ryba pisze:
@Jerzuś: a Ty, najmilejszy, nie widzisz w jakie buty chce się Urbana ubrać i nas przy okazji, oraz mimochodem?
Jerzy Cieślański pisze:
Pan się nie zraża. Na forum dominuje już frakcja emerytów wczesnego kapitalizmu. Czas leci. Teraz sprzedawczyki i geszefciarze z platformy są idolami naszych komunistycznych wnuków i dzieci.
barycki pisze:
A najgorsze skuwisyny, to socjaldemokraci i humaniści, tych nie warto lać po pyskach, u nich we łbach nie ma już odrobiny mózgu, a tylko sama ropiejąca zgnilizna, tych powierzam Panu do wyłącznej dyspozycji.
W umyśle Pani Ryby zdają się zderzać dwie myśli. Pierwsza brzmi: Popieramy Redaktora Urbana. Ale druga mówi: My z komuną nie mamy nic wspólnego. Źródłem tej drugiej myśli jest strach, że ktoś mógłby nas z komuną jakoś łączyć i zacząć nami pogardzać. Bo przecież "wszyscy wiemy", że komuna zasługuje jedynie na pogardę.
Konfrontacja wspomnianych dwóch myśli z rzeczywistością prowadzi do rozwoju czegoś na kształt schizofrenii. Konstruowania sobie własnych światów, własnych filtrów nakładanych na rzeczywistość, których celem jest jak najsilniejsze odseparowanie się od pogardzanego przez wszsytkich komunizmu.
Efektem tych wysiłków są rozmaite łamańce myślowe, obserwowane w postach Pani Ryby. Być może wkrótce dowiemy się więc, że Redaktor Urban był potencjalnym zbawieniem i reformatorem realnego socjalizmu i mężem opatrznościowym PRL. I że w stanie wojennym był internowany razem z Adamem Michnikiem, a słynne konferencje prasowe robił podstawiony aktor. A odbywały się co tydzień, a nie codzienne, bo charakteryzacja aktora była sprawą zbyt skomplikowaną.
Żarty na bok.
Sądzę, że moje zaproszenie na bloga wywołało niesmak i protest Pani Ryby i jej podobnych z prostej przyczyny. Ja odrzuciłem samą bazę, samą przyczynę, samo źródło wspomnianej schizofrenii. Mianowicie powiedziałem wszem i wobec:
"Komuna nie zasługuje na pogardę. Nigdy nie przestałem być komunistą. Z opozycją demokratyczną walczyłem z pobudek ideologicznych"
Pogląd ten jest dla Pani Ryby i jej stronników wyjątkowo niebezpieczny. Po pierwsze pokazuje, że ich energia psychiczna zużyta na uciekanie od rzeczywistości została zmarnowana. Że można żyć inaczej. Z otwartą przyłbicą, z dumnie podniesionym czołem, bez strachu, że ktoś mógłby "i Urbana i nas mimochodem ubrać w niegodne buty". Po drugie istnieje ryzyko, że taka dumna postawa mogłaby przynieść jej proponentom więcej szacunku ze wszsytkich stron, niż kluczenie, udawanie, odcinanie się i przepraszanie.
A z mojego doświadczenia wynika, że tak właśnie się dzieje. Że właśnie moja duma i otwartość wobec przeszłości zaskarbiała mi szacunek. Ze wszytkich stron politycznego spektrum, również tych skrajnych.
Dlatego pozdrawiam Pana Jana Cieślańskiego za jego diagnozę mówiącą, że "Teraz sprzedawczyki i geszefciarze z platformy są idolami naszych komunistycznych wnuków i dzieci". Ale warto sobie przypomnieć, że wynika to z faktu, że nie daliśmy naszym wnukom i dzieciom odpowiedniej ideologii, której te mogłyby się chwycić. Zostało tylko aideologiczne SLD, będące kopią PO z lewicowym odchyleniem. A nawet dzieci przecież wiedzą, że nie należy wybierać kopii, jeśli można mieć oryginał.
Pana Baryckiego zaś zapewniam, że jego diagnozę o "socjaldemokratach i humanistach" głęboko popieram. Niestety, diagnoza ta nie jest nowa. Podobne rzeczy, o ile mnie starcza, sklerotyczna pamięć nie myli, pisali już Lenin w "REWOLUCJA PROLETARIACKA A RENEGAT KAUTSKY" oraz Róża Luksemburg w "Kryzysie Socjaldemokracji".