forum.nie.com.pl

Forum Tygodnika Nie
Dzisiaj jest 28 mar 2024, 21:54

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 1345 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 104, 105, 106, 107, 108, 109, 110 ... 135  Następna
Autor Wiadomość
Post: 05 paź 2018, 13:40 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 wrz 2014, 16:57
Posty: 7657
Lokalizacja: Ballybran, a jakże
A może ramka z recyklingu i stąd niska cena?


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 05 paź 2018, 14:32 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 27 lip 2016, 18:59
Posty: 17117
stary praktyk pisze:
Wszystko jest OK.
Minister sprawiedliwości dofinansował.........stąd taka cena. :lol:


Wszystko jest w porządku :lol:

_________________
Aby długo i szczęśliwie żyć, oddychaj przez nos i miej zamknięte usta.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 17 paź 2018, 17:25 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 wrz 2014, 11:32
Posty: 8281
Lokalizacja: zza wrót
Błogosławioną masz, ba, nawet świętą tą sempiternę :lol:

_________________
Nie bierzcie życia tak poważnie i tak nie wyjdziecie z niego żywi.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 17 paź 2018, 17:58 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03 wrz 2014, 16:42
Posty: 483
A jaka poświata wokół sempiterny! :lol:

_________________
Ludzie którzy głosują na nieudaczników, złodziei, zdrajców i oszustów nie są ich ofiarami. Są ich wspólnikami.
Georg Orwell


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 17 paź 2018, 19:58 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 wrz 2014, 17:09
Posty: 7784
Lokalizacja: z czeluści piekielnych
MałgośkaMojaMiłość pisze:
Siedziałam na tym fotelu!!!
Moja sempiterna też jest relikwią???



To jest qrwa, obraza uczuć religijnych i zbeszczeszczenie zwłok!
Dożywocie we więźniu o zaostrzonym rygorze! :twisted:


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 18 paź 2018, 15:33 
Offline

Rejestracja: 22 wrz 2014, 17:53
Posty: 10656
Lokalizacja: Czestochowa.
Tej wszędzie pełno......... :roll:

To jednak prawda; - gdzie diabeł nie wlezie..........wlezie MMM............ :lol:


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 28 paź 2018, 22:25 
Offline

Rejestracja: 02 wrz 2014, 17:32
Posty: 8006
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 28 paź 2018, 22:55 
Offline

Rejestracja: 28 kwie 2016, 22:42
Posty: 1247
Obrazek

Święty Dionizy - jak znalazł na Halloween!


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 28 paź 2018, 23:01 
Offline

Rejestracja: 28 kwie 2016, 22:42
Posty: 1247
Obrazek

Święty Bartłomiej - nie płaszczyk, tylko wlasną skórę dzierży na ramieniu.
To właśnie była jego przepustka do bram raju.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 28 paź 2018, 23:14 
Offline

Rejestracja: 28 kwie 2016, 22:42
Posty: 1247
Już pierwsi odkrywcy Urtamy nie mogli nachwalić się jej mieszkańców, potężnych Memnogów. Panuje przeświadczenie, że te rozumne istoty należą do najbardziej uczynnych, łagodnych, dobrotliwych i przenikniętych altruizmem stworzeń w całym Kosmosie. Licząc więc na to, że na takim gruncie doskonale przyjmie się ziarno wiary, wysłaliśmy do Memnogów ojca Orybazego mianując go biskupem in partibus infidelium. Przybyłego na Urtamę przyjęli Memnogowie tak, że trudno sobie życzyć czegoś lepszego; otaczali go macierzyńską opieką, szanowali, wsłuchiwali się w każde jego słowo, odczytywali mu z oczu i spełniali natychmiast każde życzenie, wprost pili wygłaszane przezeń nauki, jednym słowem, oddali mu się całkowicie. W listach, które mi pisywał, nie mógł się ich nachwalić, nieszczęśliwy...
Tu ojciec dominikanin strzepnął rękawem habitu łzę z powieki.
- W tak sprzyjającej atmosferze ojciec Orybazy nie ustawał dniem ani nocą głosić zasad wiary. Wyłożywszy Memnogom historę Starego i Nowego Testamentu, Apokalipsę i Listy Apostolskie, przeszedł do żywotów świętych; szczególnie wiele żaru włożył w opiewanie męczenników pańskich. Biedak... to zawsze była jego słabość...
Przemagając wzruszenie ojciec Lacymon ciągnął drżącym głosem:
- Prawił im przeto o świętym Janie, który zdobył światłość wiekuistą, kiedy go żywcem ugotowano w oleju, o świętej Agnieszce, co dała sobie głowę dla wiary odciąć, o świętym Sebastianie, przeszytym mnogimi strzałami, który cierpiał srogie katusze, za co w raju przywitały go pienia anielskie, o młodziankach świętych ćwiartowanych, duszonych, łamanych kołem i palonych małym ogniem. Męki te przyjmowali z zachwytem, pojmując, że zyskują tak miejsce po prawicy Pana Zastępów. Kiedy opowiedział im wiele podobnych, godnych naśladowania żywotów, zasłuchani w jego słowa Memnogowie jęli spoglądać na siebie, a największy z nich zagadnął nieśmiało:
- Wielebny kapłanie nasz, kaznodziejo i ojcze czcigodny, powiedz nam, proszę, jeśli tylko zechcesz zniżyć się do niegodnych twych sług, czy dusza każdego, kto gotów jest na męczeństwo, dostaje się do nieba?
- Niewątpliwie tak, synu mój! - odrzekł ojciec Orybazy.
- Taak? To bardzo dobrze... - powiedział przeciągle Memnóg. - A czy ty, ojcze duchowny, pragniesz dostać się do nieba?
- Jest to moim najgorętszym życzeniem, synu.
- A świętym chciałbyś zostać? - pytał dalej wielki Memnóg.
- Synu zacny, któż by nie chciał nim zostać, ale gdzie mnie tam, grzesznemu, do tak wysokiej godności; trzeba wytężać wszystkie siły i dążyć nieustannie w największej pokorze serca, aby wstąpić na tę drogę...
- Więc chciałbyś zostać świętym? - upewnił się Memnóg raz jeszcze, spozierając zachęcająco na towarzyszy, którzy nieznacznie unieśli się z miejsc.
- Oczywiście, synu.
- No, to my ci pomożemy!
- W jaki sposób, miłe owieczki? - spytał z uśmiechem ojciec Orybazy, albowiem radowała go naiwna gorliwość wiernej trzódki.
Na to Memnogowie delikatnie, lecz mocno wzięli go pod pachy i rzekli:
- W taki sposób, drogi ojcze, jakiego nas właśnie nauczyłeś!
Za czym najpierw zdarli mu z grzbietu skórę i namaścili to miejsce smołą, jak to zrobił kat Irlandii świętemu Hiacyntowi, potem odrąbali mu lewą nogę, jak to poganie uczynili świętemu Pafhucemu, następnie rozpruli mu brzuch i wsadzili weń wiecheć słomy, jak się to przydarzyło błogosławionej Elżbiecie normandzkiej, za czym wbili go na pal, jak Emalkici świętego Hugona, połamali mu żebra, jak Tyrakuzanie świętemu Henrykowi z Padwy, i spalili go powolutku na małym ogniu, jak Burgundzi Dziewicę Orleańską. Potem zaś odsapnęli, umyli się i jęli łzy ronić rzewne za swym utraconym pasterzem. Na czym właśnie zastałem ich, albowiem objeżdżając wszystkie gwiazdy diecezji wstąpiłem do ich parafii. Kiedy usłyszałem, co się stało, włosy wstały mi na głowie. Załamawszy ręce, krzyknąłem:
- Niegodni zbrodniarze! Mało dla was piekła! Czy wiecie, żeście wydali dusze na wieczne potępienie?!!
- A jakże - odparli szlochając - wiemy!
Ów największy Memnóg wstał i tak mi powiedział:
- Czcigodny ojcze, wiemy dobrze, że będziemy potępieni i męczeni do końca świata, i musieliśmy toczyć straszne walki duchowe, zanim powzięliśmy ten zamiar, jednakowoż ojciec Orybazy nieustannie powtarzał nam, że nie ma takiej rzeczy, której dobry chrześcijanin nie uczyniłby dla swego bliźniego, że należy oddać mu wszystko i na wszystko być dlań gotowym; tak więc zrezygnowaliśmy z największą rozpaczą ze zbawienia myśląc tylko o tym, by najdroższy ojciec Orybazy zyskał koronę męczeńską i świętość. Nie umiem ci powiedzieć, jak trudno nam to przyszło, bo zanim przybył do nas ojciec Orybazy, żaden z nas muchy nawet nie ukrzywdził. Ponawialiśmy więc błagania, prosiliśmy go na kolanach, by nieco popuścił i zmniejszył surowość nakazów wiary, ale on kategorycznie twierdził, że dla umiłowanego bliźniego należy czynić wszystko bez żadnego wyjątku. Tak tedy nie byliśmy mu w stanie odmówić. Rozumieliśmy przy tym, że jesteśmy istotami mało znaczącymi i niegodnymi wobec tego męża świątobliwego i że zasługuje on na największe wyrzeczenie z naszej strony. Wierzymy też gorąco, że przedsięwzięcie dobrze się powiodło i że ojciec Orybazy króluje teraz w niebie. Tutaj masz, ojcze czcigodny, worek z sumą, jaką zebraliśmy na proces kanonizacyjny, bo tak trzeba, to nam ojciec Orybazy, pytany, dokładnie wyjaśnił. Muszę powiedzieć, że stosowaliśmy tylko jego ulubione tortury, o których prawił nam z największym zapamiętaniem. Sądziliśmy, że będą mu miłe, jednakowoż opierał się, a zwłaszcza niechęć budziło w nim łykanie wrzącego ołowiu. Nie dopuściliśmy jednak myśli, że ten kapłan co innego nam mówił, a co innego myślał. Krzyk zaś, jaki podnosił, był tylko dowodem nieukontentowania niskich, cielesnych cząstek jego jestestwa i lekceważyliśmy go w myśl nauki, że należy poniżać ciało, aby tym wyżej wznieść ducha. Pragnąc go podtrzymać, przypominaliśmy mu zasady, które nam głosił, na co ojciec Orybazy odpowiedział jednym tylko słowem, całkiem niepojętym i niezrozumiałym; nie wiemy, co by znaczyło, bo nie znaleźliśmy go ani w książeczkach do nabożeństwa, które nam wręczył, ani w Piśmie Świętym.
Zakończywszy opowieść ojciec Lacymon otarł kroplisty pot z czoła i przez czas dłuższy siedzieliśmy w milczeniu, które sędziwy dominikanin przerwał w końcu słowami:
- No i niechże pan sam powie, jak tu być duszpasterzem w takich warunkach?! Albo znowu ta historia! - Ojciec Lacymon uderzył ręką w list rozpostarty na stole. - Ojciec Hipolit donosi mi z Arpetuzy, tej małej planety Wagi, że mieszkańcy jej zupełnie przestali zawierać małżeństwa, nie płodzą więcej dzieci i zagraża im całkowite wygaśnięcie!
- Dlaczegoż to? - spytałem zdumiony.
- Dlatego, bo kiedy usłyszeli, że obcowanie cielesne jest grzechem, tak bardzo zapragnęli zbawienia, że wszyscy ślubowali i zachowują czystość! Od dwu tysięcy lat Kościół głosi wyższość troski o zbawienie duszy nad sprawami doczesnymi, lecz nikt nie brał tego dosłownie, na miły Bóg! Ci Arpetuzańczycy poczuli co do jednego powołanie i wstępują masowo do klasztorów; wzorowo przestrzegają reguły, modlą się, poszczą i umartwiają, a tymczasem upada przemysł, rolnictwo, nadciąga głód i zagłada grozi planecie. Napisałem o tym do Rzymu, ale jak zwykle odpowiedzią jest milczenie...
- Bo też to bardzo ryzykowne - zauważyłem - nieść wiarę na inne planety...
- A co mieliśmy robić? Kościół nie śpieszy się, Ecciesia nonfestinat, jak wiadomo, bo królestwo jego nie jest z tego świata, ale kiedy kolegium kardynałów obradowało i wahało się, tymczasem na planetach zaczęły jak grzyby po deszczu wyrastać misje kalwinów, baptystów, redemptorystów, mariawitów, adwentystów i sam nie wiem jakie jeszcze! Musieliśmy więc ratować, co się da. No, drogi panie, skoro już to powiedziałem... pójdź pan ze mną.
Ojciec Lacymon wprowadził mnie do swego gabinetu. Jedną ścianę zajmowała olbrzymia błękitna mapa nieba gwiazdowego; cała jej prawa strona była zaklejona papierem.
- Widzi pan! - wskazał tę część zakrytą.
- Cóż to oznacza?
- Zgubę, drogi panie. Zgubę ostateczną. Obszary te zamieszkują ludy o niesłychanie wysokiej inteligencji. Głoszą one materializm, ateizm i zalecają skupiać wszystkie wysiłki wokół rozwoju nauki, techniki i doskonalenia warunków życia na planetach. Posyłaliśmy do nich naszych najmędrszych misjonarzy, ojców salezjanów, benedyktynów, dominikanów, ba, nawet jezuitów, natchnionych głosicieli słowa bożego, mówców miodoustych; wszyscy, wszyscy powracali ateistami!!
Ojciec Lacymon podszedł nerwowo do stołu.
- Był u nas ojciec Bonifacy, pamiętam go jako jednego z najbardziej świątobliwych zakonników; dni i noce spędzał na modłach, leżąc krzyżem, prochem były dlań wszystkie sprawy świata, nie znał innego zajęcia jak odmawianie różańca, ani większej radości od mszy, a po trzech tygodniach pobytu tam - tu ojciec Lacymon wskazał zalepioną część mapy - wstąpił na politechnikę i napisał tę oto książkę! - Ojciec Lacymon podjął i natychmiast z obrzydzeniem rzucił na stół gruby tom. Przeczytałem tytuł: O sposobach powiększenia bezpieczeństwa lotów rakietowych.
- Bezpieczeństwo marnego ciała przełożył nad zabezpieczenie ducha, czy to nie potworne?! Wysłaliśmy alarmujące raporty i tym razem stolica apostolska nie zwlekała. Przy współpracy specjalistów z ambasady amerykańskiej w Rzymie, Akademia Papieska opracowała te oto dzieła. - Ojciec Lacymon podszedł do wielkiego kufra i otworzył go; wnętrze pełne było grubych tomów in quarto.
- Jest tu około dwustu tomów przedstawiających z największą szczegółowością metody gwałtu, terroru, sugestii, szantażu, wymuszania, hipnozy, zatruwania, tortur i odruchów warunkowych, których oni używają do tępienia wiary. Włosy mi wstawały na głowie, kiedy to przeglądałem. Tam są fotografie, zeznania, protokoły, dowody rzeczowe, opowiadania naocznych świadków i Bóg wie co jeszcze. Zachodzę w głowę, jak oni to wszystko tak prędko zrobili i co to znaczy technika amerykańska, bo drogi panie. .. rzeczywistość jest o wiele straszniejsza!
Ojciec Lacymon podszedł do mnie i paląc mi ucho oddechem, szeptał:
- Jestem tu na miejscu, więc orientuję się najlepiej... panie. Oni nie męczą, nie przymuszają do niczego, nie torturują ani nie wkręcają do głowy śrubek, tylko po prostu uczą, co to jest Wszechświat, skąd wzięło się życie, jak się rodzi świadomość i jak stosować naukę na pożytek powszechny. Mają dowód, z którego pomocą potrafią wykazać, jak dwa a dwa jest cztery, że cały świat jest wyłącznie materialny. Ze wszystkich moich misjonarzy ocalił wiarę jeden tylko ojciec Serwacy, i to tylko dlatego, że jest głuchy jak pień i nie słyszał, co do niego mówili! Tak, to jest gorsze od tortur, drogi panie! Miałem tu młodą zakonnicę, karmelitankę, uduchowione dziecko, oddane tylko niebu; wciąż pościła, umartwiała się, miała stygmaty, widzenia, obcowała ze świętymi, szczególnie upodobała sobie świętą Melanię i całym sercem ją naśladowała; mało tego, od czasu do czasu dostrzegała nawet archanioła Gabriela...
Pewnego dnia wyruszyła tam - ojciec Lacymon wskazał prawy brzeg mapy. - Spokojnie jej na to pozwoliłem, ponieważ była uboga duchem, a do takich należy Królestwo Niebieskie; jak tylko człowiek zaczyna myśleć: a co, a skąd, a jak, zaraz otwierają się otchłanie herezji. Byłem pewny, że argumenty tej ich mądrości nie będą się jej imać; i otóż, kiedy tam przybyła, po pierwszym publicznym widzeniu świętych połączonym z napadem ekstazy religijnej uznali ją za neurotyczkę, czy jak to się nazywa, i leczyli ją kąpielami, ogrodnictwem, dali jej jakieś zabawki, jakieś lalki; po czterech miesiącach wróciła, w jakim stanie!
Ojciec Lacymon zadrżał.
- Co się z nią stało? - spytałem z litością.
- Przestała miewać widzenia, wstąpiła na kurs pilotów rakietowych i poleciała z ekspedycją badawczą do jądra Galaktyki, biedne dziecko! Słyszałem niedawno, że objawiła się jej święta Melania, i serce zadrżało we mnie od radosnej nadziei, ale okazało się, że jej się tylko ciotka śniła. Powiadam panu, klęska, ruina, upadek. Naiwni ci specjaliści amerykańscy; awizują mi właśnie pięć ton książek i literatury opisującej okrucieństwa wrogów wiary. O, żebyż o n i zechcieli prześladować religię, żeby zamykali kościoły, rozpędzali wiernych, ale niestety, nic podobnego, na wszystko pozwalają: i na odprawianie nabożeństw, i na szkolnictwo duchowe, tyle że rozpowszechniają swe dowody i teorie. Przez jakiś czas próbowaliśmy tej metody - ojciec Lacymon wskazał mapę - ale nie dała rezultatów.
- Przepraszam, jakiej metody?
- No, zalepiliśmy tę część Wszechświata papierem i ignorowaliśmy jej istnienie, ale to nie pomogło. Obecnie mówi się w Rzymie o krucjacie w obronie wiary.
- Co ojciec o tym sądzi?
- Owszem, nie byłoby to złe; gdyby się wysadziło ich planety, zburzyło miasta, spaliło księgi, a ich samych wytłukło do nogi, może udałoby się ocalić naukę miłości bliźniego, ale kto ma pociągnąć na tę krucjatę?


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 1345 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 104, 105, 106, 107, 108, 109, 110 ... 135  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 16 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group