Prywatyzacja państwa przez pisdzielców. Ja pierdolę, jak można popierać tę bandę złodziei...
„Różne osoby w państwie mają prawo do korzystania z transportu lotniczego. Chcemy skończyć z fikcją. Choćby ze względów bezpieczeństwa czy oszczędności czasu. Możliwość szybkiego przelotu do Krakowa, Gdańska czy Szczecina zwiększa bezpieczeństwo VIP-a i daje mu więcej czasu na pracę w Warszawie. Bo transport lotniczy jest bezpieczniejszy niż jazda kolumny”– stwierdził w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” wiceminister MON Bartosz Kownacki.
„Wprowadzamy system elastyczny. Dostosowany do rzeczywistości. Nieprawdą jest, że status HEAD znika. Pojawia się za to status STATE dla lotów państwowych. Wyjaśnię przy okazji, że w praktyce one między sobą różnią się jedynie przywilejem – i to zwyczajowym – pierwszeństwa przy starcie maszyny i jej lądowaniu. Cała reszta pozostaje bez zmian. Chciałbym, aby w momencie wejścia do służby Gulfstreamów i pierwszego boeinga 737 powstała nowa instrukcja dotycząca lotów najważniejszych osób w państwie”– wyjaśnił swoją tezę Kownacki.
Na pytanie osoby prowadzącej wywiad, cytuję:
„Jak rozumiemy, pan oficjalnie mówi, że powinniśmy zaakceptować doloty najważniejszych polityków na weekend do domu maszynami wojskowymi czy też wynajmowanymi od LOT-u? Chodzi o legalizację tego, co do tej pory było piętnowane przez prasę?”
Wiceminister MON odpowiedział:
„To moje prywatne zdanie. Dziś prezydent czy premier mają do dyspozycji trzy samoloty o statusie HEAD. Godzina lotu Gulfstreama jest dużo tańsza od kosztów innych platform, a jednocześnie samoloty są i tak w ciągłej gotowości, za które ponosimy określone koszty”.
Na kolejne pytanie dziennikarzy:
„Chcielibyśmy jeszcze raz to od pana usłyszeć: legalizujemy podniebne taksówki dla najważniejszych osób w państwie?”
Kownacki odpowiedział:
„Z mojego dwuletniego doświadczenia na stanowisku wiceministra, na normalnych zasadach, nieparaliżujących ruchu powietrznego, tak. Skończmy z fikcją i udawaniem. I nie nazywałbym tego podniebną taksówką. Prezydent czy premier są osobami ochranianymi 24 godziny na dobę także wtedy, kiedy nie mają służbowych spotkań czy zwyczajnie w świecie odpoczywają. Uważam, że gdy prezydent leci i wraca z Krakowa, czy gdy Tusk leciał i wracał z Gdańska – to była normalna sytuacja. Politycy mają specyficzną pracę w nielimitowanym wymiarze czasu i nie kończą o 16 czy 17. Nie mówimy zatem o przywileju czy gadżecie, tylko o narzędziu, które pozwala sprawnie wykonywać pracę. Życie najważniejszych osób w państwie to nie tylko to, co widzimy w mediach, ale przede wszystkim ciężka codzienna praca od rana do późnej nocy, dziesiątki spotkań tygodniowo, zawsze w deficycie czasu przy dużej presji i z olbrzymią odpowiedzialnością. Niech polityk pełniący najważniejsze funkcje w państwie ma też czas spotkać się z rodziną, poczytać książkę lub cytując niektórych poharatać w gałę. Wszystko to, by następnego dnia przyjść do pracy i wydajnie służyć państwu. Życie prezydenta, premiera, ministra czy marszałka Sejmu i Senatu to nie jest sielanka, tylko ciężka harówa. Lepiej poświęcić czas na pracę niż go tracić na przejazdy..”
|