splr pisze:
Sfeter, ja Cię lubię. Wincy takich. Pora skończyć XIX wiek. Ostatnio mój rodzony brat powiedział "Polska przecież mogłaby konkurować zdrową żywnością".
Powieka mi zaczęła kurwa furkotać jak ruski wentylator, ale spokojnie zapytałem go, czy wyobraża sobie, ile marchewki albo kartofli trzeba sprzedać Helmutowi albo Jeanowi, żeby kupić jedną lokomotywę, albo jeden rezonans magnetyczny?
Bo wicie speelerze, słabo coś musicie uświadamiać brata i nie ma się co dziwić chłopinie, że idzie najprostszą drogą do sukcesu.
I nie za bardzo rozumiem tę waszą powiekę...czemuż to ona zaczęła drgać? Że niby niemożliwe kupić lokomotywe za marchewkę?
Pacz Pan jak ten gupek Jeronimo Martins dorobił się na tej marchewce. I to polskiej. Kumasz Pan kuriozum? Chłop ma miliardy, bo sprzedaje polską marchewkę Polakom, a zyski wkłada do portugalskiej kieszeni, Nie przeceniaj Pan siły nabywczej marchewki.
Ale skoro tak marchewka Panu kością w gardle, to mamy jeszcze innego bogactwo w ilości nieprzebranej i tak samo lekceważone.
Wungiel, Panie, wungiel. Z niego też się śmieją, że nierentowny, że śmierdzi, że trzeba zamykać.
A pacz Pan:
http://omon.pl/biznes-i-finanse/505-pol ... -rewolucjaI widzisz Pan jak na niedocenianych rzeczach kasiorkę można trzepać.
Tylko, kurwa, trzeba chcieć i umieć. A nie wymachiwać pierdoloną szabelką i w patriotycznych butach chadzać z których snopki słomy wystają.