Wielki Wezyr pisze:
Było oczywiste, że w zaistniałych okolicznościach Krym nie może zostać w rękach ukraińców.
Odbyło się to w najkulturalniejszny, możliwy sposób.
Co do kultury a przede wszystkim prawnego uzasadnienia nie tylko ja mam wątpliwości. Moje odczucia to nic, ale ważne jest przestrzeganie prawa o czym Rosja też wielokrotnie mówi. Putin wypomina.
Moim zdaniem w momencie rozpadu ZSRR wielkim błędem było pozostawienie Krymu w terytorium Ukrainy. Takie granice miała Ukraińska Socjalistyczna Republika Radziecka. Sami Ukraińcy nie przewidzieli konsekwencji. Nie przewidzieli, że już wkrótce będą mieli z tego tytułu problemy.
8 grudnia 1991 roku zawarto układ białowieski. Traktat ten głosił, że ZSRR jako podmiot prawa międzynarodowego i byt geopolityczny przestał istnieć, a powstałe w jego miejsce suwerenne kraje powołują Wspólnotę Niepodległych Państw. Układ podpisali: ze strony Ukrainy – Łeonid Krawczuk, ze strony Rosji – Borys Jelcyn, a ze strony Białorusi – Stanisław Szuszkiewicz. Tak więc klamka o terytorialnej przynależności Krymu, choć ze statusem autonomii zapadła. Rosjanie mogą tylko sobie w brodę pluć. A ściślej mieć pretensje do Jelcyna. Zawieranie kontraktów międzynarodowych to w świecie cywilizowanym rzecz święta. Kto je łamie, podważa przynależność do tego świata.
Dla uzupełnienia:
Memorandum budapeszteńskie – porozumienie międzynarodowe niemające statusu traktatu podpisane w grudniu 1994 roku w Budapeszcie, na mocy którego Stany Zjednoczone, Rosja i Wielka Brytania zobowiązały się do respektowania suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy, oraz powstrzymania się od wszelkich gróźb użycia siły przeciwko jej niepodległości i integralności terytorialnej, a Ukraina zobowiązała się do przekazania strategicznej broni nuklearnej Rosji i przystąpienia do układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej.
Tak więc nie jest całkiem tak jak piszecie.