Taki Jankowski - niby pra'łat a tu, podobnie jak mają inne psubraty, na sutannie ni jednej łaty, wręcz przeciwnie - sutanny prałacie nomen omen jedwabne, bogato złotem szamrowane...Najpierw Seksmisja, potem eksmisja...Taka jest - niech nikt nie przeczy - kolej świątobliwych rzeczy!! Tylko paczać jak cały ten rewerendalny, pozłacany i kapiący drogocennościami-cuchnący podłościami Kościół spakujemy w kontenery i wyślemy porto Watykan do jasnej cholery! ps. Wyżej wspomniane drogocenności radziłby rozdać "do źródeł" - ludności...Poparciem ołtarza kupczą, za ołtarzem dzieci dupczą - oto Wielka, z dnia na dzień odkrywana Tajemnica Wiary, z dnia na dzień potężniejące wodospady siary...
Pisane przed laty, w kwestii przypięcia choćby jednej, okazało się prawdziwej łaty:
"O gdańskim komesie, co to jak wieść niesie..."
Ty, co ciała młodzieńców złym dotykiem raczysz Z kielichem w dłoni świętą hostią dysponujesz W nadziei wcale złudnej, że do nieba trafisz Odium czynu w swej pysze stwardniały nie czujesz
Który rozgrzeszasz czyny i zamiary Czarą wina, co krwawą ofiarą lud smuci W pysze ducha tak starej jako świat jest stary Na bruku pozostawiasz ofiary swej chuci...
Ty, który zdobne szaty stawiasz nad sumienie Za parawanem wiary skryłeś podłość duszy Blask orderów sakrament ślepoty ci przydał Głuchoty wirus zamknął zatwardziałe uszy
Który nie chcesz usłyszeć słów własnych homilii Z zapałem neofity głoszonych z mszy na mszę Pewny jesteś, że Stwórca Nieba ci przychyli Gdy życia swego dojdziesz ostatnią już transzę...??
Człeku, który mamonę uczyniłeś celem W kielichu trzymasz Boga, który wciąż się stara Otworzyć ślepe oczy zniewolonej duszy Wierzącej... w moc silnika swego „Kuguara”...!
Który słów Ewangelii do rąk wycierania Na ołtarzu używasz bez zmrużenia oka Z ust grymas wzgardy ścierasz Bogiem swoich przodków Ślepo wiernych, że w nim jest prawd wszelkich opoka...
Karle, co każdą świętość zbezcześcić zdołałeś Czego tknęła kapłańska rąk twoich posługa Sługą sług swoich zostać Bogu obiecałeś Lista przewin twych w Niebie będzie bardzo długa...
Który zadajesz opium dla ciemnego ludu Ustami muskasz czarę nagannych wybryków Fałszywą troską zwabiasz naiwnych młodzieńców Do „groty objawienia”... pełnej narkotyków...!!
Masz prawo sadzać w fałdy świętej swej sutanny Niewinność parafialnej, ośmioletniej „panny”? Obleśnie obmacywać jej intymne „sprawy” Dlatego, że jest owcą „kierdela z Tylawy...”??
Do was ze słów legionu nie trafia ni jedno Nie czujecie potrzeby słuchać ich wymowy W pobocze waszych „sumień”, ani w samo sedno Nigdy nie trafia krzywda sieroty i wdowy
Wy, co macie w pogardzie kanon słów ulotnych Do których człek poczciwy lgnie duszą naiwną W których świętej obronie poległy narody Z nich sprytny, czarny kuglarz pichci strawę dziwną...
Od niej tracą narody ludzkich sumień prawość Pień moralnego pionu zwala do poziomu Proste z natury nogi porazi koślawość Gdy spożyją ją w „świętych murach Panteonu”
Ty, któremu są obce dusz milionów męki Walczących o kęs czarny chleba pod śmietnikiem Zdobywanego w znojnych katuszy pogardzie Zbytkiem łaski płynący wprost z bliźniego ręki...
Ty, co smaku ojcostwa nie znasz w celibacie „Zielony owoc” ściskasz w on czas katechezy Wargami opierzchłymi grzechem mówisz „bracie” Skąd dawno pierzchła prawda - tam wstawiasz protezy
Który wciąż „zapisujesz czyny i rozmowy”, Parafialnym przestrachem „mordujesz poetów” W parafii „czarnych dziurach” snujesz w kartotekach „Sens życia według bożego, czarnego UB-eka”...
Który pogardę szerzysz prawa i rozumu Co światów są początkiem, sensem i przyczyną Który znęcasz się słowem, mową, złym uczynkiem Nad starcem, matką, dzieckiem, chłopcem i dziewczyną...
Dla nikczemnej korzyści trzydziestu srebrników Profanujesz od wieków ludzkich sumień skarbiec Penetrujesz intymne zakamarki (od)bytu Naiwność grzech szepczących splotłeś im w kaganiec...
Nie orzesz i nie siejesz jak "niebiescy ptacy" Sakwy zwykłeś napełniać szczodrością głupoty Urabiasz swych baranów, aby byli tacy Co groszem sypną w "bursztyn-wizje i ciągoty”...
Dumny jesteś z odnowy „świętej” bazyliki Gdzie w naiwności ducha zanoszący modły Zwabiony wzniosłym słowem członek twojej kliki parafianin - dowodzi, jak bardzo jest podły...
Za ciężki pieniądz od ust odjęty dziecięciu Sprzedajesz na jarmarku głupotę sakralną Głupcy płacą miliony za to, co dziesięciu groszy nigdy nie warte - kiedy w łeb się walną??
Za całe złoto świata, za wory diamentów Sprzedajesz ciemnym głupcom sakralną głupotę Płacąc ciężkie miliardy zbędnych „alimentów” Uciekają w ułudę, po której nicpotem...
Złem zaklętym w obłudzie gestów, słów i czynów U ołtarza podgrzewasz nastroje gawiedzi gotowej w boju ujrzeć w strzępach dymów ....twarz Boga, strzegącego świątobliwych pedzi...!
Gdy kapłańskiej posługi hańbiącym dotykiem Kapłan nową ofiarę igraszek wybiera Przyjdzie zgodzić się z samym mistrzem Kopernikiem Że „zły pieniądz ten dobry z obiegu wypiera”!!
W mrokach prawdy straszliwej od stosów gorących Świtać jęła Jutrzenka już wtedy wschodząca Co potwierdza dziś prawdę blaskiem dnia każdego: - wśród nich nigdy nie było „dobrego pieniądza”!!!
27.08. AD 2004r.
_________________ "Z każdym dniem rośnie liczba tych, których - aby nie być skazanym na śmierć za zbrodnię nienawiści - musisz całować w dupę i zapalać im szabasowe świece".
|