Finał bzdur.
Głupio było się przyznać od razu.
Lepiej było siać kretyńską propagandę i szczuć na Rosję.
Szwedzi szukali rosyjskiego okrętu podwodnego, cały świat patrzył. Po latach wyszła na jaw prawda Był niewielki cywilny jacht i zagubiona boja badawcza. Nie było żadnego "uszkodzonego rosyjskiego okrętu podwodnego". Tak można podsumować wielką aferę i poszukiwania, które w 2014 roku postawiły na nogi całą Szwecję i istotnie pomogły zwiększyć wydatki na siły zbrojne. Ostatni akapit tej historii napisała gazeta "Sveden Dagenbladet", publikując informacje z tajnego raportu.
Z tego, co napisali dziennikarze, wynika, iż wojsko i ministerstwo obrony znało prawdę od wiosny 2015 roku, a po kilku miesiącach poznał ją też parlament. Sprawa została jednak uznana za tajną i nie poinformowano opinii publicznej. Do teraz.
Głównym dowodem na rzekomą obecność obcego okrętu podwodnego na wodach terytorialnych Szwecji był sygnał akustyczny wychwycony przez wojsko. To on spowodował mobilizację lokalnych sił i intensywne poszukiwania intruza wśród wysp w pobliżu Sztokholmu. Akcja wojskowa wywołała wielkie poruszenie wśród cywilów i szybko pojawiły się zdjęcia rzekomego "okrętu podwodnego" czy relacje świadków, którzy "na pewno" go widzieli. W mediach niemal jednoznacznie pisano o "uszkodzonym rosyjskim okręcie podwodnym wzywającym pomocy".
Jednak, jak opisuje "SvD", odebrany sygnał został błędnie zinterpretowany. Miała go przechwycić załoga okrętu podwodnego typu Sodermanland i zakwalifikować jako pochodzący z obcego okrętu podwodnego. Na tej podstawie wszczęto poszukiwania. Ten sam sygnał odebrała później załoga nowszego okrętu podwodnego typu Gotland i, dysponując nowocześniejszym sprzętem, wykonała lepszej jakości nagranie, które po dokładnych analizach pozwoliło zrozumieć błąd.
Otóż był to sygnał akustyczny wysłany przez statek hydrograficzny Szwedzkiej Administracji Morskiej do zakotwiczonej na dnie boi meteorologicznej. Wykryto jakąś usterkę w jej działaniu i chciano ją zbadać oraz ewentualnie naprawić. Sygnał ze statku nakazywał boi wynurzenie się.
Co istotne, szwedzkie wojsko wiedziało o istnieniu boi, ponieważ też korzystało z danych przez nią zbieranych. Wiedziało też o sygnałach akustycznych używanych do jej obsługi. Jednak z jakiegoś powodu najpierw nie rozpoznała ich załoga okrętu podwodnego, a potem, dopiero po długich analizach, poprawnie je zinterpretowano.
Znacznie wcześniej, bo jeszcze w 2015 roku, wojsko stwierdziło, że zdjęcia wykonane przez cywila z brzegu, mające rzekomo przedstawiać kiosk wynurzonego miniaturowego okrętu podwodnego, przedstawiają zwykły jacht motorowy o nazwie "Time Bandit".
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... t8wKRUNKfE