Czyly wierzymy w słowo pisane.
Biblię jak mniemam też czytałeś, jednak nie głosisz prawd tam zwartych jako swoje.
Inaczej - mam wbite skąd czerpiesz swoją wiedzę, jednak ze sposobu w jaki próbujesz ja przedstawiać, można odczuć żeś ekspert nad eksperty.
A za chwileczkę pełen pokory jednak piszesz, że wiesz, że nic nie wiesz.
Ja rozumiem tę ulotną sztukę prowadzenia sporów, tę erystykę czyniąca nas ( siebie nie mam na myśli ) wybitnymi.
Jednak jak powiedział ktoś mądrzejszy, prostymi słowami bez zbędnego pierdolenia - jest to ekwilibrystyka z której chuj wynika.
Jest jednak drugie dno pierdolenia w pełnym samozadowoleniu na publicznym forum.
Zaspokajając swoje próżne ego intelektualisty, dowolnie interpretując "wiedzę" wyczytaną, można komuś zrobić krzywdę.
I tym optymistycznym akcentem pozwolisz, że zakończę tę jakże pasjonującą dyskusję, doceniając poradę zejścia ze sceny, mimo, że się na nią nie pchałem.