylicach jednego i drugiego widać było podobne wgniecenia,musieli się poślizgnąć pomyślała aptekarzowa.Na ten jen raz mieli dosyć szkieletów,skierowali się do innego korytarza,a tu przywitał ich jakiś znajomy zapach w miarę jak się posuwali do przodu zapach natężał się.Zbliżali się do końca korytarza,błysnęło coś seledynowego,księżycowy tajemniczy kamień pomyślał Kalasanty,jakieś tajemnice ukryte skarby pomyślała aptekarzowa,ruszyli rączo w rumowisku skalnym przebłyskiwał sierp księżyca.
I tu się rozstajemy robiąc miejsce innym,tajemnicą pozostanie,czy jednym z przodków Kalasantego był Drakula,nie dowiemy się nic o szczeniakach po psie Baskervilów,tajemnicą pozostanie epidemia wywołana przez wodę święconą,dalej pozostaniemy w nieświadomości co do uzdrowieńczych właściwości miodu puszczańskigo .Można by tak w nieskończoność.
Dwie dziurki w nosie, trzecia w papierosie, skończyło się.
Dodać jeszcze muszę,że marszu do wyzwolenia kobiet z pod wrednej niczym nie uzasadnionej dominacji domowych tyranów nic nie zatrzyma i niech sobie z głowy wybiją zwolennicy starego porządku,basta. Kobieta to nie tylko robot do obróbki padliny i marynowania grzybków,zejdź z tej drogi puki czas.
|