Ale np w wielu miastach przyjęły się rowery dostępne dla miejscowej społeczności. Jakoś tak nikt ich chyba nie kradnie. Tylko, że rowery dziś już każdy ma w domu i to po kilka. A hamaki? No, hamaków ma niewiele osób. I może stąd to wynika? Trza by załatwić sprawę jakimsiś sposobem.
Trzeba było najpierw rozprowadzić w mieście hamaki za przysłowiową złotówkę. Tak w ramach socjalnych potrzeb społecznych. Może Kaczyński dawać 500+, może gmina, powiat, miasto z własnych funduszy rozdawać mieszkańcom hamaki. W ten sposób zapotrzebowanie na hamaki jest zabezpieczone. Rynek nasycony. I wtedy dopiero trzeba było rozwiesić hamaki w parkach dla tych, którzy, np umęczeni załatwianiem sprawunków w mieście, będąc na spacerze z wnuczkiem, wnuczka chcieliby trochę poleżeć i pobujać się.
Takiego mam właśnie pomysła i sposób na mokre paluszki naszych rodaków. Można również postawić przy każdym hamaku radiowóz z dwoma posterunkowymi jak przy pomniku smoleńskim. Tylko ten pomysł jest chyba kosztowniejszy, bo policja zajęta pilnowaniem hamaków w parkach odkryłaby inne części miasta i dochodziłoby do napadów na sklepy z hamakami, które by bestialsko zostały skradzione.