No! - to z Oldim mamy podobny stosunek do kościoła.
Z tym, że ja miałem trudniej. Po sprowadzeniu się do Częstochowy z Zielonej Góry gdzie mój stary reaktywował Aeroklub Zielonogórski, dostał polecenie aby to samo uczynić w Częstochowie, - zamieszkałem w domu, który był własnością kanclerza kurii biskupiej w Częstochowie. W linii prostej do klasztoru miałem 300m a i do szkoły musiałem chodzić przez teren klasztoru. W przedszkolu też indoktrynowany byłem przez zakonnice bo one go prowadziły. Poza tym, cała rodzina była bardzo katolicka. Nawet do mszy na Jasnej Górze przez miesiąc służyłem, dopóki mnie w zakrystii nie okradli......pewnie koledzy. Co prawdopodobnie miało spory wpływ na moją wiarę. No bo jak mógł bozia dopuścić, by na terenie kościoła złodziej bezkarnie.....etc,etc. Oczywiście dopiero parę lat później zacząłem kojarzyć, dlaczego ksiądz jadał półgęski bez względu na piątek nie piątek a mnie kazano pościć. Do mszy poszedłem służyć, bo wszyscy kumple z ulicy służyli i w niedzielę nie było co robić do południa. Ojciec do kościoła nie chodził bo w PZPR był - ale chyba i "w środku" też był czerwony bo go jego teściowa nienawidziła. Za to nas z bratem gnała na msze z nawiązką co miało ten skutek, że coraz bardziej mnie to wkurwiało. Pewnie dla tego, gdy tylko z pod skrzydeł rodziny wyrwawszy się natychmiast przestałem odwiedzać te przybytki tym bardziej, że zawsze mi pod nos podstawiali tacę i nigdy mi się nie udało "skręcić" dwu złotych, które mi babka dawała i następnie pilnowała, bym do koszyczka złodziejowi włożył. Jednak najbardziej chyba do odejścia od kościoła przyczynił się mój charakter: Zawsze byłem przeciwny "owczemu pędowi". Wszyscy w niedzielę do kościoła, - to ja wędkę i na ryby. I tak mi pozostało.Dużo później zacząłem się dopiero przyglądać poczynaniom kościoła co jedynie utwierdziło mnie, że wybrany kierunek jest właściwym.
Udało mi się również "nawrócić" małżonkę. Do tego stopnia, że zażyczyła sobie pogrzeb świecki stwierdziwszy, że nie życzy sobie, by ją jakiś pedofil chował.
Z dziećmi mam trochę problemu. Bo choć syn jest "normalny" ale synowa na zasadzie, - panu bogu świeczkę i diabłu ogarek. Tak więc trochę mnie jeszcze roboty czeka........
Zaloguj się
Zarejestruj się
FAQ
Szukaj
Ja tak uczciwie pracowałem na swoją opinię, że po przeprowadzce do małej, wiejskiej gminy ponad 5 lat temu swym czarującym obliczem tom spowodował, że nikt do chałupy na kolędę mi się nie pcha. Nawet próby podejścia nie było 
