Ja noszę kiedy tylko mogę. Nosze chociaż nie wierzę w ich skuteczność. Dziękuję Kiomandorze za wyjaśnienia, ma to sens, nie przeczę, rozumiem tą pierwszą barierę, gdzie plwociny (?) w stopniu najznaczniejszym zostają na maseczce, najgrubsze cząsteczki że tak powiem. Ale gdyby w ten sposób myśleć, to powinniśmy na stałe nosić maseczki jak choćby Japończycy (a może Chińczycy, nie pamiętam). Przed koroną one chyba nie chronią, mówię o maskach domowej roboty, czy tych sprzedawanych w sklepach. Poza tym, my nie jesteśmy nauczeni prawidłowego noszenia. To jest taki odruch, że cały czas dotykamy twarzy, coś poprawiamy, podnosimy, a jeszcze przy katarze siennym, woda kapie z nosa jak że źródełka. Jak już pisałam wcześniej ,mnie maseczki w ogóle nie przekonują, ale stosuję. Moim zdaniem najwięcej pomoże zachowanie odległości, zakaz zgromadzeń. Wypłaszczenie też do końca, do mnie nie przemawia. Zamykamy wszystko przy 30 chorych na cały kraj, 30 chorych nie dziennie nawet, przy zerowej ilości zgonów, a otwieramy przy 600 zachorowaniach dziennie, i 14 dobowych zgonach. Ja nawet rozumiem, że początkowe działania mogły być chaotyczne, w końcu żaden kraj w Europie, a może i na świecie nie był przygotowany na jakąś dziwną pandemię. Ja tutaj rządu akurat nie obwiniam. Ale trudno znaleźć mi klucz, według którego to wszystko się dzieje. Nie wiem czy rozumiecie o co mi chodzi. Streszczę tak; to wszystko jest pozbawione sensu.
Ostatnio zmieniony 13 cze 2020, 8:07 przez AGAFIA, łącznie zmieniany 1 raz
|