A wesoły autobus zapierdala dalej.
Okazuje się, że podczas ubiegłorocznego szczytu NATO tylko Barack Obama mógł czuć się naprawdę bezpieczny. Bo jako jedyny ochraniany był przez funkcjonariuszy amerykańskiego Secret Service, a nie polskiego Biura Ochrony Rządu. Pracownicy polskiej formacji łamali bowiem procedury: pracowali za długo, nie dosypiali, a za kierownicami ochronnych aut siadali nawet... mechanicy.Kilkanaście godzin za kierownicą, potem trzygodzinna drzemka w samochodzie lub na karimacie obok niego i od razu kolejny dzień służby – tak według Wirtualnej Polski wyglądała praca funkcjonariuszy BOR podczas ubiegłorocznego szczytu NATO. Biuro Ochrony Rządu odpowiadało wtedy za bezpieczeństwo przybyłych na szczyt głów państw, w tym prezydenta Francji Francois Hollande'a, premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona i kanclerz Niemiec Angeli Merkel. I choć ostatecznie do tragedii nie doszło, informacje przekazane Wp.pl przez funkcjonariuszy BOR wskazują, że niewiele brakowało.
Skandaliczne zaniedbania Biura Ochrony Rządu
Po pierwsze, pracownikom Biura Ochrony rządu nikt nie zapewnił miejsc noclegowych. – Większość spała w samochodach. Ale co to za spanie. Wyczekiwaliśmy bardziej. W „Pentagonie” (tak potocznie mówi się o siedzibie BOR – przyp. red.) mogliśmy się umyć, zmienić koszulę. O 5 rano trzeba było być na nogach, bo dowództwo wymyśliło, że mamy być w gotowości dwie godziny przed operacją, a nie godzinę, jak zawsze – mówił Wp.pl jeden z funkcjonariuszy.
Ci, którzy wozili VIP-ów, i tak mieli szczęście, bo BOR-owcy odbywający służbę na Stadionie Narodowym nie zjeżdżali na noc do siedziby Biura. – Zostali tam do następnego dnia w tym samym garniturze i samej koszuli.
To jednak nie wszystko. Ze względu na brak wystarczającej ilości kierowców na czas szczytu NATO zostawali nimi... mechanicy. Jak przekonuje w rozmowie z dziennikarzem Wirtualnej Polski jeden z funkcjonariuszy BOR „pod uwagę był brany każdy, kto był żywy i miał prawo jazdy”. Mechanicy masowo przechodzili więc badania i podchodzili do egzaminu z jazdy. A założenie było takie, że mają zdać.
Co więcej procedury miały być naginane świadomie, a BOR-owcy zgadzali się na to, bo za nadgodziny była obiecana premia.
http://m.newsweek.pl/polska/funkcjonari ... aign=fb_nw