Temat NATO i sens jego istnienia był wałkowany do znudzenia na starym forum (przed "rewolucją"), średnim (po "rewolucji") i obecnym - po "katastrofie". Wraca jak bumerang. Najbardziej kompetentnym w tej materii dyskutantem był Komandor, niestety obraził się i poszedł sobie. Nie byłem oficerem tak wysokiego szczebla sztabowego jak On, więc mogę się wypowiadać tylko ogólnie. Zresztą jestem z nieco innej "epoki". Właściwie NATO po zakończeniu Zimnej Wojny straciło rację bytu. Świat przestał być dwubiegunowy. Państwa, członkowie NATO zaczęli ograniczać swoje budżety obronne, dodatkowo nałożył się na to kryzys ekonomiczny i zastój gospodarczy. Nawet USA obecnie tną wydatki na wojsko. Funkcje obronne powinna była przejąć Unia Europejska, niestety państwa unii nie mogą się dogadać między sobą co do wspólnych wydatków, wkładów do kontyngentów i powołania wspólnych struktur. Najlepszy dowód sprawa z powołaniem tzw. "szpicy". To tylko ośmieszanie się i kompromitacja, zarówno NATO jak i UE. Słabością NATO jest brak nowej formuły obronnej; ku czemu i przeciw komu ma być ten pakt. Nawet USA w początkowym okresie pogubiły się, bo okazało się, ze pakt wymierzony jest w próżnię; nie było już głównego przeciwnika - Układu Warszawskiego. Stąd wciąganie Federacji Rosyjskiej do wspólnych z NATO inicjatyw, jak. np. Partnerstwo dla Pokoju. Osłabiona, Jelcynowska Rosja zdawała się być akuratnym obiektem zdatnym na wciągnięcie w orbitę interesów USA i silniejszych państw zachodu. Po przekazaniu władzy przez Jelcyna W. Putinowi ten stan rzeczy przez jakiś czas funkcjonował. FR była jednym z państw uczestników koalicji w czasie pierwszej wojny z Irakiem, tzw. Wojny w Zatoce. Rozdźwięk zaczął się zarysowywać w czasie interwencji lotniczej USA i NATO w Serbii. Rosja była jeszcze za słaba, aby się przeciwstawić zarówno tej interwencji jak i oderwaniu Kosowa. Gdy Putin zaczął porządkować państwo i gdy z sukcesem zakończył wojnę w Czeczenii, likwidując następnie czołowych czeczeńskich przywódców terrorystów, FR przestała być państwem satelickim, a zaczęła być samodzielnym kreatorem polityki międzynarodowej zgodnie z własnymi państwowymi i narodowymi interesami. NATO zaś po przyjęciu sierot-przystawek po UW zaczęło być narzędziem polityki USA przeciwko Rosji. Z tym, ze USA stara się realizować politykę rękami swych europejskich "sojuszników". Summa summarum kończy się to zwykle na wygłaszaniu gołosłownych deklaracji i przelewaniu z próżnego w próżne na tzw. Szczytach NATO, oraz szczerzeniu protez i prężeniu muskułów kolejnych skandynawskich sekretarzy generalnych NATO. Ciekawe, że tak się uwzięli na tych Skandynawów. NATO w dalszym ciągu funkcjonuje w starych strupieszałych, anachronicznych strukturach. Jak pisał w linku zapodanym przez Mundka ów "krakauer" (czyżby ziomal?) NATO już nie jest nawet papierowym tygrysem. Praktycznie nie obroni nikogo ani niczego. Teoretyzując, zanim by się ta rada naczelna zebrała, zanim by cokolwiek uradzili i wprowadzili w życie te protokoły to rosyjskie czołgi stały by na Łabą, jak kiedyś. Tylko, że wtedy były tam i nasze czołgi. Natomiast z innymi tezami "krakauera" zamieszczonymi w innych artykułach nie mogę się zgodzić. Po tym co wypisuje sadzę, ze to gość co wojsko, taktykę i strategię zna z tego co ew. przeczyta obejrzy, a przede wszystkim wygrzebie w internecie. Taki komputerowy "bóg wojny". Faktem jest, że prawdę mówiąc, w razie sprowokowania jakiejś idiotycznej awantury z Rosjanami nikt nas nie obroni, jak również nie obronimy się sami. Przy ogromnym długu publicznym, fatalnym zarządzaniu i kiepskim stanie gospodarki facet twierdzi, że 2% PKB to za mało i na obronność trzeba więcej. Kompletny idiotyzm. Większość państw UE, w tym także członków NATO ma budżety obronne mniejsze od naszego, a SZ nowocześniejsze i sprawniejsze od naszych. Dotyczy to państw porównywalnych obszarowo i ludnościowo, ale i tych większych i silniejszych. Tylko, że tam liczy się pieniądze i wydaje je z sensem, a nie od sasa do lasa marnotrawiąc środki. My nawet 5% PKB potrafilibyśmy rozpieprzyć. Pytanie czy mamy jakąś spójną koncepcję obronną poza idiotycznym, NATO nas obroni i liczeniem na sojuszników, szczególnie tego zza oceanu. Przecież mamy z nim granicę morską, tak jakby. Te różne pomysły; a może AK, a może Obrona Terytorialna. Chce tą OT zwalić na samorządy, tzn. takie wojsko sołtysa?! Pospieszono się z całkowitym uzawodowieniem, a i to zrobiono byle jak, no ale to temat na Armię, a to miało być o NATO i Rosji vs ISIS. Rosja nawołuje do szerokiej koalicji, z włączeniem USA. Też mi coś. To zagrywka stricte polityczna bo ani Putin, ani Ławrow głupcami nie są. Wiadomo, że z udziału USA nic nie będzie. Po pierwsze musiało by przyznać, że ich dotychczasowa polityka była do dupy, a tym samym do klęski i oddać inicjatywę i przywództwo Rosji. W dodatku jak słusznie stwierdzono, Obama nie ma mocnej pozycji politycznej u siebie no i okres wyborów. Co do ew. innych koalicjantów. W Europie nic nie zrobią, mają potężny problem z którym nie umieją sobie poradzić. Co najwyżej (jak i USA) mogą nie przeszkadzać. Istotna byłaby rola Turcji, ale tu z kolei mamy partykularne interesy (sprawa kurdyjska, mimo, że tam Kurdowie naprawdę walczą z ISIS). No i Izrael i Arabia Saudyjska przedziwny sojusz dwóch wrogów wymierzony w Syrię. Rosji pozostaje umacnianie armii rządowej Assada i jej wspieranie oraz Iran (to znaczący sojusznik), siły rządowe Iraku (lawirującego pomiędzy FR, a USA) i nieco symboliczne wsparcie ChRL. Przy znacznym wysiłku może udać się wyparcie ISIS z Syrii, ale wątpię co do jego likwidacji w Iraku. Armia iracka pokazała swą słabość. Wątpię czy uda się zmontować jakąś szeroką koalicję pod egidą ONZ. Ta wojna będzie się wlokła w nieskończoność.
_________________ Ceterum censeo Ukrainem esse Delendam
|