Cytuj:
I tak sie zastanawiam, czy zaistnienie pelnego koryta i wypasionych sklepow nie "napedza wyscigu" szczurow? Takie negatywne sprzezenie zwrotne aby walec nie musial za bardzo wszystko wyrownywac...umyslowo i fizycznie tez...
Mam nadzieje, ze kiedys ludziska zdadza sobie sprawe, ze wiecej jedzenia nie zezresz bez szkody dla siebie, trzeciego samochodu nie warto kupowac bo parkingu nie znajdziesz a od dokopywania innym zylakow dostana.
Kumie, się nie ma nad czym zastanawiać, to oczywiste. Ale, czymże te pełne koryta i wypasione sklepy są innym, niż swego rodzaju miarą sukcesu? Tyle lat zazdrościliśmy choćby Niemcom kakao w kolorowych torebkach i samochodów.. Dziś mamy i te samochody, i kakao.
Ludzie krzyczą o biedzie, a ja o priorytetach pisałam, czego Pan Barycki nie pojął, albo udaje że nie . I jak zechciałeś zauważyć, powiedz dziś tym wszystkim ludziom, że w imię dobra ludzkości mają zrezygnować z klimatyzacji, smartfonów, i skórzanych tapicerek w autach. W zamian za to, niech zrobią zrzutkę na głodne dziecko, którego tatuś woli pić i chodzić po zasiłki niż do pracy. Zaręczam Panu, że uznają Pana za wariata i na tym się skończy naprawianie świata.
U mnie w gminie, najbiedniejsi mieszkańcy otrzymują od burmistrza bony na zakup żywności. Nie wiem co ile i w jakiej wysokości, ale nie to jest istotne. Co kilka dni, pod Tesco stoją tacy z bonami i chcą je wymienić na gotówkę. A dlaczego? Ano dlatego, że za bony nie kupisz Pan alkoholu, ani papierosów.
Po zakupy staram się jeździć rano, mimo to parkingi zawalone autami naszych drogich bezrobotnych. O łykendach nawet nie wspomnę, podobnie dniach przedświątecznych. Szał gwizdka, tony żarcia, z którego 1/3 potem ląduje na śmietniku. Restauracje, knajpy, pizzerie na każdym rogu, nie potrafię zliczyć ile ich jest w mojej stosunkowo niewielkiej wsi. Każdy z tych lokali przędzie, każdy ma klientów. Za to bar mleczny uchował nam się jeden.
W szkole, każdy gówniarz ma telefon, czy coś tam innego za minimum 1000 zl. A na nogach Vansy za 300 zł. Na wycieczki nie jeździ się już na 3 dni do Krakowa, a do Londynu, na tydzień. A na praktyki do Włoch albo Hiszpanii. Moja Młoda właśnie na Hiszpanię trafiła, i choć w Poznaniu mamy zajefajny Instytut Logistyki i Magazynowania, to najwidoczniej trzeba nam nauki za granicą pobierać, ku aplauzowi dzieciaków, nauczycieli i rodziców.
Gdzie ta bieda ja się pytam?