stary praktyk pisze:
Skorpion13 pisze:
To wszystko zależy od...
Gruntu i jego wilgotności, ukształtowania terenu, gęstości zadrzewienia, gęstości poszycia (krzaczorów).
Po 89 roku w tej podwarszawskiej mieścinie objęła władzę grupka podstarzałych ,,obrońców przyrody''.
I pomimo, ze Milanówek został uznany za miasto park przeszło dekadę wcześniej - dopiero się zaczęło.
(M.in. dlatego zrezygnowałem z pobudowania się w tej miejscowości)
Dziś szaleństwo z ochroną doszło do takiego punktu, że właścicielom działek narzuca się tzw. ,,dodrzewienie posesji''. Wycięcie zwykłych krzaczorów natyka się na utrudnienia. Po ostatnich wyczynach rady miasta która oskarżyła energetykę o szkody w drzewostanie - usuniecie byle awarii linii napowietrznych trwa minimum tydzień, a jak miasto ma opory - to i dwa. (Po prostu ZE w obawie przed kolejnym procesem wysyła pismo do UM z żądaniem usunięcia zawadzających o linie gałęzi i dopóki robota nie zostanie wykonana - umywa rączki.
A na przestrzeń wspólną, nowe kino (poprzednie spłonęło jakieś 20 lat temu i dooopa!
Nie ma nic. Restauracji, kina, domu kultury, jeno miasto-park....szczelnie pogrodzone.
Efekty doskonale widać.
Miasteczko się wyludnia. Młodzież spieprza gdzie raki zimują.
Jeszcze dwa pokolenia ochrony drzew i... zostanie tylko park poprzetykany gdzieniegdzie malowniczymi ruinami.
Znaczy nie rozumiem:
Młodzi wyjeżdżają bo za zielono/za dużo drzew ?!
Coś chyba wziąłęś z rana i jeszcze Cię trzyma.......?!
Po za tym sam piszesz, że wszystko zależy od.............etc,etc.
Znaczy jednak to zależy od jakichś tam elementów a nie od widzimisię właściciela ?!
Zielony ! - nie przeszkadza mi Twoje pisanie a nawet Cię lubię;
Ale jak dalej będziesz pierdolił gupoty, - przestanę.
A umiesz czytać???
A nade wszystko - powstrzymać się od personalnych wycieczek??
To wszystko jest ze sobą powiązane.
Opisałem kilka spraw.
1) zakrzaczanie na siłę - to nt. szaleństw niektórych pań i panów z LOP.
2) Braku jakiejkolwiek inwestycji w infrastrukturę w tym kulturalną w mieście.
I przywołałem obserwacje jakie może poczynić każdy kto tam bywa (oparte również o rozmowy z młodymi ludźmi i ich narzekania) nie ma dokąd pójść, gdzie kawy wypić, do kina trzeba do stolicy ganiać... tu się qrwa żyć nie da! Miasto pokręconych staruchów! Wystarczy na ławeczce przysiąść, zacząć głośniej gadać a w kwadrans masz psy na karku...
I naturalnie siedzenie przez tydzień przy świeczce bo państwo z lokalnej LOP nie raczyło gałęzi wyciąć - zachęca młodzież do pozostania jak cholera...
Tak samo jak brodzenie w mieście po kałużach, bo studzienki burzowe przy ulicy ,,załatwiły'' 100-letnie ,,zabytki przyrody''...
Nieremontowane chodniki bo zarząd jakąś wille po jakimś bliżej nieznanym a ważnym dla władz ,,bohaterze'' za grubą kasę odkupił...
Ogólnie rzecz ujmując - staruszkowie u władzy robią sobie zielony skansen z miasteczka...
I tylko staruszkowie tam zostają.