Historia rządów kk w skrócie:
Cytuj:
Winne są wszystkie rządy – począwszy od Rakowskiego, z jego haniebną ustawą o stosunkach państwa z Kościołem i zapisaną w niej złodziejską komisją majątkową. Potem rząd Mazowieckiego, który oddał szkoły w pacht klerowi panoszącemu się tam bez umiaru i wstydu, pilnującemu, by na żadnej lekcji nie wychodzono poza dobre średniowieczne standardy obskurantyzmu i pogardy dla wszystkiego, co niekatolickie. Winne są i późniejsze rządy „negocjujące” konkordat i sypiące dolarowe konfetti na biskupie jarmułki. Winna jest cała klasa polityczna, uczestnicząca bez godności i przytomności w bezgranicznym i siermiężnym kulcie jednostki, który do wtóru z kultem czczonej niczym bogini matki Jezusa z Nazaretu w pseudoreligijności polskiego katolicyzmu niemalże zastąpił kult Boga.
Kolaborowali wszyscy – i zawsze pod tym samym pretekstem, że „oni” są za mocni, żeby z nimi walczyć. Bo za nimi rzekomo stoi lud. A sprawdził to kto? Czy choć jeden premier może się pochwalić godną postawą wobec Kościoła w jakiejkolwiek sprawie? Czy choć raz polski interes narodowy, zasada religijnej bezstronności państwa i zwykła ludzka sprawiedliwość wzięły górę nad serwilizmem, tchórzostwem i wyrachowaniem w relacjach z tymi, co tak skromnie zwą się świętym Kościołem katolickim? Czy choćby jeden polski polityk wysokiego szczebla kiedykolwiek zająknął się o o artykule 25. konstytucji, dekretującym bezstronność religijną państwa, a więc i jego świecki charakter?
Tutaj profesor Hartman już popłynął:
Cytuj:
Ale teraz wszystko się zmienia. Kolejny rząd, jaki nastanie po obaleniu reżimu PiS, będzie musiał podjąć to wyzwanie. Z tej drogi, z drogi wyzwolenia Polski spod watykańskiej okupacji, nie ma już odwrotu. Dość tysiąca lat przemocy, haraczu i szarogęsienia się po naszym kraju. Albo Polska wstanie z kolan (i to dosłownie) teraz, albo na wieki pozostanie watykańską kolonią, zaczadzoną przez zabobon, omdlewającą z pychy, szalejącą od kompleksów, obrażoną na cały świat, rojącą w czarciej malignie o „posłannictwie” i „przedmurzu”.
Jeśli klasie politycznej zabraknie odwagi, przegramy polską modernizację. Bo u źródeł prostackich, małomieszczańskich rządów cwaniaków, karierowiczów i nieuków jest właśnie Kościół, trwale i nieustająco świecący przykładem, że pycha, dogmatyzm, autorytaryzm i bezwzględna, niczym nieograniczona korporacyjna interesowność, chciwość i egoizm, pospołu z bezdenną hipokryzją oraz ignorancją to klucze do serc ludu i władzy nad ludem. Nie wierzę, że przegramy tę walkę. To zbyt straszne, żeby było możliwe. Nadchodzi czas konfrontacji z Rzymem – walki o godność polskiego państwa, o elementarną praworządność i równość praw wszystkich ludzi i wszystkich organizacji, Kościołów nie wyłączając.
No i co, kto się nie zna na polityce, ja?
Cytuj:
Dziś odwaga potaniała – i dobrze. Antyklerykalny przekaz stał się częścią idiomu całej opozycji. Posługuje się nim od niedawna PO i SLD. Pomogła pedofilia – wszak na nią wolno jeszcze się oburzać. A w ślad za gniewem skierowanym na to parszywe gniazdo zwyrodnialstwa idą kolejne jego fale – gniew na pazerność i bezprzykładne złodziejstwo, rozpanoszenie, sobiepaństwo i chamskie wtrącanie się do polskich spraw przez zaprzysięgłe sługi watykańskich monarchów. Aż chce się zapytać, gdzie byliście, politycy, choćby dziesięć, pięć lat temu? Gdzie byliście, gdy ludzie Palikota mówili otwarcie to, co wy wtedy nazywaliście „atakiem na Kościół”, a dziś sami powtarzacie, jak gdyby nigdy nic?