stary praktyk pisze:
Mnie w tym cyrku intryguje jedna rzecz.
W tych "smolenskich" komisjach co i rusz nowi "naukowcy" występują i każdy z nich ma przed nazwiskiem rozmaite dr, inż, doc, i inne takie przedrostki które świadczą o tym ( teoretycznie), że klient reprezentuje sobą jakąś wiedzę uzyskaną poprzez długoletnią naukę.
Jednak w trakcie "pracy" tych naukowców co i rusz wychodzi, - przynajmniej mnie sie tak wydaje, - że owe dr, inż, doc, czy mgr, - są bezpodstawnie owym osobnikom nadawane jako ze słuchając ich wywodów bardzo naukowych.........dochodzę do wniosku, ze albo tę naukę o dupę potrzaskać albo im te tytuły należy natychmiast poodbierać.
Czy Państwo nie odnosicie podobnych wrażeń /!
A może tylko mnie się tak robi......?!
Doktory, profesory, inżyniery to jedna sprawa. A tak naprawdę liczy się człowiek. Kto kim jest. Jak jest uczciwy i zależy mu na autorytecie, który każdy naukowiec w swojej dziedzinie posiada, to nie da się namówić na bezczeszczenie go. Jak kieruje się chęcią łatwego zarobku, byleby dużo, to gotowy jest zjeść za przeproszeniem - wiesz co. W tym środowisku też rządzą zasady gospodarki. Zarobić szybko i dużo. Może nie każdy temu ulega ale chyba większość tak. Jest nawet taka zasada w pewnych środowiska i jak widać środowisko naukowe też temu podlega. Dobrze jest aby mówili o mnie. Nie ważne jak, byleby mówili. To podobno przynosi zyski.
Bo gdyby nie udział w Podkomisji czy ktokolwiek w świecie wiedziałby kto to jest Nowaczyk, czy ta druga przybłęda co "Caracarla wykończyła"? Nikt. Czy o fiuuuu, bziuu Cieszewskim ktoś by słyszał? Też nikt. Nieżyjący prof Wolniewicz powiedział w jednym z wywiadów, że Nowaczyk to taki doktor, że nie był w stanie obronić swojej pracy doktorskiej. Podobno trzy razy podchodził.