Upolityczniona religia to termin nowy, ale wskazuje na rzeczywistość tak starą jak same religie. Tylko, że szczególnie dziś w powszechnym odczuciu i codziennym doświadczeniu religia kojarzy się z politycznymi wpływami i walką o władzę. Tymczasem jak etymologia pojęcia religia jednoznacznie wskazuje, chodzi w niej o łączenie człowieka z Bogiem albo bóstwami. A także ludzi między sobą. Tymczasem polityka ze swej natury dzieli – np. na tych co stoją gdzie Oni i na tych co tam gdzie ZOMO. Wskazuje i wybiera nie tego, kto jest mądry i dobry, ale najbardziej przydatny do osiągnięcia politycznych celów. (Vide politycy PiS czyli zjednoczonej prawicy skundleni z Kościołem). Mądrzy i dobrzy w okazywaniu tych celów zwykle przeszkadzają... Politycy zakładają więc partie i twierdzą przy tym, że to właśnie ich partia jest zdolna uszczęśliwić ludzi. A co z politycznymi oponentami? Należy widzieć w nich nie bliźniego, lecz wroga. Zwalczać ich, (np. Pegasusem) a w skrajnych przypadkach wyeliminować z gry. Jak to się więc stało, że religijny ogień z polityczną wodą połączyły się tak skutecznie? Można też to pytanie zadać inaczej: dlaczego politycy szukają w religii (okresowe „spędy” w Toruniu i na Jasnej Górze) sprzymierzeńca i dlaczego liderzy religijni chętnie wchodzą z nimi w polityczne układy? Odpowiedzi na to pytanie rzucają sporo światła szczególnie na polski katolicyzm, który w ostatnich latach stał się wręcz synonimem religii upolitycznionej. (na podstawie „Babilon – kryminalna historia Kościoła”)
_________________ Religia jest obrazą godności człowieka! Rzymski katolicyzm jest najbardziej niemoralną religią w całej historii ludzkości, to szkoła fałszu, obłudy, hipokryzji, szalbierstwa i cynizmu.
|