Cytuj:
W życiu każdego twardziela są takie chwile, że chce się płakać. Jacek Kurski ma tak od kilku miesięcy. Przez rozwód, finansowe problemy i przegrane wybory. - Czasem mam ochotę wyjść na ulicę, złapać któregoś z dziennikarzy i dać w mordę – przyznaje w rozmowie z „Newsweekiem” Kurski.
Kiedy kilka dni po nieudanych wyborach Jacek Kurski przyszedł na zebranie Solidarnej Polski, nie przypominał dawnego bulteriera, brutalnego i pewnego siebie. Głos miał drżący a ręce mu się trzęsły. Wyglądał tak marnie, że nawet wrogom było go żal.
Choć od tamtego dnia minęły już dwa miesiące, to w międzycza-sie na Kurskiego zwaliły się kolejne nieszczęścia. Publicznie po-kłócił się ze Zbigniewem Ziobrą, jak niepyszny zjawił się na kon-gresie PiS, na którym powitano go okrzykiem: „Na kolana!”. Podupadł na zdrowiu, wylądował w szpitalu a do tego jego życie osobiste na stałe zagościło w tabloidach: „Kurski ma kochankę i bierze rozwód”, „Rozbija rodzinę”, „Wyrzuca z domu syna”.
I nie potrzeba mieć dziadka w Wermachcie, aby się zgnoić ostatecznie. Jeżeli gnida przychodzi na świat jako gnida, to nie ma takiej mocy, żeby człowiek z niej powstał.