older pisze:
I jaka ona bidula?
Ona już się nie męczy.
Nie musi sie z wężykami do ciepłej wody użerać.
Ma spokój.
Wspominaj i sie nie użalaj. Ty teraz musisz, zyć i to sam.
Masz gorzej.
Miałem to samo (podobnie) napisać dużo wcześniej, ale nie miałem odwagi.
Onasis ma w 100% rację! Rozumiem cię Andrzeju, bo sam doświadczyłem
podobne "odejścia". Pierw mój najlepszy przyjaciel został zamordowany,
potem umarła moja młodsza siostra z którą byłem uczuciowo bardzo związany,
a kilka lat wstecz umarł w męczarniach mój tato.
Życie jest pełne udręki, śmierć wybawieniem od niej. Wiem... Jeszcze tak niedawno
ONA była z tobą i jest ci teraz bardzo ciężko, ale pozwól JEJ spokojnie odejść i żyj.
Jak dotychczas, a przynajmniej przed samym sobą udawaj, że nic się nie zmieniło.
To pomaga trwać. Mnie pomogło.