No to teraz odpowiedz sobie na pytanie:
- co powstało prędzej? Wiara czy pieniądze?
I drugie:
Dlaczego nie wiemy?
Czy przypadkiem nie dlatego, że wszędzie tam. gdzie powstały wielkie cywilizacje występował system religijny? I to niezależnie w izolowanych często ogniskach.
Np, cywilizacje środkowo i południowoamerykańskie.
Można co prawda w tej korelacji doszukać się różnych związków przyczynowo skutkowych. Np, ze to cywilizacja stworzyła religie, I dlatego tak jest.
Przypadek? Ale to słabe. Przypadek powtarzany wszędziem w różnym czasie i warunkach i niezależnie od siebie przestaje być przypadkiem. Bo jak by religia szkodziła na tym wstępnym etapie rozwoju cywilizacji to by taka cywilizacja dostała w d... od tej ateistycznej. Bez wiary i religii. No po ta bez wiary by miała lepiej po prostu.
No ale mamy na to dowody. Wielkie kręgi powstały jako ośrodki kultu zanim pojawiły się pieniądze i miasta. Ba, są już dowody archeologiczne, że religie (świątynie) powstały zanim powstało rolnictwo.
Na integrującą i motywującą rolę religii są też dowody historyczne. Co jednoczyło plemiona Izraela? Co ich pchało do podbicia ziemi obiecanej? czy kasa by ich do tego tak zmotywowała?
Co jednoczyło świat Helleński? I wiele plemion greckich (Dorowie, Achajowie, Jonowie i Eolowie.) Budowało ich wspólnotę. Wyróżniało od barbarzyńców. Nie system władzy, nie pieniądze (o te się bili) a właśnie wiara a potem wspólna kultura. Z mitów religijnych jednak wyrosła. Co jednoczyło ludy Mezoameryki?
Dlaczego znamy dawne wielkie cywilizacje, które nie znały koła, żelaza a nawet pieniądza i się bez nich całkiem dobrze radziły ale nie znajdziemy (chyba) takiej co nie znała bogów, kapłanów i świątyń?
Znajdziecie? To poproszę o przykład?
Naprawdę obejrzyjcie ten film co polecałem.
Mało co jest jest czarno-białe.
Teraz mamy wiele idei (ideologi) które mogą zastępować religie w jednoczeniu (ale też i dzieleniu) społeczeństw . Naród, komunizm, liberalizm gospodarczy, humanizm, gender, feminizm i często (powiedziałbym, ze najczęściej) przejmują one postać swoistej wiary z całym religijnym wręcz bagażem, bezkrytycznym podejściem do swoich przekonań, błogostanem intelektualnym, otorbieniem, dogmatami, prostymi odpowiedziami i czarno-białym widzeniem świata, dogmatami.
Też to mam. Łatwiej mi przełknąć bzdurę, która mi się podoba bo jest zgodna z moim światopoglądem niż dowód, który ten mój światopogląd zakłóca.
Lepiej się czuję wśród współwyznawców powtarzając razem nimi obowiązującą w naszej wierze mantrę i utwierdzać się wzajem w swoich poglądach niż być czarną owcą i iści na przekór.
I chociaż czasami idę po prąd. Czasami burzę Wasz i swój błogostan, narażając się na krytykę i ostracyzm jako heretyk to i tak lepiej mi na foNIE niż na Frondzie. Co tam lepiej. Jak każdy ortodoksyjny wyznawca unikam i nie wchodzę nawet. Jak porządny katolik od rydzyka nie poszedł by do meczetu na modły