Zabawny tekst....
W należącej do Unii Europejskiej Polsce panuje demokracja i nomen omen prawo i sprawiedliwość. Jest też swoboda zakładania stowarzyszeń, kółek modlitewnych i partii politycznych. Z małym wyjątkiem. Jest taka partia - partia, której w demokratycznej i wolnej Polsce założyć nie wolno.
Partia nazywa się „Zmiana" i na przekór pozostałym partiom wojny jest partią pokoju. Partia ta ma bardzo prospołeczny, antykapitalistyczny program.
Jej założyciele wymyślili sobie, że w zgodzie z polską racją stanu są dobrosąsiedzkie stosunki z wszystkimi sąsiadami naszego kraju. Także z Rosją i Białorusią. Stosunki oparte na wzajemnym poszanowaniu, współpracy gospodarczej i kulturalnej, mogą Polsce może przynieść tylko korzyści.
Od blisko dwóch lat, mimo spełnienia wszystkich warunków jakie wnioskodawcy spełnić powinni przed wpisaniem partii do ewidencji, „demokratyczna" Rzeczpospolita decyzjami swych urzędników robi wszystko w tzw. granicach prawa, by do rejestracji nie dopuścić. Wniosek o rejestrację tej partii jest jak wrzód na dupie, z którym władza nie bardzo wie co zrobić, by nie dopuścić do tego co nieuniknione, a jednocześnie dalej udawać, że Polska to kraj demokratyczny, szanujący wolność słowa i swobodę zrzeszania się jego obywateli. Jak życie pokazuje praworządność w Polsce istnieje jednak tylko w sprawach, gdy jej przestrzeganie lub nie, elitom rządzącym naszym krajem jest obojętne. Gdy jednak ktoś podejmuje działania polityczne, niezgodne z interesem nie tyle Polski, bo na ten nikt nie ma monopolu i można go zupełnie inaczej postrzegać, ale z interesem elit, które jak rak toczą nasz kraj od 1989 roku, praworządność niż już nie znaczy. Gdy elitom zależy na utrzymaniu status quo, całe prawo ląduje w koszu na śmieci, obok wrzuconej tam w ostatnim roku sprawiedliwości. Czego dowodem przetrzymywanie w więzieniu bez żadnych dowodów zbrodni, czyli faktyczne internowanie Mateusza Piskorskiego założyciela Zmiany.
AKTA SPRAWY czyli ZABAWA W KOTKA I MYSZKE
Piszę ten tekst po wglądzie do sądowych akt sprawy, dotyczącej wpisania „Zmiany" do ewidencji polskich partii politycznych.
Okazuje się z nich, że już na drugi dzień po złożeniu dokumentów zjazdu założycielskiego do ewidencji sądowej w aktach widnieje pismo od Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, żądające udostępnienia jej funkcjonariuszom akt do wglądu. Rzecz bez precedensu w naszym kraju, ponieważ nigdy dotąd się to nie zdarzyło, by „policje tajne i dwupłciowe" ingerowały w proces rejestracji jakiejkolwiek partii politycznej w „demokratycznej" Polsce. W aktach można znaleźć też kilka listów „zatroskanych" o los polski obywateli, którzy proszą w nich o odmowę rejestracji. W jednym z listów „zatroskany" obywatel pisze, by partii nie rejestrować, ponieważ jest ona komunistyczna i faszystowska zarazem, a przede wszystkim to „ruska agentura". Na dole widnieje podpis…. Krzysztof Moskal.
W aktach są tez pisma od prokuratury i policji z 2015 roku, w których żądają oni wstrzymania procesu rejestracji ze względu na podejrzenie sfałszowania części z 1000 podpisów poparcia niezbednych do jej rejestracji. Rzekomo sfałszowane podpisy to między innymi podpisy członków partii, a także na przykład podpisy rodziców Mateusza Piskorskiego. Widać wyraźnie, że w wyborze kwestionowanych podpisów działano na zasadzie chybił trafił. Jednak aktywiści partii tych podpisów zebrali około 1300, a zakwestionowano ich mniej niż 300. Pomijając już nawet złe intencje organów państwa, partia miała nadal ponad 1000 podpisów, których prokuratura i policja nie zakwestionowała. A to do jej rejestracji wystarcza. Na tej podstawie członkowie założyciele złożyli apelację do sadu wyższej instancji. W międzyczasie sprawa rzekomego fałszerstwa została przez policję umorzona, by dalej się nie kompromitować. Latem tego roku, sąd apelacyjny rozpatrzył ją pozytywnie i uchylił decyzję odmawiającą rejestracji, a sprawę przekazał do ponownego rozpatrzenia. Wydawało się, że w tej sytuacji sprawa rejestracji „Zmiany" jest nieunikniona. Policja i prokuratura nie dały jednak za wygraną. Do akt sprawy trafiło kolejne pismo od policji, w którym domaga się ona wstrzymania procesu rejestracji, ponieważ z „nieznanych", a przynajmniej nie wyjaśnianych w tym piśmie powodów, na nowo podjęła umorzone w ubiegłym roku śledztwo. Tym razem tych „fałszywych" podpisów „znalazła" ponad 300. W odpowiedzi na to, wyraźnie już zniesmaczony sąd, by zapewne ukrócić kolejne manipulacje i wymyślanie przeszkód dla rejestracji partii, wezwał założycieli do zebrania i złożenia całkowicie nowego 1000 podpisów. Sądy w Polsce są niezawisłe, nie wszystkie jeszcze PiS zdołał przejąć i obstawić swoimi ludźmi. Nie jest to takie proste, ponieważ ustrój sądów gwarantuje sędziom niezawisłość i nieusuwalność. Prawdopodobnie sędzia zajmujący się ta sprawą zdaje sobie sprawę, że ta władza kiedyś przeminie, i jeśli będzie przymykał oczy na bezprawne naciski bardzo upolitycznionej już przez Ziobro prokuratury, sam może kiedyś za to odpowiedzieć. To nie wszystko w tej sprawie. Najlepsze przed nami. Nie mając pewności co do tego jak postąpi sąd i czy sprawę rejestracji dalej da się przeciągać, narzędzie polityczne PiS prokuratura, trzy tygodnie temu przysłała żądanie odmowy rejestracji partii, tym razem podejmując się próby „merytorycznych" a nie formalne zarzutów.
CELEM PARTII NIE MOŻE BYĆ… ZDOBYCIE WŁADZY
W piśmie do sądu prokurator „argumentuje" i „dowodzi". Czym bardziej karkołomnie tym bardziej się kompromitując jako osoba, która chyba ukończyła prawo? Chociaż w państwie PiS, w którym „nie matura lecz chęć szczera, zrobi z ciebie oficera", „głupi, mierny ale wierny", gdzie liczą się dyspozycyjność i uległość a nie kompetencje, wszystko jest możliwe.
Ustawa o partiach politycznych w Art. 1 pkt1 stanowi: „Partia polityczna jest dobrowolną organizacją, występującą pod określoną nazwą, stawiającą sobie za cel udział w życiu publicznym poprzez wywieranie metodami demokratycznymi wpływu na kształtowanie polityki państwa lub sprawowanie władzy publicznej." Pani prokurator ten artykuł co prawda cytuje, ale już bez ostatniej frazy — „… lub sprawowanie władzy publicznej". Prawdopodobnie mając nadzieję, że sąd ustawy nie zna i do niej nie zajrzy. Porównując to z zapisami statutu partii twierdzi następnie, że jest on niezgodny z ustawą. A to dlatego, że jest w nim zapis, że „Cele i założenia programowe „Zmiana" realizuje poprzez udział w sprawowaniu władzy w organach samorządowych i państwowych…". Pani prokurator nie podoba się to, że wedle zapisów jej statutu, partia „realizuje swoje cele poprzez udział w sprawowaniu władzy w organach samorządowych i państwowych", bo jeśli w dalszej części statutu, jest mowa o tym, że obowiązkiem członka partii jest przestrzeganie jej statutu (każda partia tak ma), to muszą oni działać zgodnie z tym celem. A może ktoś z jej członków nie chce być premierem lub prezydentem, a według pani prokurator statut ich do tego obliguje! Idąc tym swym niezwykle interesującym i nowatorskim tokiem rozumowania, pani prokurator dochodzi do wniosku, że partia, zapewne każda inna niż PiS, może jedynie „wywierać wpływ na (pisowską?) władzę" a nie „zaś, tej władzy sprawowanie" jak autorytatywnie stwierdza. Partia może do Jarosława Kaczyńskiego pisać petycje, prośby, błagania. Może też go skrytykować zapewne, ale oczywiście bez przesady, bo chyba nikt nie czeka w swym domu na odwiedziny ABW czy CBA o 6 nad ranem? Krótko mówiąc nie rejestrować, bo ci bezczelni ludzie chcieliby odebrać PiS-owi władzę!
BIEL I CZERWIEŃ NALEŻĄ DO PiS
Jeden powód, zwłaszcza tak grubymi nićmi szyty, może nie wystarczyć. Pani prokurator, uzurpująca sobie rolę recenzenta statutu tej jednej partii, podsuwa sadowi też inne „przyczyny", które pomogłyby mu uzasadnić nie rejestrowanie partii i łamanie podstawowych wolności obywatelskich.
Pani prokurator nie podoba się, że symbolem partii jest biała litera „Z" na czerwonym tle, lub jak to zwykle bywa z każdym logotypem, by w zależności od tła na jakim występuje był dobrze widoczny kolory zamienione. Czyli czerwona litera na białym tle. A w ustawie nie ma o tym mowy! Na wszelki wypadek, gdyby jednak sąd nie zrozumiał tej sofistyki, prokurator wyciąga jeszcze cięższe działo i oskarża „Zmianę" o zbrodnie dużo większą, o naruszenie Konstytucji! A to dlatego, że czerwień i biel to barwy Państwa Polskiego, podlegają „szczególnej ochronie" i tylko dla niego są zastrzeżone! Jeszcze Wam mało? Jest i dalsza część tego wywodu. Prokurator zauważa, ze partia w swym statucie deklaruje, że posiada swój sztandar. Kontynuuje, że ustawa „mówi jedynie o nazwie, skrócie nazwy i symbolu graficznym partii politycznej…" i nie ma tam nic o sztandarze. Z czego wniosek pani prokurator, że ustawa „nie daje partii politycznej możliwości posiadania sztandaru". Tak samo zresztą jak i komputera, krzeseł, biurka czy spinaczy, o których ustawa też nie wspomina. Krótko mówiąc nie rejestrować, bo łamią ustawę i Konstytucję! Zapewne też w najbliższym czasie, pani prokurator złoży wniosek o delegalizację SLD i PPS, bo one też używają tylko tych kolorów. Maciarewicz zaś mając na względzie ochronę naszej flagi narodowej, wypowie wojne Szwajcarii, Monako i Indonezji. Być może Rosji się upiecze, bo ma jeszcze ten niebieski pasek.
NIBY JEST DOMNIEMANIE NIEWINNOŚCI, ALE…
Dalej prokurator swoje żądanie odmowy rejestracji partii opiera o fakt, ze jednym z jej założycieli jest Mateusz Piskorski, a tego o popełnienie zbrodni szpiegostwa oskarża… jej prokuratura.
Pani prokurator coś tam o zasadach prawa na jakich oparty jest europejski wymiar sprawiedliwosci słyszała, takich jak domniemanie niewinności, ale bez przesady. Dla odmowy rejestracji powóluje się w tym punkcie na klauzulę generalną zawartą w art. 5 kc, a mówiącą o (uwaga, nie spadnijcie z krzeseł) „zasadach współżycia społecznego". Pani prokurator łaskawie zauważa: „ Faktem jest, że zgodnie z art. 11 k.p.c. dopiero ustalenia wydanego w postępowaniu karnym prawomocnego wyroku skazującego co do popełnienia przestępstwa wiążą sąd w postępowaniu cywilnym. Jednak znajdujący się wśród przepisów ogólnych Kodeksu Cywilnego art. 5 reguluje jednoznacznie, że nie można czynić ze swego prawa użytku, który by był sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub zasadami współżycia społecznego".
Od czasów Oświecenia, a nawet wcześniej, w wielu europejskich państwa w wyniku walk politycznych z władzą utrwaliły się pewne zasady. Jedna z nich jest to, ze nikt nie może być przetrzymywany w więzieniu do czasu, gdy nie zostanie skazany prawomocnym wyrokiem niezawisłego sadu, po zapewnieniu mu możliwości obrony. Tymczasowe aresztowanie stosowane przez prokuraturę jest wyjątkiem od tej zasady, w założenie stosowanym bardzo ostrożnie, w wypadkach gdy zachodzi UZASADNIONA obawa matactwa lub ukrycia się sprawcy. Jednak o niczym ono nie przesądza, bo jakże często tymczasowo aresztowani, na skutek czynienia właśnie przez prokuraturę z tego prawa uzytku niezgodnego z jego przeznaczeniem, wychodza na wolność uniewinnieni przez sąd. Później dopiero zaczyna się ich trudna walka o odszkodowanie za zabranie mu miesięcy czy lat życia bez żadnego powodu. Pani prokurator uważa inaczej. Oskarżenie obywatela, przez jej wątpliwego autorytetu instytucje, uznaje faktycznie za równe skazaniu przez niezawisły sąd. Inną zupełnie sprawą jest to, ze nawet gdy ktoś jest skazany, to jego niemożliwość przynależności do partii politycznej, jest warunkowana skazaniem go na karę dodatkową — utrate praw publicznych. W kontekście życia publicznego, prawo od niedawna stanowi (tzw. prawo anty Lepperowe, które miało mu uniemożliwic kandydowanie do Sejmu), że tylko osoby skazane prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne, nie tyle tracą wszystkie prawa publiczne ile nie mogą być wybierane do organów przedstawicielskich państwa przed upływem terminu zatarcia skazania. Prokuratura jak uczy doświadczenie i historia może oskarżyć każdego o wszystko. Po to jest jednak sąd, by sprawdził jej intencje. Tym się różni od prokuratury, że jest niezależny i bezstronny. A przynajmniej powinien być. Prokuratura z samej zasady i jej miejsca w systemie, nie jest taką instytucją.
Ogólna konkluzja prokurator jest tak, by Zmiany nie rejestrować. Wspiera się przy tym nadal podjętym postępowaniem o rzekome fałszowanie podpisów poparcia. Prokuratura wchodzi w kompetencje sądu i poucza go w swym piśmie, że żaden proces naprawczy (wezwanie wnioskodawców do jakiś zmian w statucie itd.) nie wchodzi w rachubę i wniosek rejestracyjny sąd winien ostatecznie odrzucić.
Sprawa rejestracji Zmiany, czy internowania Mateusza Piskorskiego, w najgorszym razie znajdzie swe rozstrzygnięcie w Strassburgu. My bacznie będziemy dalej obserwować jak zachowa się sąd, gdy otrzyma nowe 1000 podpisów i jak odniesie się do tych absurdów napisanych na zlecenie partii rządzącej przez prokuraturę. Każdej władzy trzeba patrzeć na ręce. Tej która jest faktycznie delegaturą obcych amerykańskich interesów, szczególnie. Jarosław Augustyniak, polski publicysta, Warszawa
Czytaj więcej:
https://pl.sputniknews.com/opinie/20161 ... ia-Zmiana/