GDY JĘDRASZEWSKI KWICZY, NAM ROSNĄ SERCA… -Długie,ale warto przeczytać.
W sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej usłyszeć można było ostatnio przeraźliwy kwik i zawodzenie knura, którego za tylne nogi siłą odciągają od koryta. I kwik ten rozszedł się po całej Polsce, radując serca milionów ludzi uczciwych i przyzwoitych. Knurem tym był arcybiskup Marek Jędraszewski, a nazywam go „knurem” tylko dlatego, że innego, równie obrazowego określenia, znaleźć nie potrafię. W rzeczywistości jest to jakaś hybryda, łącząca cechy: wszy, ku*wy, złodzieja, pedofila i właśnie wiecznie nienażartego wieprza. Nawet w tak zdegenerowanej i sparszywiałej, chciwej, obłudnej i zakłamanej instytucji, jaką jest Episkopat Polski, Jędraszewski jawi się jako wyjątkowa arcymenda, arcykłamca, arcyhipokryta i arcycynik. I w pewien pokrętny sposób swoim żywotem, działaniami i wypowiedziami daje wszystkim do ręki dowód na to, że żadnego „boga” nie ma i nigdy nie było. Bo gdyby był, to Jędraszewski leżałby już dawno w kostnicy z czaszką rozpieprzoną w drobny mak wskutek uderzenia boskiego pioruna. Co spowodowało ten przeraźliwy kwik arcymendy Jędraszewskiego podczas pokutnej modlitwy kapłanów archidiecezji krakowskiej? Spowodowały go… dane statystyczne, jakimi od niedawna dysponuje tamtejsza kuria. Otóż wynika z nich, że w 2020 r. tylko w archidiecezji krakowskiej, czyli w rozmodlonej i mającej kolana obtarte do krwi od ciągłego klęczenia Małopolsce, wystąpiło z kościoła 445 osób. Pozornie nie jest to liczba duża ani szokująca. Ale tylko pozornie. Bo gdy się ją zestawi z danymi dotyczącymi aktów apostazji w latach poprzednich, to przerażenie Jędraszewskiego staje się całkiem uzasadnione. W 2019 r. były to bowiem tylko 123 osoby! Czyli w ciągu zaledwie 12 miesięcy liczba tych, którzy otwarcie powiedzieli w twarz klerowi „Wypie*dalać z mojego życia!”, wzrosła niemal 4-krotnie! Ale jeszcze bardziej wymowne i druzgocące dla kościoła jest porównanie z latami wcześniejszymi… Bo np. w 2017 r. aktów apostazji w tej samej archidiecezji było zaledwie 57. I podobnie było w latach poprzednich, kiedy liczba osób zrywających więzi z kościołem wahała się w przedziale 50-60 rocznie. Czyli w ciągu 3-4 lat mamy już wzrost rzędu 800%! Arcymenda Jędraszewski i jego zdegenerowani koledzy z Episkopatu mają więc czarno na białym potwierdzenie fatalnego dla siebie, stałego i w dodatku piekielnie szybkiego trendu… A nie zapominajmy, że południowa i wschodnia Polska to bastiony katolicyzmu i wszechwładzy kościoła. Jeśli tam ten antykościelny trend stał się tak widoczny, to co musi się dziać w zachodnich i północnych województwach? Co jeszcze, poza podaniem kilku liczb, powiedziała arcymenda Jędraszewski w swojej homilii w Kalwarii? Wściekłość powoduje u mnie szczękościsk, ale zacytuję tego purpurowego skurwiela. „Proszę was, róbcie wszystko, aby ten dramatyczny akt odejścia był jednocześnie pierwszym dniem powrotu, bo Kościół jest miłującą matką, bo Kościół to jest także ten ojciec czekający na powrót marnotrawnego syna, gotów wybiec na spotkanie. To jest Kościół, którego macie być pokornymi świadkami”. Jakby tego było mało, to jeszcze zaapelował o modlitwę za tych, "którzy nie rozumieją Kościoła, którzy nie umieją Kościoła kochać, nawet przez łzy, którzy próbują z Kościołem walczyć, którzy się oddalają i tych, którzy podejmują dramatyczne akty apostazji". Ani słowa o tym, co tak naprawdę powoduje to zrywanie przez Polaków więzi z kościołem! Ani słowa o pedofilii, ani słowa o setkach zupełnie bezkarnych zboczeńców w sutannach, ani słowa o homoseksualizmie, który wśród kleru przybrał już rozmiary niewyobrażalne. Ani słowa o biskupach Gądeckim, Gulbinowiczu, Janiaku i Dziwiszu! Zupełnie cicho o Głódziu, Tyrawie, Gregerze, Dziędze, Wątrobie, Skworcu, Czai lub Nyczu, wielkich przyjaciołach i obrońcach pedofilów. Ani słowa o Rydzyku, jednym z największych złodziei w powojennej Polsce, który kosztował nas już grubo ponad miliard zł! Arcydziwka Jędraszewski nawet nie zająknął się o totalnym upolitycznieniu swojej instytucji, o kampaniach wyborczych prowadzonych z ambon, o materiałach wyborczych PIS-u rozkładanych we wnętrzach świątyń i rozwieszanych na ich ogrodzeniach. Słowem nie wspomniał o miliardach zł, które jego kościół wchłonął jak gąbka. Nie ma pieniędzy na domy dziecka, nie ma na osoby niepełnosprawne i pomoc społeczną, nie ma na służbę zdrowia, edukację i kulturę, na in vitro i psychiatrię dziecięcą, ani na ratowanie bankrutujących z winy rządu firm. Ale na haracz dla spasionych, purpurowych wieprzy, degeneratów, złodziei i oszustów rząd PIS pieniądze zawsze znajduje. O tym wszystkim Jędraszewski nie wspomniał. Zdaniem tej purpurowej mendy, jednego z najwyższych hierarchów w Polsce, ludzie odchodzą od kościoła nie dlatego, że kościół katolicki jest zwykłym szambem, w którym małe oraz duże gówna pływają i na dnie, i na powierzchni. W którym krzywdzenie małych dzieci stało się czymś tak powszechnym i oczywistym, że biskupi oskarżani o ukrywanie lub tuszowania przypadków pedofilii robią dziś okrągłe ze zdumienia oczy, jak ktoś może mieć o to do nich pretensje! I mają czelność zrzucać winę na te dzieci, rzekomo deprawujące i wodzące na pokuszenie obślinionych zboczeńców w sutannach. Zdaniem Jędraszewskiego i Episkopatu na skalę apostazji nie mają wpływu: awantury wokół pedofilskich biskupów Janiaka, Gregera, Wątroby lub Głódzia, restrykcje wobec księdza Lemańskiego, szykanowanie i karne zesłanie do Holandii dominikanina Gużyńskiego, wyrzucenie przez kurię na bruk redakcji „Tygodnika Powszechnego”, zamykanie ust tym przedstawicielom kleru (np. księdzu Bonieckiemu), którzy mają odwagę sprzeciwiać się rozpasaniu, zakłamaniu, obłudzie i nie ukrywają oburzenia wciąż ujawnianymi nowymi, skandalicznymi faktami związanymi choćby z pontyfikatem JPII, Dziwiszem lub Gulbinowiczem. Zdaniem Jędraszewskiego i stetryczałych starców z Episkopatu ludzie odchodzą od kościoła, bo go… nie rozumieją! Bo nie umieją go kochać i próbują z kościołem walczyć! Jędraszewskiemu i jego purpurowym kumplom albo już wywietrzało z łbów, albo nie chcą pamiętać, bo jest to dla nich niewygodne, że jeszcze 20-30 lat temu Polacy świetnie rozumieli kościół. A 40 lat temu go nawet kochali! Tysiące Polaków zginęły w obronie wiary i kościołów! A dziś te skurw*syny wmawiają Polakom, że to oni sami są winni tego, że odchodzą od kościoła. Bo ten kościół jest rzekomo jak „kochająca matka” i „ojciec oczekujący na powrót marnotrawnego syna”… No przecież tego nie da się skomentować, żeby klawiatury nie rozwalić. Czego niby Polacy nie rozumieją w kościele?! I co mają w nim kochać?! Co jest w dzisiejszym polskim kościele katolickim warte kochania?! Czy Polacy mają zrozumieć księdza Jankowskiego wsadzającego fiuta w dłoń 8-latka?! Księdza Wodniaka gwałcącego 2 razy w tygodniu (w sumie kilkaset razy) nastolatka Szymika?! Czy innego klechę, który kilkaset razy gwałcił i okaleczał nożem 12-letnią Mariannę, a którą wcześniej zwabił do kościoła na… kółko biblijne?! Dziś ten zboczony bandzior, zamiast być przywiązany do słupa i wystawiony na widok publiczny, z własnymi genitaliami zawieszonymi na szyi (jak to niedawno sugerowałem), jest broniony przez… „prokurator” Jędrychowską-Jaros! Ta prokuratorska PIS-da z Prokuratury Rejonowej w Miechowie wpierw sprawę umorzyła, a teraz zarzuca ofierze, że jako 12-letnie dziecko dawała się gwałcić i torturować zboczeńcowi w sutannie w celach zarobkowych! A może Polacy powinni zrozumieć i pokochać księdza Dymera? A może powinniśmy hurtem pokochać 35 tysięcy kleryków, z których pewnie połowa doskonale widziała o pedofilskich zamiłowaniach swoich kolegów po fachu? Dziś, gdy przyzwoity i obiektywny Polak słyszy określenie „polski kościół katolicki”, to wcale nie kojarzy mu się ono z wiarą, krzyżem, chrześcijaństwem, miłosierdziem, „bogiem” lub Chrystusem. Tylko z pedofilią, alkoholizmem i rozpustą, ciemnotą i zacofaniem, kłamstwem, homoseksualizmem, pieniędzmi, chciwością i Rydzykiem. I arcybiskup Jędraszewski chce, byśmy to rozumieli i kochali… Nie chcę się teraz rozpisywać o tej pedofilskiej kościelnej swołoczy. Nie ona jest tematem tego postu. Będę o tym pisać już pewnie jutro. Wspomniałem o niej tylko dlatego, by pokazać to, co i tak Wy wszyscy widzicie. Że hierarchowie kościelni i kler pod wieloma względami są identyczni jak PIS-owcy. Nigdy nie widzą np. swoich win i błędów… Nie potrafią się do nich przyznać i za nie przeprosić. Gdy już zostaną złapani na gorącym uczynku przestępstwa, to tłumaczą się w najbardziej żenujący sposób. Że „księża to też tylko ludzie i mają prawo do błędów”. Ale na co dzień chcą, byśmy traktowali ich jak istoty od nas o niebo lepsze, bardziej uduchowione, czystsze, uczciwsze, zdolne do poświęceń i pokory. Jak wybrańców Boga… To dlatego biskupi mieszkają w pełnych przepychu rezydencjach, wożą się luksusowymi limuzynami i ubierają się w swoje operetkowe, kapiące złotem stroje. Gdy zwykły Polak łamie prawo, ma go ściągać i karać państwo. Ale już przestępcy w sutannach powinni odpowiadać przed jakimś „bogiem” i historią. Widzieliście kiedyś tego „boga”, który ma w bliżej nieokreślonej przyszłości surowo karać pedofilów w sutannach?! Jeśli macie numer telefonu do niego, to mi podajcie… Zadzwonię i zapytam, jaka kara czeka klechę za wielokrotne brutalne zgwałcenie i cięcie nożem miejsc intymnych 12-letniej dziewczynki w tym jego pieprzonym „Niebie”… Ustne upomnienie? Czy zmówienie 10 „zdrowasiek”? A oto jak tłumaczy odchodzenie Polaków od kościoła chyba największy w Episkopacie przyjaciel pedofilów, arcybiskup Gądecki. "Niejednokrotnie nie podzielali oni (czyli Polacy – przyp. aut.) zasad moralności chrześcijańskiej, a jednocześnie czują się zgorszeni grzechami ludzi Kościoła. Wprawdzie niektóre osoby składające akt apostazji dały się zwieść antykościelnej propagandzie, jednakże (…) przyczyną odejścia niektórych był także brak czytelnego świadectwa wiary z naszej strony". Tak Gądecki nazywa to, co od lat wyprawia kościół w Polsce - „brak czytelnego świadectwa wiary” ze strony kleru! To nie jest głos hierarchy proszącego o wybaczenie. To nie jest przejaw pokory u pokutnika i obietnica poprawy. To jest bezczelność, obłuda, zakłamanie i wybielanie się kanalii, która nadal uważa się za strażnika „chrześcijańskiej moralności”. A jest w rzeczywistości jej przeciwieństwem i zwykłym przestępcą. Gdy się popełnia grzech, a potem nie potrafi się nawet przyznać do popełnienia tego grzechu, to nawet pierwotnie zwykły grzech staje się grzechem śmiertelnym. A wymagania milionów wiernych w stosunku do wybrańców czyli ich „dusz pasterzy” są znacznie wyższe, niż w stosunku do zwykłego członka religijnej wspólnoty. Ale kościelni hierarchowie nadal udają, że tego nie wiedzą… Tak jak powiedziałem, liczba 445 osób, jak na dużą archidiecezję krakowską, nie jest może oszałamiająca. Ale przecież to nie są ci wszyscy, którzy się tam od kościoła katolickiego ostatnio odcięli! Tylko ci, którzy zadali sobie trud załatwienia wszystkich formalności, często dość kłopotliwych i czasochłonnych. Skoro zdobyli się na załatwianie tych formalności, musieli być wyjątkowo wściekli na kościół, zawiedzeni i zdeterminowani. To jednak tylko maleńki wierzchołek wielkiej góry lodowej, a ja jestem tego najlepszym przykładem. Bo ja formalnie nie wystąpiłem z kościoła katolickiego, gdyż już na samą myśl, że mam jechać do swojej dawnej parafii i prosić jakiegoś klechę o odpis aktu chrztu, flaki się we mnie wywracają. Ale jestem ateistą, instytucji i funkcjonariuszy kościelnych nienawidzę od kiedy pamiętam, większość kościołów już dawno przerobiłbym na muzea, place zabaw, dyskoteki lub kręgielnie, zaś pedofilów w sutannach i wszystkich ich "protektorów" oraz przyjaciół w Episkopacie najchętniej bym... Nie dokończę, bo znów zaliczę 30-dniowego bana, jak to miało miejsce niedawno po opublikowaniu postu "To oni powinni wisieć na krzyżach...". Już dawno załatwiłbym formalności, tylko że dla mojego samopoczucia i sumienia nie miało to większego znaczenia. Ale dziś już ma. Skoro Jędraszewski i inni biskupi tak ubolewają z powodu coraz liczniejszych aktów apostazji, to znaczy, że ich to boli. A skoro ich boli, to czemu miałbym sobie odmówić małej zemsty na klerze i nie sprawić im dodatkowego bólu głowy? A ilu jest takich jak ja? Dziesiątki tysięcy, może setki tysięcy. Jedni nie wystąpili jeszcze z kościoła z lenistwa lub braku czasu, tak jak ja. Mieszkający za granicą mają z kolei trudności z załatwieniem formalności. Jeszcze inni z obawy, że będą problemy z ich pochówkiem. A niektórzy ze strachu, jak ich decyzję przyjmą wierzący i praktykujący krewni, znajomi lub sąsiedzi. Ale najwyższy czas, aby przestać się nad tym zastanawiać i uderzyć w tę przestępczą i zdegenerowana instytucję tam, gdzie ją zaboli najbardziej. Ja to zrobię już wkrótce… I tu robię cięcie, choć ciąg dalszy mam już napisany. Będzie on początkiem następnego postu. W którym jednak dużo mniej będzie o apostazji, a dużo więcej o grzechach biskupów i kleru, głównie o pedofilii. Dziękuję za uwagę. I proszę o udostępnianie tego tekstu gdzie się da, komu się da i kiedy się da... Jacek Nikodem vel Jacek Awarski
_________________ Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia, by móc bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami
|