Refleksje użytkownika FB o polskim supermocarstwie.
"Oświadczam, że wczoraj poczułem się jak obywatel Korei Północnej, dumny z potęgi militarnej państwa opartej na technologii wojskowej z lat 50-ubiegłego wieku. Brakowało mi tylko wodza na trybunie i tysięcy kolorowych dzieciaków obrzucających go kwiatami.
Dziś rano jechałem w podróż służbową do Poznania. Przed Wrześnią musiałem na kilkanaście minut zwolnić wyprzedzając kolumnę ok. 30 wojskowych Rosomaków wracających do koszar (pewnie Żagań albo Żary) po wczorajszej defiladzie w Warszawie. Zapewne dwa dni temu jechali w przeciwną stronę. Zacząłem liczyć: Warszawa - Żagań = ok. 500 km x 2 = 1000 km x 30 = 30 tys. km. Rosomak spala ca. 100 l oleju napędowego na 100 km, czyli wszystkie Rosomaki spaliły przez 3 dni ca. 30 tys. litrów ON po cenie PLN 5,0/l = łącznie za 150 tys. złociszów. To tylko rosomaki. A gdzie czołgi i inne gąsiennicowce i kołowce, gdzie samoloty i helikoptery ? Ludzie!!! Czy nas, k**wa, stać na takie zabawy? Czy to jest nam faktycznie potrzebne ? Czy kogoś w tym kraju po**bało, żeby na siłę wciskać ciemnocie, że jesteśmy mocarstwem ? Mocarstwem nigdy nie byliśmy, nie jesteśmy i nie będziemy! Skończmy z kosztownymi fanaberiami i mrzonkami o potędzę. A jak ktoś lubi militarne fajerwerki, to niech sobie strzeli z własnej dupy, tylko niech dobrze celuje, bo może nie trafić. A dzieci, w taki piękny, sierpniowy dzień, proponuję lepiej zawieźć na wycieczkę do lasu, pokazać im motyla, wiewiórkę, sarenkę lub kukułkę. Będą dzięki temu normalnymi ludźmi, a nie pseudo panami świata !"