No i przyjdzie mi zgodzić się z Wirnikiem. Przynajmniej częściowo.
Otóż moja mama była nauczycielką. Ciotka, siostra mamy też.
Co prawda moja znajomość środowiska i pracy itp jest nieco przestarzała ale teraz chyba nie mają gorzej. A jak już to niewiele i a w pewnych aspektach lepiej.
Otóż np. tygodniowy wymiar pracy nauczyciela to było ok 30 godzin (nie jestem pewien ale coś tak).
Mama była ciężko chora na serce a to uznawano wówczas za chorobę zawodową więc z tego powodu zmieniono jej wymiar pracy na 24 godziny w tygodniu. I tak więcej od obecnych 18 godzin. Zarobki były marne o ile nie marniejsze niż teraz. Po 20 latach mama zarabiała nieco ponad 3000 PLN (na rękę) w latach 70.
Napisałem o pensum 18 godzin bo takie jest dla nauczyciela w szkole ale ustawowo wynosi od 15-30 w zależności od stanowiska, placówki itp (jest tabelka w KN)
Jeśli chodzi o wakacje to przynajmniej z tego co pamiętam trochę racji ma i Wielki Wezyr i Wirnik. Po pierwsze Wielki wezyr powinien spytać żony bo coś mi się wydaje ze przynajmniej ustawowo nauczyciel ma minimalnie nie 28 a 35 dni roboczych urlopu. (jest wicedyrektorem więc tak ma, podobnie ma nauczyciel w placówce gdzie nie ma ferii) . U nich się trochę inaczej urlopy liczy jak w KP bo w wymiarze 5,6 dnia urlopu (kalendarzowego) za każdy miesiąc pracy. W normalnym wymiarze pracy jest to liczone dla 10 miesięcy czyli nauczyciel zatrudniony na stałe ma Wielki Wezyrze ustawowo i bez łaski 56 dni urlopu liczonego w dniach kalendarzowych. 2 tygodnie wykorzystuje w ferie zimowe i 6 tygodni w letnie.Jakby nie liczyć nie wychodzi 28 dni roboczych a 35. Jednak tam jest trochę namieszane bo te dni to się liczy do niewykorzystanego urlopu i zapłaty za niego. Normalnie jest (jeszcze) zapis w KN ze nauczyciel ma w placówce gdzie są ferie ma urlop w czasie ferii. Tyle, ze w tym urlopie dyrektor możne go zobowiązać to pracy nad zakończeniem, rozpoczęciem roku, egzaminami jednak nie więcej niż 7 dni. Dyrektor i wice (i paru innych) ma 35 dni roboczych wykorzystywanych jak pisałem.
I tu ma rację Wirnik pisząc i tym małżeństwie nauczycieli ze mają tyle wolnego. Bo dyrektor może ich zobowiązać góra do 7 dni pracy organizacyjnej w czasie ferii. i kluczowe jest może ale wcale nie musi.
https://epedagogika.pl/praca-nauczyciel ... -2543.htmlCytuj:
Art. 64 ust. 1 Karty Nauczyciela wyraźnie stanowi, że „nauczycielowi zatrudnionemu w szkole, w której w organizacji pracy przewidziano ferie szkolne, przysługuje urlop wypoczynkowy w wymiarze odpowiadającym okresowi ferii i w czasie ich trwania”.
Przepraszam, że znowu neguje coś opierając się cytatami i przepisami ale ja już taki upierdliwy jestem drogi wielki Wezyrze.
Skoro w szkole żony dają w mniejszym wymiarze to łamią prawo.
W praktyce za PRL: Mama w wakacje miała tak tzw. dyżury w szkole, wychodziło jej kilka dni i kilka przed rozpoczęciem roku chodziła przygotować plan na nowy rok, podział klas, dzienniki (tak mówiła przynajmniej). A oprócz tego całe wolne. Te dyżury (za sekretarkę np robiła jak ta miała swój urlop) to też w zależności ilości nauczycieli i jak się podzielili, no starzy nie mieli (fala jak w wojsku
) ale na zakończenie i przed rozpoczęciem roku szkolnego na trochę chodziła na 100%. tak w sumie ok tygodnia może więcej to zajmowało czasu. Ogólnie czym miała większy stać tym chodziła do szkoły w czasie wakacji, mniej. Tylko na ustalenie planu lekcji i jakąś radę na początek roku.
Często brała w lecie czy ferie półkolonie w szkole. Ale za to miała dodatkowo płacone.
Ta praca w domu to też lekka przesada. Fakt sprawdzała w domu zeszyty, klasówki ale to wcale nie było dzień w dzień. Może raz w tygodniu. Czasami rzadziej.
Konspektów - wówczas były obowiązkowe, nie wiem jak teraz - za mojej świadomej pamięci nie pisała. Do każdej lekcji osobny i nowy pisał tylko młody nauczyciel. Starszy mógł wykorzystywać wcześniej napisane. A stary jak moja mama nie musiał mieć wcale, trochę jak w wojsku gdzie jak się miało klasę specjalności mistrzowską to nie trzeba było konspektów pisać. Ale jak jest teraz nie powiem, bo nie wiem. Ale nie sadzę by pisali do każdych zajęć.
Tak więc w tym co pisze Wirnik jest coś na rzeczy. Ta rodzina nauczycieli ma prawie cale wakacje na interesy. Jak się się jeszcze tymi dyżurami w szkole podzielą tak. że w innym czasie biorą to OK.
Ale też prawdą jest, że nauczyciel nie ma całych wakacji wolnych. I jeszcze jedno, w sumie nieudogodnienie, nauczyciel pracujący w placówce z feriami (są takie gdzie nie ma ferii np placówka wy chowacza dla trudnej młodzieży. itp) nie ma prawa do 4 dni urlopu na żądanie
NIEMNIEJ JEDNAK NAUCZYCIELE POWINNY ZARABIAĆ LEPIEJ!!! TO NIE PODLEGA DYSKUSJI!!!.
Czy w takiej formie jak żądają, od razu 1000 do bazowej. A to już można dyskutować. Na pewno w perspektywie kilku lat powinni nawet i do 2000 i więcej nawet w tej bazowej dostać. Oczywiście nie spowoduje to, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczną świetnie uczyć ale w perspektywie wielu lat - a w takiej należy tu myśleć na pewno na tyle trakcyjni ten zawód by szli tam coraz lepsi.
I pomimo, że trochę zdyskredytowałem to co napisał WW, apeluje aby te urlopy, pensum, urlopy zdrowotne, wcześniejsze emerytury nie traktować jako przywileje. Bo to nie są przywileje. To w pewnym sensie rekompensata za jednak specyficzny rodzaj pracy. Psychicznie wyczerpujący bardziej niż noszenie worków. No i rekompensata za marne zarobki. Czym ludzi trzeba wabić to tego niewdzięcznego zawodu. Można 10 tysiącami na rękę a można i urlopami i emeryturą. A poza tym faktycznie co z tymi nauczycielami robić w czasie ferii jakby mieli mieć tylko te 28 dni jak każdy? Mają siedzieć. pluć i łapać? Specyfika. Trudno.
Inna rzecz, aby "uwolnić" nauczycieli od ciężkiej pracy w domu (konspekty, klasówki itp) to, po podwyżkach, bym zostawił pensum 18 godzin jako czyste lekcyjne ale w pracy bym zapisał np 30 godzin tygodniowo. Reszta poza lekcjami właśnie na sprawdzenie zeszytów, klasówek, pisanie konspektów, konsultacje dla uczniów, rozmowy z rodzicami itp.
Ale to też pod warunkiem przystosowania pomieszczeń do takiej pracy. Może być w postaci open space office.
Coś za coś. Większa kasa to i pracy wykonywanej w miejscu jej świadczenia więcej. Urlopy i inne bez zmian.
PS. wiem że przy tych urlopach grzebali. Ale chyba nic nie zmienili bo byłby rwetes.
PPS. Nie jestem złośliwy z tymi godzinami na pracę w szkolę. Nie powinno w ogóle występować zjawisko tzw. wynoszenia pracy do domu. Pracuje się w pracy i za to się płaci. To ogólna uwaga. No chyba, ze ktoś się nie wyrabia ale to już jego prywatna sprawa.
PPPS. Argument o ciągłym doskonaleniu i uzupełniania wiedzy w ogóle do mnie nie przemawia. żyjemy w czasach, ze każdy musi być na bieżąco w swoim zawodzie. Nawet spawacz Polar
A w sumie nauczyciel najmniej. bo co się takiego na poziomie szkoły podstawowej czy LO w historii, matematyce czy innych tak szybko zmienia. Prędzej księgowa, prawnik itp musi być na bieżąco co chwila.