Boruch pisze:
Jak ci ludzie dostaną to będziemy się wtedy cieszyć. Emeryci mieli już dostać jakąś pomoc jednorazową. Pisdzielcy obiecali, ale potem się wycofali z tego pomysłu. Stwierdzili pewnie, że może za rok, może za dwa lata, tak bliżej wyborów. Będzie kolejna marchewka. Bo tak normalnie niczego dać ludziom nie można. Skoropion jak zwykle niczego nie widzi.
Ja doskonale widzę że boruch jest chory z nienawiści.
Poprzednicy obiecywali...Co kadencję.
A tu przyszedł Jaroo i... trzask prask dał 500+.
A to nie tylko zlikwidowało nieomal do zera problem głodnych dzieci w naszych szkołach to jeszcze przywróciło ich rodzicom wiarę w lepsze jutro.
Ba! Przywraca im godność, którą im boruchopodobni UW-ole przez lata odbierali lansując jedynie możliwy system neokolonialny...liberalny.
Bo to panie wędka zamiast ryby...
a że ryb nie ma bo koledzy pierwszego niekomunistycznego premiera wszystkie odłowili... to nie ma znaczenia.
Przeczytaj tekst A.W-Ł.
Cytuj:
Zgodnie z obowiązującą ostatnio modą postanowiłam dokonać coming outu: jestem symetrystą. Otóż - i pozwólcie, że w tym miejscu zdefiniuję moje osobiste credo symetryzmu - wolność jest takim samym parametrem jak inne. Przede wszystkim - względnym.
„Symetryzm" to pojęcie, które już półtora roku temu wprowadzili do polskiego dyskursu politycznego wybitni publicyści „Polityki", Mariusz Janicki i Wiesław Władyka. Popełnili oni wówczas tekst zatytułowany „Klątwa politycznego symetryzmu — symetryści i poputczycy", który to tytuł w zasadzie konsumuje cały przekaz. Symetryści — zdefiniowani przez autorów jako wyznawcy tezy, że „nie ma większej różnicy między PiS a innymi partiami, a jeśli już, to taka, że PiS próbuje wreszcie coś zrobić" — to „poputczycy", czyli towarzysze marszu Kaczyńskiego, jego kolaboranci w wojnie wytoczonej liberalnej demokracji, „pożyteczni idioci" prezesa.
Owa obfitość radzieckiej terminologii jest zresztą nieprzypadkowa: obrońcy demokracji mają szczególną tendencję do zapędzania ludzi do swoich szeregów poprzez okładanie ich maczugą komunistycznych metafor. Choć — co odnotowuję jako szczery symetrysta — dokładnie to samo robi druga strona.
Antysymetrystyczny manifest Janickiego i Władyki wymierzony jest w ludzi, którzy nie będąc pisowcami, nie są jednocześnie dostatecznie bojowymi antypisowcami. Niedostatecznie bojowy antypisowiec to osoba, która ulega „pozornie logicznej pokusie, by partię Jarosława Kaczyńskiego, jego rząd i prezydenta oceniać niejako regulaminowo, pozytywnie tam, gdzie się należy, negatywnie tam, gdzie się też należy". W tym miejscu autorzy wytykają symetrystom pozytywną ocenę 500+, która sprawia, iż — tu następuje subtelne odwołanie już nie do komunizmu, ale faszyzmu — „władza PiS banalnieje". Te same tezy, tylko z jeszcze większą surowością, wybitny publicystyczny duet powtórzył w tekście z lipca tego roku, zatytułowanym „Pożyteczni symetryści — antypis bezobjawowy".
W ślad za Janickim i Władyką wyruszyli inni publicyści, gromiąc symetrystów za ich nielojalność wobec demokracji i posługując się przy tym językiem zgoła typowym dla drugiej strony. Szczególnie dobrze ilustruje to tekst Marka Beylina z „GW", zatytułowany „Symetryści jadą na gapę", stanowiący polemikę z symetrystycznym coming outem Stanisława Skarżyńskiego, który przekonywał, iż powszechna wśród młodych odmowa udziału w obecnej politycznej wojnie to dowód na to, że wolna Polska wychowała ludzi myślących samodzielnie i powód do dumy. „Już dawno nie czytałem równie wyrazistej apologii egoistycznego odwrócenia się dupą do świata" — odparował Skarżyńskiemu Beylin, dodając szereg równie barwnych definicji: Skarżyński głosi „ideał, by każdy łaził tylko po własnym ogródku, nie przejmując się tym, co za płotem", „czyni program z własnych dąsów", „chromoli prawa cudze" a także „je olewa" oraz „neguje sens istnienia wspólnego świata ludzi".
Nie mniej histeryczny ton dominuje wyznania Janusza Lewandowskiego na portalu NaTemat.pl.
W komentarzu zatytułowanym „Symetrystom na pohybel", europoseł PO grzmi: „W czasie ostentacyjnego niszczenia dorobku 25-lecia, ostatnich bastionów państwa prawa i naszej pozycji w Europie, zdumiewają chętni, by odgrywać rolę »pożytecznych idiotów« Jarosława Kaczyńskiego!". Z wykrzyknikiem na końcu.
Fakt, że akurat Janusz Lewandowski ma czelność wygłaszać podobne pouczenia zdaje się szczególnie godny uwagi. Ojciec polskiej prywatyzacji przez swe syte lata w Parlamencie Europejskim nieco znikł z polskiej sceny politycznej, ale nie zmienia to jego zasług w stworzeniu systemu, w którym zwycięstwo PiS było możliwe.
Wypracowany przez całe społeczeństwo Polski Ludowej majątek sprzedawany za grosze, tysiące zlikwidowanych zakładów, miliony bezrobotnych, wąska grupa absurdalnie wzbogaconej elity — to wszystko, co Karol Modzelewski tak trafnie definiuje słowami „ktoś nam ukradł nasze zwycięstwo" — to grzechy pierworodne polskiej transformacji. W nich tkwią korzenie sukcesu Kaczyńskiego, który przekonał wyborców, że głosując na PiS, głosują przeciw elitom III RP: „komunistom i złodziejom" upasionym na, żeby zacytować Lewandowskiego, „dorobku 25-lecia".
Prawa i Sprawiedliwości nie da się pokonać bez zrozumienia tej oczywistej prawdy: wyborcy zagłosowali na PiS, bo chcieli pokazać gest Kozakiewicza elitom, które nie dość, że bawiły się na koszt ludu, to jeszcze miały czelność żądać oklasków.
https://pl.sputniknews.com/opinie/201712016825766-Agnieszka-Wolk-Laniewska-Symetryzm-mac-wolnosci/I właśnie ostatni akapit najlepiej oddaje mój stosunek do PiS.
Oraz głupotę podobnych do ciebie bojców opozycji.
Osrywaniem end block wszystkiego co PiS zrobił - nie wygra się, a jedynie scementuje mocniej wokół prezesa.
To 40-procentowe poparcie powinno już dawno doprowadzić opozycje do takich wniosków. Nienawiścią niczego nie zbudujecie - bo to WY NAUCZYLIŚCIE maluczkich nienawidzić WŁAŚNIE SIEBIE, ELIT III RP.