Boruch pisze:
Może z więzienia powinien zostać skierowany bezpośrednio na leczenie? Czy nasze prawo coś podobnego przewiduje, zwłaszcza, że były sygnały, iż zachowuje się nienormalnie,odgraża się. Nic nie jest w stanie z stu procentach zabezpieczyć nas przed takimi ludźmi, ale może natychmiastowe zajęcie się tym człowiekiem, leczenie i nie mielibyśmy tego co mamy.
Kłania się tu trochę PRL. W tamtym czasie MO interesowała się tymi, którzy wychodzili z więzienia. Do domu, nawet na bezczelnego przychodził często dzielnicowy i pytał rodzinę, gdzie jest synek, co robi, czy pracuje, czy się obija. Wzywano delikwenta do komendy przeprowadzano rozmowy ostrzegawcze. Wiem jak było bo miałem z takim ludźmi kontakt. Byli moimi sąsiadami, nawet kolegami. Dziś możemy o tym zapomnieć. Dziś delikwent wychodzi z pierdla przeważnie jeszcze bardziej zdemoralizowany niż był. Odsiedział swoje? Odsiedział. A jaki tego rezultat?
I to jest ta metoda o której wspominałem. Z pewnościa nie jest doskonała, traci trochę zamordyzmem, ale w czasach PRL-u zdawała w dużej mierze egzamin. Przynajmniej bandzior wiedział, że ma stały nadzór i że w każdej chwili może wylądować na dołku maximum na 48, co nie bardzo większości pasowało. Zatem starali sie raczej spokojnie siedzieć na dupach , chlać i klepać panienki po ..... Prawda też jest taka, że pismaki i elyty polytyczne nie nawoływały ludu bożego do eliminowania i jebania innych niż oni sami. Jak wcześniej w innych wątkach wspominałem - prekursorami nawołującymi do mordów byli
solidaruchy ryczące na ulicach podczas marszów i wieców "
a na drzewach zamiast liści będa wisieć komuniści" . Czyż wiele brakowało gdyby nie stan wojenny ? Odpowiedzcie sobie sami Szanowni.