kowalew pisze:
polar pisze:
I coś czego cyniczna szmata nie zrozumie.
Jacek Karpiński
Cytuj:
Przyjmowano mnie jak króla. Byłem tym zresztą bardzo onieśmielony. Miałem zaledwie trzydzieści kilka lat. Po studiach poprosiłem o możliwość odwiedzenia całej długiej listy firm i uczelni. UNESCO zgodziło się. W Caltechu witał mnie rektor ze wszystkimi dziekanami, w Dallas - burmistrz miasta. I wszyscy chcieli, żebym dla nich pracował, począwszy od IBM, a skończywszy na uniwersytecie w Berkeley. W San Francisco proponowano mi nawet stworzenie własnego instytutu".
Dlaczego nie został w USA, gdzie mógłby w pełni wykorzystać swoje możliwości?
"Nie wiem, czy można to nazwać patriotyzmem, ale ja po prostu chciałem pracować dla Polski. Zawsze wierzyłem, że ruscy kiedyś sobie pójdą. A technologia zostanie. Poza tym uważałem, że to nie byłoby w porządku – wyjechać na delegację i zostać. Spotkałem Polaków, którzy tak postąpili, i nie sądziłem, żeby to było uczciwe. Wiedziałem, że w PRL będę żył w niewoli, ale wierzyłem też, że normy moralne obowiązują niezależnie od sytuacji. I jeszcze jedno: nie mogłem zostawić mojej mamy" - powiedział w jednym z wywiadów.
Dzięki Ci Polar za ten cytat i niezrozumiałe zapewne dla naszych forumowych migrantów zachowanie Karpińskiego. Dodam może że pochodząc z patriotycznej rodziny był poważnie ranny w Powstaniu Warszawskim. I z kalectwa wyszedł za sprawą swojej niezwykłej dyscypliny wewnętrznej, uporu w samodzielnie prowadzonej rehabilitacji.
No ale nie wymagajmy od naszych migrantów aby mieli kręgosłupy niczym Karpiński
czy (ano właśnie wspomniany wyżej przez WLRa i nie wiem dlaczego ) ... Banach.
Banach odrzucił przed II WŚ propozycję migracji do USA w odróżnieniu swojego kolegi Stanisława Ulama który w czasie pobytu za oceanem dołożył swoją cegiełkę w Programie Manhattan. Banach zostając we Lwowie wolał być żywicielem wszy (w jakimś tak bardzo użytecznym jak na tamte czasy) Lwowskim programie.
I na koniec jeszcze uwaga do postu WLRa w ktrórym padło nazwisko Banacha.
Zaprawdę nie pojmuję jak można zestawiać osobę Marii Skłodowskiej i Stefana Banacha z kimś takim jak Miłosz. Nie do pojęcia, i dla mnie absolutnie nie do przyjęcia.
Karpiński i tak miał dużo szczęścia, jego w końcu, dziecko, mera 400, było produkowane na całkiem sporą skalę.
On sam socjalistycznej ojczyźnie przydałby się bardzo, gdyby państwo w którym się urodził było choć w połowie tak silne i niezależne jak СФРЈ.
Nie było, niezależność i stopień niepodległości ówczesnej Polski był i tak się zdaje większy niż dzisiejsza suwerenność.
Zabrakło siły państwa, wizji.
Inna sprawa że Jugosławii owa niezależność i szeroka współpraca z zachodem w rezultacie nic nie dała, bo nie mogła, to jednak inna historia.