Skorpion13 pisze:
Za jazdę bez uprawnień - grzywny od 5 tysi w górę i ewentualnie przepadek narzędzia przestępstwa.
Czasem jednak przepis jest debilny.
Było tak.
Zachciało się mnie zrobić prawo jazdy. Zrobiłem odpowiednie badania u felczera i zapisałem się na obowiązkowy kurs jazdy.
Zależało mi co prawda na kat. "B" ale z marszu machnąłem sobie też kurs na "A". Po kursie poszedłem na egzamin. Zaliczyłem
teoretyczny na obydwie kategorie i rozpocząłem nierówną walkę z egzaminatorem o zdanie ale nie danie. Trzy razy mnie oblali:
Za niezapięcie pasów na placu, za ręczny złośliwie podciągnięty o jeden ząbek i o dwa palce różnicy przy parkowaniu bokiem.
Trochę to potrwało i jak w końcu zdałem kat. "B", to nadeszła późna jesień i pierwsze przymrozki a więc sezon jazdy motorami
zakończono. Wiosenny sezon wypadał już niestety po upływie 6 mcy od mojego egzaminu teoretycznego, więc olałem sprawę
bo nie chciało mi się zdawać go ponownie. I tak kilka lat jeździłem samochodem, aż w wyniku kilku splotów okoliczności zostałem
posiadaczem motocykla typu "cruiser". Mam dar do jeżdżenia wszystkim co ma kółka, więc szybko ogarnąłem i ruszyłem w trasy
na prawie dziesięć lat, ale bez uprawnień.
I teraz pytanie: Czy jako kierowca samochodu i użytkownik tych samych dróg po których poruszają się motocykle, znam przepisy
ruchu drogowego by móc jeździć motocyklem, czy muszę po raz kolejny odpowiadać na debilne pytania o częstotliwość migania
kierunkowskazów i wymiar tablicy rejestracyjnej? Czy sam fakt, że mam prawo jazdy "B", odbyłem kurs jazdy motocyklem i to,
że na nim jadę bez przewracania, nie powinno wystarczyć abym mógł się nim legalnie poruszać? Czy też powinienem zapłacić
5 tysięcy grzywny i motor stracić?
Fakt posiadania prawa jazdy kat B i zaliczony kurs jazdy motocyklem, oczywiście powinien wystarczyć, ale co ja tam wiem.
Mało tego uważam że ośrodki egzaminacyjne w przypadku amatorskiego prawa jazdy są zupełnie zbędne, egzamin powinno się zaliczać tam gdzie prowadzono szkolenie, podpis i indywidualna odpowiedzialność tego który szkolił delikwenta, znakomicie wystarczy w każdym przypadku, ostatecznie to instruktor najlepiej wie kogo z pod swoich skrzydeł wypuszcza, kilera czy kierowcę.