polar pisze:
Aga, przestań narzucać nam swój tok rozumowania.
Tobie jest dobrze, innym chujowo. Kwestia optyki.
Nikt nie wgłebia się w twoja, więc przestań innym regulowac ostrość.
Bo jak do tej pory odnosisz sie tylko do gównianych dróg i galerii handlowych, a nie do standardów życia ludzi.
A drogi, Moja Droga, i galerie nie są brane pod uwagę w
ocenianiu szczęścia społeczeństwa, bo to dość infantylne czynniki.
Jest parę instytutów na świecie, które trudnią się taką oceną. I mają swoją metodologie. I uwierz mi na słowo...nie ma w niej dróg ani galerii.
Przede wszystkim musza miec robocza definicje badanego fenomenu, zeby go badac jakakolwiek metodologia. Nastepnie musza w sekcji limitow wpisac, ze zaobserwowanych wynikow badania czy to metoda jakosciowa czy ilosciowa nie mozna generalizowac na inne populacje. Nastepnie uklonic sie z pokora I wskazac kierunek kontynuacji badania. Prosze nie traktuja nauki jako dogmatu. Sama opinia naukowca, ze trzeba koniecznie gdzies jechac na
weekend zeby czuc sie szczesliwym dyskwalifikuje ja/jego z przeprowadzania badania. Trzeba byc 100% obiektywnym, zeby badac jakikolwiek fenomen. Gdyby nauka kierowala sie wskazowkami opisanymi przez Ciebie, to bylaby
junk science.
P.S. Powodzenie w definiowaniu "szczescia"
Ostatnio badalam fenomen kolektywnej kognicji w grupie w ktorej pracuje I poruszalam sie w obszarze badania znacznie latwiej, bo sa opublikowane robocze definicje "kolektywnej kognicji".