To było odniesienie do tego co Piotrek napisał, i Twojego:
Cytuj:
Kto to miał by nas napadać ?!
Ani u nas ropy, ani diamentów za to sporo durni oraz oszołomów. Kto by sobie chciał taki balast brać na kark..?!
Że często nie o ropę i diamenty chodzi. Na Krymie są diamenty? Ropa? Jakiś wielki przemysł? Tam wody pitnej nawet nie ma wystarczająco. A durni pewnie też nie brakuje jak u nas. Ale są bazy dogodne i strategiczne na morzu Czarnym.
O ryzyku wojny - może i nuklearnej - i czy się opłaca ani słowa. Pewnie ze względu na te ryzyko jeszcze nie Pribaltiki nie jeszcze wziął.
A 500 - 700 km to kawal drogi. Nawet obecnie. Gdyby Hitler tyle miał to było po Leningradzie a i Moskwa by padła. Bo tylko kilkadziesiąt kilometrów zabrakło. Nawet w obecnej klasycznej wojnie, i nawet przy pogoni za uciekającym przeciwnikiem 500-700 km to dwa tygodnie w plecy minimum.
A no taki Kaliningrad odciąć łatwiej jak otoczony przez wrogów dookoła.
I wiesz z tym ryzykiem nie byłbym taki pewien.
Wprowadzenie Art. 5 wymaga zgody wszystkich państw NATO. Znaczy jednomyślnej.
https://www.nato.int/cps/en/natolive/topics_49178.htmInaczej musi być w wyniku dyskusji osiągnięte ZGODNE stanowisko WSZYSTKICH krajów.
I jakoś tak mi się zdaje (z własnego doświadczenia i znajomości realiów) że takiej jednomyślności przynajmniej od razu nie będzie. Węgry powiedzą nie, nawet jakby to nas, ich braci od szabli i szklanki dotyczyło, a co dopiero jakiejś Łotwy czy Litwy. Grecy, związani kredytami i wspólną religią też by się ociągali. Niemcy by grali pacyfistów i też by byli przeciw.
Francja, Włosi, Portugalia, Hiszpania i wiele innych też by się nie bardzo chciało mieszać i zadrażniać.
Bardziej zdecydowani to tylko Dania, Norwegia i Polska mogą być. Może jeszcze Słowacja.
I z państw UE ale nie NATO naciskać mogą Szwecja i Finlandia (tradycyjnie Skandynawia sympatyzuje z Litwą. Łotwą i Estonią.)
Ale to jeszcze nie koniec. Bo nawet jak przyjmą zgodnie przyjecie (uruchomienie) artykułu 5 . ktyru brzmi:
Cytuj:
Artykuł 5
Strony zgadzają się, że zbrojna napaść na jedną lub więcej z nich w Europie lub Ameryce Północnej będzie uznana za napaść przeciwko nim wszystkim i dlatego zgadzają się, że jeżeli taka zbrojna napaść nastąpi, to każda z nich, w ramach wykonywania prawa do indywidualnej lub zbiorowej samoobrony, uznanego na mocy artykułu 51 Karty Narodów Zjednoczonych, udzieli pomocy Stronie lub Stronom napadniętym, podejmując niezwłocznie, samodzielnie jak i w porozumieniu z innymi Stronami, działania, jakie uzna za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej, w celu przywrócenia i utrzymania bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego.
O każdej takiej zbrojnej napaści i o wszystkich podjętych w jej wyniku środkach zostanie bezzwłocznie powiadomiona Rada Bezpieczeństwa. Środki takie zostaną zaniechane, gdy tylko Rada Bezpieczeństwa podejmie działania konieczne do przywrócenia i utrzymania międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa.
Nie oznacza to jeszcze, że podejmą zdecydowane i to zbrojne działania.
Bo kluczowym tu jest to "jakie uzna za konieczne".
I np. Niemcy i Węgry uznają za konieczne tylko wystosowanie noty dyplomatycznej. Włosi i Czesi zgodzą się udostępnić bazy. Francuzi dadzą tylko jedną brygadę, Belgowie i Holendrzy wspólny batalion ale za to pod sztandarem dwóch królów. . A GB da trochę okrętów i siły specjalne.
Bo więcej nie mają w gotowości.
Głupi Polacy tylko krzykną hurra ale jak zobaczą ze nikt za nimi nie biegnie to też zamilkną.
A Amerykanie daleko i nawet jak zareagują zdecydowanie i większą silą to zanim przerzucą znaczniejsze siły to też potrwa.
I nikt nie będzie chciał się narażać na wojnę i ewentualny atak atomowy przez jakąś tam Estonię.
A kraje z arsenałem atomowym będą za jego parasolem siedzieć ale go nie ruszą. Bo odwet też byłby straszny.
To da czas na zajęcie Pribaltiki i umocnienie się w niej. Postawienie reszty świata przed faktem dokonanym. Jak na Krymie i we wschodniej Ukrainie,
Zgodnie z własna i jawną doktryną militarną potem ogłoszą, że to teren Federacji Rosyjskiej, i każdy, nawet konwencjonalny atak na ich terytorium spotka się z odpowiedzią taktycznymi środkami broni jądrowej. A może i nie tylko taktycznymi (w doktrynie jest o broni jądrowej w ogóle).
Taktyczna. No tak niewinnie brzmi. Ale to tylko o zasięg i ewentualnie cele chodzi a nie moc ładunków mocniejszych wielokrotnie o tych w Hiroszimie i Nagasaki.
I tu jest taki drobny myk. Oni takie mają w obwodzie Kaliningradzkim z zasięgiem tak Niemiec. Iskander - M ma deklarowany oficjalnie zasięg poniżej 500 km (ok 380-499) ale są dowody (obserwacja prób i strzelań ćwiczebnych) na to, ze ma znacznie większy. Iskander-K też deklarowany zasięg do 499 km ale szacowany raczej na nawet 2000 (z pociskiem manewrującym podobnym do morskiego pociski Kalibr o zasięgu własnie 2000 km).
A nawet Amerykanie nie mają obecnie czym odpowiedzieć w ograniczonym konflikcie jądrowym. chyba tylko bomba lotnicza B-61 im została.
A wypowiedz środkami strategicznymi to pewny odwet tym samym ze strony Rosji i praktycznie wzajemne wyniszczenie. Więc ryzyko ogromne. Nie tylko dla USA ale całej ludzkości. I taką decyzję naprawdę ciężko podjąć.
I mamy pat. Pribaltika zajęta i nie bardzo jest jak ją odebrać. Bo strach.
Bo nawet jak już w wielkich bólach zbierze się adekwatne siły konwencjonalne to strach ruszyć przy groźbie użycia broni jądrowej. A Rosja to nie NATO tam decyzje szybciej zapadają. I jak sam Stary Praktyk powiedział. terytorium duże. Dla ograniczanego konfliktu jądrowego najwyzej Petersburg poświęcą.
A my Warszawę, berlin, Kopenhagę, Pragę... no trochę bardziej żal.
I NATO moze się nawet rozpaść. Bo cholerę sojusz co nic nie może.
I teraz ważne uwagi:
- nie twierdze ze tak będzie ale tak może być.
- może też jednak NATO zareagować szybciej i bardziej zdecydowanie (mała szansa ale jest)
- może też nie przestraszyć się groźbą użycia broni jądrowej, założyć ze to blef i się labo przejechać albo wygrać bo to Putin jednak wymięknie i nie zarykuje. Wszystko zależy od polików jacy akurat będą u steru i sytuacji, opinii społecznej, czego bardziej będą się bali, groźby taktycznego użycia broni A czy rozpadu NATO i pewnie potem reszty struktur międzynarodowych).
Ale ten scenariusz jest całkiem prawdopodobny. Jakby się Putin zdecydowali i mądrze rozegrał to tak by prawdopodobnie było.
Pribaltika jego. NATO w kryzysie albo rozwiązane. EU z problemami. Europa praktycznie mu uległa.
Są korzyści? Są!!! Większe jak z jakiś złóż ropy czy kilku fabryk.
No ale pozostaje te 10-20% procent, ze jednak będzie inaczej. Patrz wyżej. I tylko to go powstrzymuje,
Tylko, ze czasem będąc przypartym do muru...
To trochę jak z desperackim atakiem Japonii na USA. Odcięcie od strategicznych surowców. Albo teraz albo już nigdy nie będzie takiej szansy. A nóż się uda.
Z Putinem to samo. Malejące poparcie w kraju, kryzys gospodarczy pogłębiony sankcjami. Utrata wpływów w kolejnych satelitach (patrz wcześniej Ukraina a teraz Białoruś) I też może sobie powiedzieć albo teraz zaryzykujemy i wygramy albo bez walki staniemy się drugorzędnym krajem bez większego wpływu na politykę światową i przez wiele lat się podniesiemy.