Boruch pisze:
Panie Komandorze chyba Pan przesadza, że Aborygeni doprowadzili do zmiany klimatu w Australii. To chyba inne czynniki wpływają na to. Podobne co w Afryce na Saharze.
Ale wracając do tematu nie odkryję chyba Ameryki, że pomimo tragedii jaką jest wojna i ciągły wyścig zbrojeń, to zbrojenia są jednym z głównych napędów odkrywczej myśli ludzkiej. Niektóre wynalazki są dla człowieka pożyteczne inne mniej.
A pomarzyć o świecie bez wojen oczywiście można i nikt nikomu nie zabrania. Ale być w tej sprawie radykalnie przekonanym, że marzenie to może się spełnić wydaje się być przesadą.
Nie ja przesadzam. Ale oczywiście nie wiem na pewno.
Cytuj:
Czy Aborygeni zawsze żyli w zgodzie z przyrodą?
Bynajmniej. Chociaż w kręgach paleontologicznych od wielu lat trwa intensywna debata (a nawet kłótnie) odnośnie wpływu rdzennych mieszkańców na australijską przyrodę, jedno jest pewne – ich przybycie do Australii zbiegło się w czasie z dużymi zmianami fauny i flory. Najnowsze badania paleontologiczne zdają się potwierdzać, że przodkowie Aborygenów faktycznie doprowadzili do rozległej transformacji całych ekosystemów. Tak, jak nasi przodkowie wybili kiedyś wiele dużych europejskich ssaków (mamuty, tury, nosorożce włochate), przodkowie dzisiejszych Aborygenów uruchomili falę wymierania gatunków australijskiej megafauny – zarówno roślinożernych, jak i mięsożernych torbaczy. Gdy zniknęli duzi roślinożercy, Aborygeni zaczęli wypalać obszary przytłoczone suchą, “niespasioną” biomasą – strategia ta ukształtowała wegetację i klimat kontynentu do postaci, w jakiej zastali ją przybysze z Europy.
tak na szybko znalezione:
https://www.przedeptane.pl/2016/aboryge ... eczenstwo/ale czytałem gdzie indziej pierwotnie. Nie chce mi się głębiej szukać.
Pewnie proces był bardziej złożony ale człowiek go przyspieszył i też miał pewien wpływ. Zresztą nie tylko w Australii.
Wojna i rozwój. Tak podobno jest. Bo wojna to rywalizacja. I dlatego rozbita na małe wojujące i rywalizujące ze sobą państewka Europa prześcignęła wielkie, bogatsze i wyprzedzające ją cywilizacyjnie państwa nie mające w regionie rywali jak Chiny, Indie itp...
Ale też tej wojny jako takiej bym nie przeceniał. Raczej rywalizacja w miarę równorzędnych rywali napędzała rozwój. Bo przy prawie równych silach ludności, bogactwie tylko nauka i technika pozwalała zdobyć przewagę. Nawet jak na krótko. Indie, Chiny, Inkowie, Aztekowie tak przytłaczali okolicznych słabych i półdzikich sąsiadów, że wystarczało im utrzymywanie status guo. Wiec raczej permanentne zagrożenie i niepewność a nie wojna sama w sobie.
PS. W tę pułapkę w Europie wpadała Rosja. A wcześniej chyba Polska. Tak w pewnym okresie zaczęła dominować w swoim rejonie wpływów i ekspansji (słaba zacofana Polska, dzika Syberia) a przez swoją silę militarną i bezwzględne (nie na głowę mieszkańca) bogactwo całkiem dobrze radzić sobie w Europie (na zasadzie czapkami ich), ze spoczęła na laurach a raczej na nie wróciła po krótkim rozwoju za Piotra Wielkiego. I do tej pory te zaległości musi nadrabiać.
Powód edycji chyba jasny, Dopiski