Cd.>
Cytuj:
20-02-2011, 09:18 #3
Komandor
WOJSKA LĄDOWE "PORÓWNANIE" II RP, PRL i OBECNIE.
Opisane przeze mnie wcześniej mity o wyjątkowej roli kawalerii oraz szukanie w dalszym ciągu głównych wrogów na wschodzie przesądziły o utrzymywaniu w okresie międzywojennym zbyt wielu jednostek jazdy – po 1937 – 11 brygad 9 wcześniej 14. Ta sytuacja miała miejsce pomimo wyników ćwiczeń i gier wojennych jasno wykazujących, że potencjał bojowy (siła ognia) brygady kawalerii jest mniejszy od batalionu piechoty. Koszt zaś jej wyposażenia i utrzymania niewspółmiernie wyższy. Więcej, koszt utrzymania był wyższy niż pułku pancernego czy brygady zmotoryzowanej! Koń kawaleryjski do tanich nie należał a i żreć musiał nie tylko na ćwiczeniach czy w boju, w przeciwieństwie do czołgu czy samochodu. Wymagał tez dużej liczby „bezproduktywnych” stajennych i luzaków. Za cenę wyekwipowania i utrzymania przedwojennych dużych jednostek kawalerii byliśmy wstanie zorganizować kilka brygad zmotoryzowanych czy jak proponowali niektórzy światli oficerowie (np. Piskor, Maczek, Skibiński) kilka Zmotoryzowanych Oddziałów Zaporowych.
Mało kto jednak wie, że Polska w okresie przedwojennym przez długi czas była pancerną potęgą. I to do początku lat 30, Pod względem ilości czołgów zajmowaliśmy bodajże IV. miejsce na świecie. Po ZSRR, Francji i Włoszech. Niestety gro z nich stanowiły przestarzałe francuskie Renaulty i tankietki o niewielkiej wartości bojowej. Nie byliśmy też aż tak zacofani taktycznie w jej użyciu jak obecnie się sądzi. Przykładem tego mogą być zagony (rajdy) na Żytomierz i późniejszy na Kowel, gdzie użyto znaczną ilość samochodów pancernych oraz samochodów ciężarowy do przewozu wojsk w celu szybkiego zajęcia ważnych węzłów komunikacyjnych i baz zaopatrzenia na tyłach przeciwnika. Wypisz wymaluj działania zmotoryzowanych wojsk niemieckich z Początku II WŚ.
Niestety te doświadczenia nie zostały przyjęte przez polskie elity wojskowe gdzie królowała doktryna gen. Rozwadowskiego wyrażona w publikacji "Kawaleria w armiach przyszłości".
Często tłumaczy się taki stan rzeczy niską kultura techniczną społeczeństwa uniemożliwiająca rozwój nowoczesnych broni. Zapomina się jednak o szkoleniowej roli armii, która właściwie prowadzona, tę kulturę właśnie mogłaby podnieść (jak stało się to po II WS).
I jak to często bywa do dzisiaj, nawet niezłą myśl wojskowa i osiągnięcia techniczne potrafimy zaprzepaścić przez grzech zaniechania i złą organizację.
Bo jak należy rozumieć rozwiązanie we wczesnych latach 30. trzech pułków pancernych i przejście na strukturę batalionową? Jak rozumieć rozproszenie naszych sił pancernych nawet do pojedynczych plutonów w kampanii wrześniowej? Nawet błąd z osławionymi rusznicami przeciwpancernymi nie polegał na zbyt późnym dostarczeniu do jednostek i tajemnicy uniemożliwiającej właściwe przeszkolenie tylko w ich rozproszeniu po jednostkach co spowodowało, ze było ich za mało na najbardziej zagrożonych kierunkach a bezużytecznie czekały na innych. Czyż powolne prace nad nowymi polskimi całkiem udanymi konstrukcjami czołgów TP10, TP14 czy pływającego (sic!) PZInż 130 nie przypomina nam dzisiejszych chryj z rodzimymi programami badawczymi uzbrojenia???
Pozwolę sobie teraz przytoczyć stan jednostek pancernych ww wrześniu 1939 roku:
2 bataliony czołgów lekkich (1. i 2.) - czołgi 7TP - 49 czołgów 7TP w każdym
1 batalion czołgów lekkich (21.) - czołgi R-35 - 45 czołgów Renault R-35
11 dywizjonów pancernych - 8 samochodów pancernych i 13 tankietek w każdym
15 samodzielnych kompanii czołgów rozpoznawczych - 13 tankietek TK /TKS w każdej
3 kompanie czołgów lekkich - czołgi FT-17 - 15 czołgów Renault FT-17 w każdej
10 pociągów pancernych - numery: 11-15, 51-55
2 brygady zmotoryzowane :
- kompania czołgów lekkich - 16 czołgów Vickers E
- kompania czołgów rozpoznawczych - 13 tankietek TK /TKS
- szwadron czołgów rozpoznawczych - 13 tankietek TK /TKS
Jak widać i z tych sił można było utworzyć w miarę silne Przeciwpancerne Odziały Zaporowe proponowane przez m. in. Maczka i Skibińskiego lub znacznie wzmocnić istniejące brygady zmotoryzowane dając im po batalionie czołgów lekkich zamiast kompanii.
Można dla usprawiedliwienia dodać, ze Francuzi popełnili ten sam błąd pomimo doświadczeń września 1939.
Podsumowując okres międzywojenny można powiedzieć, że pomimo znacznych wydatków na wojsko, gdzieś tak w latach 30. straciliśmy szanse na jej nowoczesne wyposażenie i organizację. Zaprzepaściliśmy też własne doświadczenia z wojny polsko-rosyjskiej 1920 r.
W okresie PRL, trzeba przyznać, ze polskie wojska lądowe były dobrze zorganizowane i zrównoważone. Podstawowa zaleta ich organizacji był wyraźny podział na wojska operacyjne i obrony terytorialnej kraju. Struktura dowodzenia była względnie jawna i przejrzysta z wyraźnym rozdzieleniem dowodzenia siłami operacyjnymi a obroną terytorialna kraju. Podobny podział i sił i wojsk istniał też w lotnictwie (WL I WOPK) i MW (flotylla okrętów, lotnictwo MW - siły uderzeniowe - i dwie flotylle obrony wybrzeża – te ostatnie wydzielały część sił do wojsk operacyjnych np. trałowce, okręty desantowe, siły ZOP).
Zlikwidowanie, szczególnie w wojskach lądowych sił obrony terytorialnej, przy jednoczesnym zmarginalizowaniu i zaniedbaniu OC, osobiście uważam za jeden z podstawowych błędów obecnej organizacji sił zbrojnych. Wynikał on z naiwnego założenia pozbycia się ofensywnego charakteru armii. Po co taki podział sił skoro nie mamy przecież zamiaru wychodzić siłami operacyjnymi poza terytorium własnego kraju (a jednak wychodzimy). Zapomniano przy tym, że w każdym przypadku, również działań obronnych wysoce mobilne i silne wojska operacyjne działające na głównym kierunku nie będą miały czasu i sił na zabezpieczenie swoich tyłów, węzłów komunikacyjnych, ośrodków przemysłowych i baz zaopatrzenia. Nie będą też miały sił na obronę kierunków pomocniczych i ochronę pozostałych granic kraju .
Niestety okres PRL nie ustrzegł się też wielu błędów:
- zbytnie uzależnienie techniczne i technologiczne od ZSRR i związane z tym prawie całkowite zaniechanie rozwoju własnej myśli technicznej w dziedzinie uzbrojenia;
- nasilające się szczególnie w drugiej połowie lat 80. oszczędności na szkoleniu, konserwacji i remontach sprzętu i uzbrojenia;
- zbyt wysoki udział wojsk pancernych , szczególnie ciężkich dywizji pancernych (zmechanizowanych), w stosunku do lekkich i wysoko manewrowych sił zmotoryzowanych, kawalerii powietrznej, specjalnych, (pomimo istnienia 7 Łużyckiej Dywizji Desantowej, 6 Pomorskiej Dywizji Powietrzno – Desantowej i 5 pułku strzelców podhalańskich);
- duży udział jednostek zabezpieczenia przegrupowania wojsk.
Te dwa ostanie wynikały z ówczesnej doktryny UW i konieczności zabezpieczenia przegrupowania sił z ZSRR na Zachód.
Pomijając te wady wojska lądowe za czasów PRL mogły skutecznie zapewnić obronę kraju przed dowolną armia europejską może z wyjątkiem ZSRR a na pewno podnieść koszt agresji na nasz kraj do nieopłacalnego ze względów militarno-ekonomicznych.
Obecnie nasze SZ powielają niestety wszystkie błędy lat minionych zaprzepaszczając niewątpliwe osiągnięcia. Najbardziej groźną jest wieczna reorganizacja zarówno sił, systemu szkolenia jak systemu dowodzenia. Największym grzechem ostatniego 20-lecia było, oprócz pozbycia się wielu profesjonalnych oficerów z powodów politycznych, niewykorzystanie szansy na znaczne unowocześnienie armii w związku z przeprowadzoną restrukturyzacją i zmniejszeniem stanów osobowych (mniejsze koszty utrzymania).
Dzika nieprzemyślana restrukturyzacja i redukcja doprowadziła do sytuacji, ze nasza armia praktycznie nie jest w stanie samodzielnie stawić czoła żadnemu potencjalnemu przeciwnikowi. A nawet obronić kraju do czasu przybycia i rozwinięcia operacyjnego sił wzmocnienia sojuszu.
Kolejnym niewybaczalnym błędem jest zniszczenie rodzimego przemysłu zbrojeniowego z takim trudem budowanego za czasów II RP i PRL. I zabicie tej resztki innowacyjności, która pomimo grzechów PRL w nim pozostała.
Co ciekawe! W dzisiejszych naszych wojskach lądowych rolę zakutych kawaleryjskich głów przejęli oficerowie i generałowie pancerniacy. Nawet przecież tradycje swoje od husarii wywodzący. Obecnie to właśnie oni nie chcą zrównoważonego rozwoju sił. Pomimo zmieniających się warunków i zadań. Pomimo głośnym mówieniu, o potrzebie posiadania mobilnych sił lekkiej piechoty i sił specjalnych. Pomimo doświadczeń z misji i na misje właśnie ukierunkowania głównych zadań SZ, zlikwidowali swego czasu zarówno piechotę morska (7 ŁDD) jak i praktycznie siły desantowe z których ostała się jeno brygada. A już było tak pięknie gdy powstawał Korpus Powietrzno-Zmechanizowany w Krakowie. Zamiast go rozwijać i unowocześniać w coraz bardziej mobilne i samodzielne siły zdolne do dalekiego przerzutu po dwóch latach przekształcono w 2 Korpus Zmechanizowany „o starej sprawdzonej strukturze” by w końcu pozostawić nikomu niepotrzebne dowództwo bez sił (próby przekształcenia go w podległe organizacyjnie WL a operacyjnie DO SZ Centrum Operacji Lądowych na wzór Centrów Operacji Powietrznych (COP) i Morskich (COM) gdzie stanowiłoby operacyjne dowództwo komponentu lądowego, spełzły na niczym. A tak z wywodzą się z niego takie tuzy myśli wojskowej jak Stachowiak czy Bieniek.
CDN