Dziennikarze łapówkarze
Skorumpowane media na celowniku CBA.Kod:
Mariusz B., dziennikarz, a następnie prezes Radia Olsztyn w latach 2011–2016, usłyszał we wrześniu zarzuty korupcji. Wcześniej zatrzymany został Jarosław K., były dyrektor TVP, który za łapówkę miał zlecać podwładnym przygotowywanie materiałów przedstawiających w pozytywnym świetle biznesmena, którego Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało razem z nim.
Na wolności, bez żadnych zarzutów, wciąż pozostają jednak dziennikarze i wydawcy, którzy za pieniądze pomagali m.in. szefowi Amber Gold czy bohaterom afery podkarpackiej.
CBA w akcji
Były dyrektor TVP Olsztyn Jarosław K. został zatrzymany przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego w marcu br. Funkcjonariusze CBA zatrzymali razem z nim biznesmena Wojciecha K. Obaj usłyszeli zarzuty o charakterze korupcyjnym.
A. z TVP związany był przez 20 lat. Szefem został w 2005 roku. W kwietniu ub. został zdegradowany i zatrudniony tam na stanowisku głównego specjalisty.
Mechanizm korupcyjny miał wyglądać następująco: szef TVP, w zamian za łapówkę od biznesmena, zlecał podległym mu dziennikarzom przygotowywanie materiałów na temat przestępcy z Olsztyna, Piotra M. ps. „Troll”.
– „Troll” to przestępca z Olsztyna, który pod koniec lat 90. działał w grupie zajmującej się porwaniami i haraczami. Skazany za to został na 25 lat pozbawienia wolności. W 2015 roku Sąd Okręgowy w Elblągu miał zdecydować o wypuszczeniu „Trolla” na wolność. Jarosław K. w zamian za łapówkę od Wojciecha K. kazał przygotować podległym dziennikarzom materiały, które miały wpłynąć na decyzję sądu. Ostatecznie „Troll” nie wyszedł na wolność – informował portal TVP info.
Zlecane materiały miały również przedstawiać w pozytywnym świetle samego Wojciecha K. Wielowątkowe śledztwo w tej sprawie prowadzi delegatura CBA w Białymstoku oraz Podlaski Wydział Zamiejscowy Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej.
We wrześniu br. CBA zatrzymała również Mariusza B., prezesa Radia Olsztyn. Oprócz niego zatrzymany został Henryk Ł, były członek zarządu tego radia. B. był dziennikarzem i wydawcą Radia Olsztyn, później w latach 2011–2016, pełnił funkcję prezesa.
– Wszystkim osobom zatrzymanym postawiono zarzuty korupcyjne. Z nieoficjalnych informacji wynika, że chodzi o wręczanie i przyjmowanie łapówek przy załatwianiu pracy – informował branżowy portal WirtualneMedia.pl.
Prokuratura zgodziła się na zastosowanie poręczenia majątkowe i zwolniła wszystkich podejrzanych.
Mafia w mediach
Mimo zdecydowanych działań CBA wobec byłego dyrektora TVP czy prezesa Radia Olsztyn funkcjonariusze wciąż ostrożnie podchodzą do sytuacji, gdy w aferę zamieszani są dziennikarze i ludzie mediów.
Grupa „wprostowska”
Najlepiej udokumentowanymi przypadkami dwuznacznej działalności dziennikarzy i ich szefów, które stały się przedmiotem zainteresowania CBA i ABW, są sprawy dotyczące firmy PMPG (wydawca tygodników „Wprost” i „Do Rzeczy”) oraz jej właściciela, Michała Lisieckiego.
Jak ujawniliśmy w „Gazecie Finansowej”, Lisiecki wykorzystywał swoje media m.in. do ratowania szefa Amber Gold, którego firma reklamowała się w jego pismach. – Cześć Marcin, Michał Lisiecki z tej strony. Słuchaj, jakoś mogę wesprzeć, pomóc bilansować trochę informacjami to, co macie w mediach? – czytamy w jednym ze stenogramów rozmowy Lisieckiego z Marcinem P., zabezpieczonej przez ABW. Lisiecki doradzał P. „walenie w KNF”. Z kolei jego dziennikarze publikowali materiały, sugerujące, że KNF chce zniszczyć Amber Gold. Gdy sytuacja była nie do uratowania, przerzucali zainteresowanie na zatrudnionego w OLT syna ówczesnego premiera, kupując tym samym czas dla aferzysty.
W latach 2012–2014 Lisiecki kilkukrotnie został złapany na składaniu spółkom Skarbu Państwa „specyficznych” ofert. W zamian za sute kontrakty jego dziennikarze mieli rezygnować z nieprzychylnych publikacji. Gdy prezesi stawiali opór, pracownicy Lisieckiego robili swoje. Były to: Totalizator Sportowy (2 mln złotych za kontrakt reklamowo-promocyjny – przełom grudnia 2012 r. i stycznia 2013 r.), PKP (ok. 1,7 mln zł za usługi reklamowe – maj 2013 r.), Polskie Sieci Elektroenergetyczne (ok. 3 mln złotych za medialną promocję – przełom grudnia 2013 r. i stycznia 2014 r.). Wkrótce po tym, jak procederem zainteresowały się CBA i ABW media Lisieckiego rozpętały tzw. aferę podsłuchową.
– Wszystko wskazuje na to, że w polskich mediach w latach 2012–2015 działała zorganizowana grupa o charakterze wymuszeniowo-rozbójniczym. Dziennikarze-cyngle bezwzględnie niszczyli firmy i ludzi, którzy nie chcieli współpracować z ich wydawcą lub których niszczenie zlecał Michał Lisiecki. Tych, którzy płacili milionowe stawki, najczęściej prezesów spółek Skarbu Państwa, opisywano jako rewelacyjnych i wspaniałych menadżerów. Tych, którzy się opierali – bezwzględnie niszczono – komentowali sytuację byli dziennikarze śledczy, obecnie właściciele firmy PR – Rafał Kasprów i Maciej Gorzeliński.
Redaktor naczelny „Newsweeka” Tomasz Lis stwierdził natomiast, że bliskie obecnej władzy pismo „Do Rzeczy” Michała Lisieckiego powstało za pieniądze z Amber Gold. – W normalnym kraju to byłby koniec gazety – komentował Lis.
– W czasie, gdy prokuratura i służby dobierały się do skóry oszustowi, zaczął on spiskować z właścicielem „Wprost”, aby odsunąć w czasie zabezpieczenie przez organy państwa jego majątku. Sposobem, który panowie przedsięwzięli, było przygotowanie przez dziennikarzy „Wprost” uderzenia w premiera poprzez uwikłanie w sprawę jego syna, pracującego w OLT Express. W tym celu Marcin P. dostarczył wszystkie e-maile, umowy, bilingi odnoszące się do pracy Michała Tuska, a ten podjął się realizacji zadania. (…) Uderzenie w M. Tuska dało oddech medialny właścicielowi Amber Gold. Jak wynika z podsłuchów, właściciel „Wprost” wiedział o wpisaniu Amber Gold na listę ostrzeżeń KNF i organizował na prośbę Marcina P. medialną nagonkę na ten organ państwa, który ostrzegał Polaków przed lokowaniem pieniędzy w tej firmie – ocenił sytuację mecenas Roman Giertych i zaapelował do komisji śledczej badającej sprawę Amber Gold o przesłuchanie właściciela „Wprost” w sprawie organizowanej wspólnie z Marcinem P. nagonki na KNF.
Człowiek człowieka Burego
Jeszcze innym przypadkiem jest obecny dziennikarz „Gazety Polskiej” Piotr Nisztor. Nisztor, wchodząc w posiadanie informacji na temat działalności grupy rzeszowskiej, w tym znajomych byłego szefa PSL Jana Burego, zamiast ujawniać aferę, po wysyłaniu pytań i rozmowie z opisywanymi, przyjmował od nich dobrze płatne stanowiska.
– W lipcu 2012 przekazałem Nisztorowi informacje dotyczące Jana Burego oraz związanych z nim przedsiębiorców. Piotr nie zrobił żadnego użytku z tych materiałów, a kilka miesięcy później został pracownikiem w spółce syna jednego z tych biznesmenów, który zaczął także wydawać jego tygodnik. Mam prawo powiedzieć, że ta wiedza została wykorzystana przez Piotra Nisztora dla osiągnięcia osobistych korzyści – wyjawił na antenie TVP info red. Jan Piński.
– Poseł Józef Rojek (Solidarna Polska) w grudniu 2013 r. wystosował zapytanie do ministra gospodarki m.in. w sprawie niejasnych biznesowych powiązań posła Burego. Stwierdził, że spółka wydająca „7 Dni Puls Tygodnia” (Nisztor został szefem tego pisma – red.) jest powiązana z firmą energetyczną Elektrix, wspieraną przez Jana Burego w okresie, kiedy był wiceministrem skarbu. Jan Bury został potem blogerem tygodnika, a na łamach jego nazwisko pojawiało się wyłącznie w pozytywnym kontekście. Znajomy Nisztora pamięta, że krótko przed powstaniem tego tygodnika Piotrek atakował Burego pytaniami. (…) Nisztor był współautorem publikacji „Rzeczpospolitej” o nagranej przez biznesmena Sławomira Julkego rzekomo korupcyjnej rozmowy z Karnowskim. Dopiero po kilku latach prezydent Sopotu został oczyszczony z zarzutów, a nagranie okazało się zmanipulowane. W tamtym czasie Nisztor triumfował, że udało się tak sprytnie prezydenta dojechać – wspominał tamte wydarzenia dziennikarz śledczy Piotr Pytlakowski.
Wobec działalności dziennikarza „Gazety Polskiej” podejrzenia ma również były policjant CBŚ Jarosław Pieczonka. Tygodnik „Polityka” tak opisywał sprawę: – (Nisztor) Pytał mnie o materiały na Krauzego – ujawnia Jarosław Pieczonka, były policjant CBŚ z Trójmiasta. – Czego konkretnie szukasz, chciałem wiedzieć. Wszystkiego, co będzie kompromitujące, odrzekł. Nie pomogłem mu. Pieczonka przez jakiś czas utrzymywał kontakty z Nisztorem, ale potem je zerwał, bo, jak mówi, zaczął podejrzewać, że ten człowiek tylko udaje dziennikarza, a prawdziwy cel swoich poczynań skrzętnie ukrywa. Zbiera haki na ludzi i traktuje je jak trofea, ale nie do publikacji. – Po co to robi? Mogę się domyślać, że dla jakiś innych korzyści – mówi były funkcjonariusz. – Rzeczywiście Piotr Nisztor zdyskontował tę wiedzę. W mojej obecności uzgodnił w 2009 r. z ówczesnym wicedyrektorem PR Prokomu, że zaprzestanie atakowania Krauzego za pomoc w przygotowaniu programu telewizyjnego. Projekt ten został zrealizowany i wyemitowany w telewizji publicznej w 2009 r. pt. „Na tropie” – mówi Jan Piński, redaktor naczelny „Gazety Finansowej”. Nisztor dotrzymał słowa i nie atakował już Krauzego – podsumowuje Piński.
Grzegorz Jakubowski