Cytuj:
Dodane przez Marek Eychler, w dniu 18.03.2016 r., godz. 08.23
Rewolucja katobolszewicka. Macie prawo tego nie zauważyć, macie prawo nie wyłapać analogii, ale Jarosław Kaczyński za pomocą swojej partii robi w Polsce bolszewicką rewolucję. Wprawdzie odżegnuje się od typowo bolszewickich idei, dryfując w stronę ideologii bliższej Hitlerowi, ale sposoby realizacji są czysto bolszewickie. Dla ułatwienia nazwijmy to sobie – “katobolszewizmem”. Wbrew pozorom rewolucja nie jest zjawiskiem nagłym. To proces rozciągnięty w czasie na miesiące. Czasami nawet lata. Pałac Zimowy w Piotrogrodzie wcale nie został zdobyty w krwawym szturmie, jak nas o tym uczono w szkole i pokazywał w filmie Sergiusz Eisenstein. I wcale nie było tam Lenina na czele wojsk. Zajęciem Pałacu Zimowego (bo przecież wejście na podwórko nie można nazwać szturmem) dowodził Trocki, a jedyne strzały jakie tam padły, były „na wiwat”, albo dla postrachu w okna. Ostrzelano wprawdzie go z armat Twierdzy Pietropawłowskiej, ale tylko dwa pociski trafiły w cel czyniąc niewielkie szkody. Obiekt był praktycznie nie broniony, bo bronienie go nie miało sensu, skoro Kiereńskiego już w nim nie było a cara nie było od dawna. Obrońcy, batalion kobiecy, 40-tu inwalidów wojennych i pół kompanii kadetów – po prostu rozeszli się do domów. Ale nie rewolucja 1917 roku jest tematem tych rozważań. Chciałem tylko zaznaczyć, że tak samo jak przejęcie władzy przez Bolszewików wówczas, tak samo i dzisiaj przejęcie władzy przez Katobolszewików Kaczyńskiego było procesem rozciągniętym w czasie i odbywało się w cieniu normalnie na pozór funkcjonującego społeczeństwa. Pracowały urzędy, fabryki, jeździły pociągi, ludzie spacerowali po ulicach, odbywały się koncerty i występy teatralne – jak w każdy, zwykły dzień. Więc może tego nie dostrzegacie, ale wokół Was Kaczyński robi rewolucję, dokładnie według leninowskiego schematu. I tak jak Leninowi, wcale nie chodzi mu o „dobro ludu”. Wszystkie hasła socjalne, które Polacy zlizują ze smakiem jak miód lany na ich serca są tylko maskowaniem bandyckiego skoku na Państwo Polskie. Zawłaszczenie przez ekipę rządzącą wszystkich instytucji państwowych, szczególnie tych kontrolnych i propagandowych, jest przygotowaniem do wprowadzenia brutalnej dyktatury. Może nie od razu krwawej, ale na pewno brutalnej. Skupmy się na jednej tylko ustawie „O obrocie ziemią”. Przecież to jest realizacja marksistowskiej zasady że ziemia, podobnie jak i środki produkcji ma być własnością państwową. Uprzywilejowanie państwowej agencji , a właściwie danie jej monopolu na obrót ziemią orną jest prostą drogą do „rozkułaczania” i tworzenia kołchozów. Zobaczycie. Jeżeli nie powstrzyma się katobolszewickiej rewolucji, to za pół roku, może rok usłyszymy, że „lud pragnie” powrotu PGR-ów. I rzeczywiście, część mieszkańców popegeerowskich wsi takiego powrotu do czasów, gdy można było bezkarnie leżeć na miedzy a pensja i tak wpadała – pragnie. Nie bacząc na zdanie reszty ludu, katobolszewicka dyktatura te PGRy wprowadzi, bo będzie w tym widziała źródło własnych dochodów. Nie będzie ważne, że historia pokazała ten model zarządzania jako kompletnie nieefektywny. Ważne, aby jakiś lokalny działacz katobolszewicki miał władzę i pieniądze. Tak na marginesie, gdyby Karol Marks wstał dzisiaj z grobu, to pierwszą rzeczą która by powiedział byłoby: NIE JESTEM MARKSISTĄ !!! Marksizm jest wypaczeniem idei Marksa wynikającym z kompletnego niezrozumienia przekazu. Po czym jeszcze można wnosić, że to co się dzieje dookoła jest rewolucją (w każdym negatywnym tego słowa znaczeniu)? Otóż po determinacji graniczącej z zatraceniem instynktu samozachowawczego z jakim ta ekipa realizuje swoje cele. Mówiąc wprost „idą na zabój”. Ślepo, nie licząc się z konsekwencjami. Każdy rozsądnie myślący polityk zdaje sobie sprawę, że jego władza może przeminąć już w najbliższych wyborach. Wówczas nowa ekipa krytycznie osądzi działania poprzedników. Jeżeli polityk jest rozsądny i przez okres swoich rządów w umiarkowany sposób dostosowuje Państwo do swojego programu, to skończy się to na parlamentarnej połajance i kilku krytycznych artykułach. No, może w ostateczności jakiś wniosek o postawienie kogoś przed Trybunał Stanu, który nowa ekipa w swej wspaniałomyślności umorzy. Ale jeżeli polityk rozsądny nie jest, to musi się liczyć z wszystkimi możliwymi konsekwencjami swoich działań po utracie władzy. Polityka to nie zabawa w “salonowca” u cioci na imieninach. Tu wali się naprawdę mocno. W wielu przypadkach taki polityk stawał pod ścianą z zawiązanymi oczami, ale że Polska nie przewiduje (mam nadzieję) takich rozwiązań, to ekipa PiS może liczyć nie na Trybunał Stanu, ale na Sąd Powszechny i w rezultacie wiele lat więzienia. Takiego prawdziwego pudła z kratami i blaszaną miską. Radykalizm katobolszewickich polityków i wykonawców ich woli jest tak duży, że albo chcą pójść do tego pudła, albo chcą dokonać realnego przewrotu, zmiany ustroju, zawieszenia praw obywatelskich, odseparowania Polski od instytucji międzynarodowych i umocnienia swojej dyktatury na długie lata. Kto ich rozliczy, skoro nie będzie następnych wyborów i w konsekwencji następnej ekipy rządzącej? Bolszewik by powiedział „osądzi mnie historia”. Katobolszewik powie „osądzi mnie Bóg i historia”. Taka jest tylko różnica pomiędzy nimi.