I nad morzem (Ił-28R)
Cytuj:
Załogi latające na Ił-28R często wykonywały loty rozpoznawcze, zapuszczając się nad cieśniny duńskie. Loty były wykonywane nie wyżej, jak na wysokości 5 metrów nad wodą. Jednak sami piloci przyznawali, że często latali jeszcze niżej - nawet do wysokości 1,5 metra. Wyprowadzali samolot na wys. 400 metrów tylko wtedy, kiedy musieli złożyć meldunek. Przy wykonywaniu tak dalekich rajdów załogi czasami tankowały dodatkowo na lotnisku w Goleniowie. Morskie Ił-y wykonywały głównie zadania rozpoznawcze, ale trzeba nadmienić, że piloci również szkolili się także w bombardowaniu. Ponadto samoloty wykorzystywane były jako holowniki rękawów strzeleckich oraz wchodziły w skład zespołu ratowniczego MW.
http://aviateam.pl/historia/title;il-28 ... m-czesc-2/i o katastrofie/ Warto poczytać bo ktoś przeszarżował.
Cytuj:
Po starcie o godz. 9:20 kmdr ppor. pil. Hilary Zarucki zapytał się KL, dlaczego bliższa radiostacja prowadząca nie pracuje. KL odparł: "Wysiadły ponoć bezpieczniki." Warunki tak się zmieniały, że widzialność, która przy starcie wynosiła 2 km, nagle spadła już do 500 metrów. Zaraz po starcie dowódca zameldował: "Podstawa 150, widzialność do 6 km. Małych nie wypuszczać". Zdecydowano się tylko na samoloty szkolno-treningowe Jak-11. W tym czasie zapasowymi lotniskami były: Słupsk, Pruszcz-Gdański, Debrzno i Malbork. W czasie wykonywania zadania przez załogę samolotu Ił-28, dyżurny nawigator por. Mieczysław Pogorzelski zadzwonił na lotnisko Babie Doły do kpt. Szydłowskiego, aby ten przygotował lotnisko do przyjęcia samolotu, gdyż na macierzystym lotnisku niesprawne były środki ZZS. Dodatkowo całą sytuację komplikowała jeszcze coraz to bardziej pogarszająca się pogoda. KL poinformował kmdr Zaruckiego, aby ten udał się na lotnisko Babie Doły, gdyż tam już pracowały środki ZZL. Start nastąpił o godz. 9:23 na ćwiczebny lot po dużym prostokącie z zejściem do lądowania wg systemu USL. Po starcie pilot podał pierwszy skręt, drugi skręt, trawers. Kiedy kmdr Zarucki podał trawers, KL wydał komendę: "1854, [indeks pilota] uważaj, pogoda u mnie się pogorszyła; widzialność 300-500 metrów". Pilot odpowiedział: "Zrozumiałem". Następnie pilot rzekł: "Jestem w trzecim". Potem łączność została przerwana. Po upływie 10 minut ciągłego wywoływania załogi KL dał polecenie por. Kuzie, aby ten niezwłocznie zadzwonił na dalszą radiostację i zapytał się, czy widziano przelatujący samolot. Otrzymali odpowiedź, że "koło dalszej radiostacji rozbił się samolot". Maszyna rozbiła się koło wsi Bukowina 100 metrów przed dalszą radiostacją prowadzącą lotniska Cewice.
Komisja badająca wypadek stwierdziła, że winę za katastrofę ponosił dowódca załogi kmdr ppor. pil. Hilary Zarucki, który powziął decyzję wykonania lotu w niedopuszczalnych warunkach atmosferycznych i przy niecałkowitym zabezpieczeniu lotów środkami ZZL.
http://aviateam.pl/historia/title;katas ... 5-selr-mw/A tych niemorskich niech MMM poszuka.
