Siedzę i rozmyślam nad tym, co napisaliście na temat wychowywania naszych milusińskich i dochodzę do wniosków, że swojej opinii nie zmienię.
Znaczy będę się nadal upierał przy tezie, że społeczeństwo dzieli się na dwa rodzaje:
I. rozum wchodzi przez uszy,
II. rozum wchodzi przez dupę. ( przenośnia).
Oczywiście daleki jestem od stosowania tortur czy znęcania się nad uczniem/własnym dzieckiem nie mniej jakiś zakres kar/nagród musi obowiązywać a to z tej prostej przyczyny, że młody człowiek jest za głupi ( to nie złośliwość) - by samemu podejmował pewne decyzje. Chodzi o to, że dla jego własnego dobra, - gdy mały osiołek jest uparty i za wszelką cenę usiłuje zrobić sobie krzywdę, - należy go od tego odwieść. A nie w każdym przypadku tłumaczenie zdaje egzamin. Wtedy klaps czy nawet smyrnięcie pasem przez dupę z reguły powoduje natychmiastowe otwarcie się młodego umysłu i w lot zaczyna pojmować, że tak się robić nie powinno.
Był czas, że mój syn, z uporem godnym lepszej sprawy, usiłował wtykać palce w otwory w gniazdku elektrycznym znajdującym sie przy podłodze. Żadne prośby, groźby ani tłumaczenie nie odnosiły skutku. Przypilnowałem kiedyś smarka jak się skradał do gniazdka i gdy usiłował kolejny raz wetknąć paluch w dziurkę, - smyrnąłem mu znienacka przez dupsko końcem palców i to ostro.
Z doświadczenia wiem, że to ostro piekło ale podejrzewam, że bardziej się wystraszył aniżeli poczuł
pieczenie. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Nigdy więcej się do gniazdka nie zbliżał.
To zdarzenie tylko upewniło mnie, że czasem trzeba użyć innego sposobu aniżeli słowna perswazja.
Oczywiście gdy dorósł, bardziej stosowałem zasadę kija i marchewki choć było parę przypadków, że pas był w robocie. Jednak uważam, że to zdarzało sie sporadycznie. Nie miałem w zasadzie powążniejszych kłopotów wychowawczych. Być może wpływ na ograniczone używanie pasa przeze mnie miał fakt, że samemu zbierałem sporo "wycisku" od swojego ojca co jednak dziś, z perspektywy czasu uważam za niezbędne.Choć czasem przesadzał, - nie da się ukryć......
Wywód mój dotyczy oczywiście młodego człowieka do ukończenia szkoły podstawowej.
Starszą generację trudno lać paskiem bo to nawet trochę wstyd. Wtedy jedynym sposobem jest system ograniczania kieszonkowego. Jednak w/g mnie, - nie zawsze zdaje egzamin. Co robić w takim przypadku.........nie wiem. Ja z moim kłopotów nie miałem.
Możliwe, że wcześniejsze wychowanie dało taki efekt....nie wiem.