Boruch pisze:
Wie Pan, jest to możliwe, ale chyba tylko wtedy gdyby Polska stała się czymś w rodzaju dzikich pól, amerykańskiej prerii zamieszkałej przez ludy koczownicze. W innym przypadku każde państwo, które współistnieje wraz z całym Światem nie pokusi się aby robić numery, które Pan tu sugeruje.
Bo widzisz Panie Boruchu, zastanawia mnie beztroska z jaką traktuje się falę emigracji. Nieliczni spece a pismaki
wcale, wspominają choć słowem, że oto zniknęło Polsce całe pokolenie. Ja bym powiedział, że dwa pokolenia bo
kilka milionów młodych ludzi którzy byli u startu kariery zawodowej, a teraz również ich dzieci które często już
urodzone za granicą, tamże chodzą do przedszkoli i szkół, stając się z naturalnych powodów tambylcami. Moje
wnuki niejako z automatu niestety, najpierw odzywają się po angielsku, a dopiero po chwili przechodzą na polski,
bo mają po kilka lat i samych anglojęzycznych kolegów w angielskiej przecież szkole. One już śnią i myślą po
angielsku, a Polska jest krainą z babcinych opowieści. Te dwa pokolenia są stracone dla Polski i tym samym dla
jej systemu emerytalnego. Skorzystają Brytole, Niemcy, Norki, Tulipany i Irysy, a Polska musi się bez tych kilku
milionów obejść. To i niż demograficzny musi spowodować zapaść systemu emerytalnego w najbliższych latach.
A czy mogą nie płacić? Mogą. Był w latach 90 tzw. "efekt tequila" w Ameryce Łacińskiej, kiedy np. w Argentynie
padły banki i ludzie potracili swoje oszczędności. Nie ma cudu, żeby rząd nalał z pustego i jak w kasie zbraknie dla
Rydzola, to tym bardziej nie będzie kasy i na emerytury. Nie ma się co łudzić, że jakaś międzynarodowa solidarność
nakaże finansować bankruta tym bardziej, że bankrut już zadłużony po kokardę. Ale póki co bal trwa, orkiestra gra
i kawalerowie w purpurowych sukienkach wycinają hołubce z radości, że dojna zmiana. Ale ta krowa kiedyś zdechnie.