Wielki Wezyr pisze:
W kolanko to sobie strzeliłeś ty.
Jak zwykle naciągasz fakty i rzeczywistość.
Gdzie są te duże straty materialne?
Nie ma praktycznie żadnych, nie mówiąc o dużych.
Naciągnąłeś jedno kolanko.
2. To wydarzenie lokalne. Gdzie ten bardzo duży obszar?.
3. Po kilku latach użytkowania popsuł mu się samochód.
Naprawa trochę kosztowała, ale jeździ nadal.
Podobnie rurociąg, po usunięciu usterki, powróci do zwykłej pracy.
To rzeczywiście całkowita katastrofa.
Urządzenia techniczne mają prawo ulegać awariom.
Nie jesteś inżynierem, A marynarzem.
Masz prawo pisać bzdury.
Jednak teraz naciagnąłeś staw skokowy.
Masz rację, punktu 4 też nie spełnia wydarzenie w Warszawie.
Naciągnąłeś drugie kolanko.
5. Też na siłę naciągasz. Co zresztą sam stwierdzasz, wymyślając przymiotniki na opisanie swojej tezy.
Drugi staw skokowy naciągnięty.
Jakby nie patrzeć, wybicie gówna w Warszawie nie wypełnia żaden z wymienionych punktów.
A więc nie jest w żadnej mierze katastrofą.
Podsumowując, ja sobie w nic nie strzeliłem, natomiast Twoje nogi przedstawiają katastrofalny
obraz.
Weź już się nie kompromituj dobrze?
Cytuj:
Gdzie są te duże straty materialne?
Nie ma praktycznie żadnych, nie mówiąc o dużych.
No co mam ci odpowiedzieć? Płakać czy śmiać się?
Cytuj:
2. To wydarzenie lokalne. Gdzie ten bardzo duży obszar?
Jak wyżej.
Ale może tak:
Lokalne to jest jak ci szambo na podwórku wybije i ogródek zaleje. Nie coś czego skutki, mniejsze czy większe, się ciągną od Warszawy do Płocka co najmniej.
Ja przynajmniej tam, gdzie widzę pewną nieprecyzyjność definicji jasno o tym piszę nie upieram się, zaznaczając, że jest tu duża przestrzeń do interpretacji i oceny.
Niemniej jednak, aby mieć pełne prawo do używania jakiegoś pojęcia językowego (słowa) tak aby nie nadużywać jego znaczenia wystarczy, że zdarzenie (rzecz) jakie nim opisujemy spełnia jedno jego słownikowe znaczenie.
W tym przypadku, to co się stało w Warszawie. wypełnia w 100% przypisane w słowniku języka polskiego pierwsze (czyli główne) znaczenie słowa katastrofa jako wydarzenia, w którym dochodzi do dużych strat materialnych To wystarczy. Nie muszą ginąc ludzie bo jest "lub" a nie "i" i nie musi nie być lokalne bo pierwsze znaczenie (definicja) nic o nielokalności czy lokalności nie mówi.
I każdy ma prawo używać słowa katastrofa do opisu wydarzenia, ok którym mówimy. Nawet jak jest z PiS.
Negowanie tego (i wyśmiewanie) to własnie bagatelizowanie, którego niby nie robisz.
Cytuj:
Nie jesteś inżynierem, A marynarzem.
No tak, ja ci w sumie od zawodu, wykształcenia nie wyjeżdżam. Np co Ty wiesz o polityce, prawie jak jesteś..., albo o edukacji jak nie jesteś.... O tym czy lepszy Mig czy eF a Armata od Abramsa jak czołgistą nie byleś czy lotnikiem. (To tylko przykład, ze byś znowu nie udowadniał, ze nic o Armacie nie pisałeś) Zakładam (może naiwnie), że każdy człowiek myśli i swoje wnioski, przemyślenia może mieć. Jak się z nimi nie zgadzam lub uważam za mylne to polemizuje. Opierając się i przytajając fakty lub opinie innych, fachowców.
Niestety nawet tu się mylisz.
Jestem inżynierem, na dodatek inżynierem magistrem. Taki mam tytuł zawodowy. Nie jestem inżynierem budownictwa to fakt. Ale to już specjalizacja. Ogólne zasady jakimi kieruje się inżynier w podejściu do tematu, problemu, są takie same.
Poza tym jako inżynier mam przynajmniej ogólna wiedzę z matematyki, fizyki, materiałoznawstwa, konstrukcji, zasad projektowania, działania urządzeń mechanicznych (w moim przypadku okręt, systemy uzbrojenia ale też i drenażu i inne) itp aby zrozumieć jak działają.
Minima programowe jakie musza spełnić uczelnie techniczne aby nadać tytuł inżyniera i magistra inżyniera są jednakowe. Ilość godzin z poszczególnych przedmiotów i ich zaliczeń. Rożnicę są bo przedmioty zawodowe, kierunkowe, specjalistyczne są innej.
Tyle, ze akurat w tym wypadku czy coś jest katastrofą oraz czy ktoś przesadza a inny bagatelizuje czy nie to nie ma znaczenia.
A przynajmniej w naszej części dyskusji ja nie pisze nic o stronie technicznej tego wydarzenia. Z Maupą i Kowalewem w sumie też bardzo ogólnie. I nie ma to zresztą większego znaczenia na to się stało i co dokładnie trzeba teraz od strony technicznej zrobić.
I też nie trzeba być inżynierem aby przynajmniej się zastanowić nad pewnymi rozwiązaniami. Np., że system zapasowy, awaryjny, dublujący powinien być w miarę możliwości jak najbardziej niezależny od głównego. A odcinki czegoś co budujesz gdzie dostęp jest bardzo utrudniony jak przyjdzie do uszkodzenia powinny być wykonane dużo lepiej, z lepszych materiałów i z większą starannością nić te gdzie ich obsługa naprawa jest łatwiejsza. Plot możesz sobie malować co roku ale już izolację fundamentów wykonujesz dużo staranniej. Bo przecież nie będziesz co rok, dwa je odkopywał i naprawiał.
Zresztą po co ja to wszystko piszę...