maerose pisze:
Łomatkobosko, teraz będziemy wkraczać na jedynie słuszną drogę polskiej martyrologii, ile jeszcze kurwa wieków mamy to rozpamiętywać?
Przecież z Niemcami prowadzimy politykę (teraz kulejącą) i handel?
Po kiego wała szukamy sojusznika za oceanem, kiedy blisko jest piękny rynek zbytu, źródło gazu i benzyny i mocarstwo militarne też?
O nic innego mi nie chodzi przecież.
Mam się tłumaczyć ze swojej sympatii do Rosjan?
Wypchnij się.
A czy się dopytywam o waćpani powody onej sympatii?
Tłomaczę jeno, skąd bierze się niechęć wielu Polaków.
I owszem, do Niemców również. Tyla, że z Niemcami od lat mamy
jako takie poprawne stosunki, a z Rosją nie. Wina jest nie tylko po
naszej stronie, ale też po rosyjskiej, która po upadku ZSRR jest
permanentnie w stanie politycznej rozpierduchy. Co kolejny wódz
narodu, to jak nie alkoholik z gąbczastym mózgiem, to psychopata
kreujący się na melanż cara z komiksowym superbohaterem.
Ale wracając nazad do solidaruchów, należy przypomnieć, że po pierwsze
jako ruch dążyli nie tylko do taniego kotleta w stołówce, ale i do uwolnienia
Polski od ruskich garnizonów, za co niejednokrotnie brali wpierdol pałowniczo.
Towarzysze sami sobie wychowali wrogów, lejąc w kazamatach dzieciaki z
liceum i chudych studenciaków, to ich teraz mają w Sejmie. Taki np. Cejrowski.
Nie lubię typa, ale motywy jego rusofobii rozumiem. Otóż Cejrowski maturę zdawał
jedynie ustnie, bo na kilka dni przed, SBecja połamała mu podczas przesłuchania
wszystkie palce u rąk. Osiemnastolatkowi! Albo taki Kukiz, który dziadka nie poznał,
bo dziadek w Katyniu dostał kulkę w łeb od ruskiego bandyty. Trudno go winić za
rusofobię, prawda? Solidarność tworzyli ludzie niegodzący się na rolę Polski jako
wasala Rosji, stąd naturalną rzeczą była ich rusofobia. Może też dlatego, że sporo
było pośród nich historyków.
Tak więc powinniśmy oczywiście prowadzić z Rosją sąsiedzkie biznesy, ale tak jak
Niemcom ufać nie powinniśmy, bo historia uczy, że kiedy tylko jest okazja, wtedy
Rosja Polsce jest wroga. Do tej pory tak było i nie ma podstaw by sądzić, że nagle
się coś w tej kwestii zmieni.
To oczywiście o stosunkach na poziomie państwowym, bo międzyludzkie są zupełnie
inna sprawą. Tutaj nic nie stoi na przeszkodzie wzajemnych sympatii, a nawet koligacji
rodzinnych. Sam mam w rodzinie Rosjan, a i pośród znajomych niemało, bo człowiek bywa
dobry lub zły, ale struktura państwa zdaje się opierać się tylko na tych złych jego cechach.