Komandor pisze:
Z tą pracą na Wyspach to jeszcze taki problem, ze tam za te tysiące funtów od ręki
w 10 minut to się na emeryta brytyjskiego robi a u nas system się wali i wytrzyma.
Nie na brytyjskiego. Moja była żona dostanie brytolską emeryturę, jej mąż też, moje dzieci także
i moi zięciowie również. Pracują na swoją Komandoru. Ja niestety nie dożyję.
Cytuj:
A z rady korzystają. Ale nie za 40 k funtów tylko na zmywaku, budowie za wiele mniej i czarno na czarno.
Na socjalu też lądują. Lub na ulicy jako bezdomni.
Ja nie twierdzę, że każdemu po 40K funtów rocznie, a że ja znalazłem taką ofertę w moim fachu, co też nie znaczy
że ją dostałem, bo nawet nie aplikowałem z powodu wygórowanych oczekiwań w kwestii komunikatywności po
mużińsku. Praca jednak jest, bo mój zięciunio z nieskończoną socjologią utrzymuje czteroosobową rodzinę, dom,
samochód itd. W takim Tesco zarabiają ok 1700 funtów, a minimalna w GB to coś 1100. Cena żarła w tym Tesco
jest porównywalna z polską, co przy kilkukrotnie wyższych dochodach jest z początku szokiem. W tym samym Tesco
ale polskim też zarabiają 1700, tylko złotych. Ale co tam GB. Okołotrzydziestolakowie z mojej familii mieszkają w
Holandii, Szwecji, Italii, Niemiecku, a nawet upadłej Grecji i nikt nie zamierza wracać. Jakoś cwaniaki wyjechały
- pewno Tusk pomagał.
Może dla tutejszych intelektualistów wyjazd jest logistyczną łamigłówką, a z pewnością sentymentalną tragedią,
bo łany zbóż złocistych, wierzby płaczące i mazurki Chopina, ale dla mnie jest kwestią spakowania i kupienia biletu,
wiec proszę mnie nie pouczać, bo piszę z mojego punktu widzenia i rzecz zdaje mi się być banalnie prostą.
A! Nie widuję bezdomnych, ani też żebraków. W Edynburgu widziałem jednego narkomana.
PS.
Lord pracował do 70 roku życia. Kilkadziesiąt lat był też oficerem w armii. Nierób jak Komandor, prawda?