forum.nie.com.pl

Forum Tygodnika Nie
Dzisiaj jest 27 kwie 2024, 16:27

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 160 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14 ... 16  Następna
Autor Wiadomość
Post: 02 mar 2017, 13:03 
Offline

Rejestracja: 22 wrz 2014, 17:53
Posty: 10656
Lokalizacja: Czestochowa.
O!
Wezyr klepał to wie.... :lol:


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 02 mar 2017, 13:39 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 paź 2014, 16:51
Posty: 4286
Jedenaście stron próśb i gróźb Hornet chyba ma juz nieustająca erekcje jak to czyta. :lol:

_________________
Ave Seitan!


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 02 mar 2017, 13:51 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 05 wrz 2014, 20:43
Posty: 6010
korbaczeska pisze:
Jedenaście stron próśb i gróźb Hornet chyba ma juz nieustająca erekcje jak to czyta. :lol:



No, jak czyta to sobie przypomina, że ostatnią erekcję miał 11 lat temu.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 02 mar 2017, 13:56 
Offline

Rejestracja: 14 cze 2016, 11:06
Posty: 2533
I to we śnie! :D

_________________
Nic nie jest takie, jakim to widzimy...


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 02 mar 2017, 15:55 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 05 wrz 2014, 20:43
Posty: 6010
Proszę, czytajcie Państwo dalej, a dowiecie się, gdzie macie prawo się poskarżyć w sprawie podżegania do podsłuchowego zwyrodnienia (deprawacja na rynku pracy, w skarbówkach, agencjach nieruchomości czy w mediach reklamowo-ogłoszeniowych typu Allegro, GazetaDom.pl, Panorama Firm albo Booking). To się zdarza, a dla kraju to bardzo istotne, bo ta przestępczość uderza w osobę ludzką. Mafia podstępnie przenika w życie narodu, jest jej z każdym dniem więcej o setki osób z całej Polski: już tylko od naszej, czytelników inteligencji zależy, czy tak będzie nadal, czy też skorzystamy z okazji i przekażemy to ostrzeżenie kolejnym czytelnikom (jest taka opcja "Prześlij dalej" w każdym czytniku poczty, także w tych na stronach www: czasem ukryta pod ikoną koperty ze strzałką w prawo, a niekiedy dostępna dopiero w rozwijalnym menu oznaczonym np. wielokropkiem lub strzałką w dół↓ i położonym obok przycisków typu "Odpowiedz"). Telewizja o tym gigantycznym skandalu nie powie, ani państwowa, bo to w niej jest całodobowe centrum zbrodniczości, podsłuchiwania (najprawdopodobniej realizowanego przy pomocy programu radaru szumowego) oraz internetowego podglądania ekranu cudzego komputera, a także dręczenia i torturowania tej jednej osoby; ani nie mówią tego inne media, w tym komercyjne, z przyczyn korupcyjnych lub politycznych (w tym "religijnych"), a także z powodu wysokiego stopnia kryminalizacji ich personelu (podobny problem występuje też w TVP i w mediach kościelnych), do czego przyczyniła się polityka kierownictwa. Sami po prostu mają pokoiki dla agentów-przestępców, którzy do pewnego stopnia robią podobne rzeczy, co robi się w TVP: podsłuchują, podglądają. A przestępca rzadko kieruje się litością wobec ofiary. Szefowie ponadto zasłaniają się fałszywą (wystarczyłby jeden rzut oka na ustawę!), kompletnie nielegalną tajemnicą państwową pod patronatem premiera, o czym napiszę dalej z dostatecznie przekonującymi dla mądrego człowieka dowodami. Inwestorzy mediów prywatnych zresztą od lat z powodu swego kolaboranctwa w temacie skandalu podsłuchowego nie płacą podatków; politycy i dziennikarze są w mafii zorganizowanej wokół TVP i pewnych hierarchów Kościoła (np. Glemp) i mają w nosie najgorsze zbrodnie, także torturowanie drugiego człowieka – nawet sami to zlecają; cały świat przeszedł też, obok agenturyzacji, nawet remont podsłuchowy tak, by wszędzie teraz była instalacja podprogowa wspierająca bandytów od podsłuchu z TVP i pozwalająca im swymi męczącymi umysł (nawet, gdy pozostają niezauważone) szeptami manipulować umysłami lub, w większej dawce i silniejszym tonem, torturować ludzi. Co tu jest jednak najważniejsze to to, że Państwo macie prawo do tej wiedzy i do swego głosu w tej sprawie. A zatem przeczytajmy chociaż i zapamiętajmy, przekażmy innym, nawet, jeśli brakuje pewności, czy to prawda (TVP raz po raz daje sygnały o tym świadczące: jej ludzie są na Facebooku ofiary jako znajomi, wystarczy kliknąć nazwisko Niżyńskiego na górze bloga; ponadto w 2013 r. wprowadzono program "Voice of Poland", a teraz jest już nawet konkretniejszy: "Szeptem", jak o tej torturze... to jednak wszystko zaledwie drobne poszlaki, natomiast więcej o tym wraz z konkretnymi dowodami o wręcz sądowym charakterze – zwłaszcza na temat istnienia ukrytych instalacji do odtwarzania radia podsłuchowego – jest w Internecie na blogu o Piotrze, który jakże łatwo znaleźć w wyszukiwarkach, zresztą można tu kliknąć). Jeśli byłeś/aś na złej rozmowie o pracę, a nie masz niestety nagrania, to wiedz, że i tak warto się zgłosić do tego pokrzywdzonego i powiedzieć głośno o problemie. Bo, pamiętaj, przestępstwo tego rodzaju, co jest oferowane masom Polaków, tzn. takie o podłożu politycznym, się nie przedawnia i to mocą Konstytucji: zatrzymajmy więc taśmową produkcję mas niezbyt inteligentnych osobników w słuchawkach (wspólników w łamaniu 10-tego przykazania), ostrzegajmy innych, pomóżmy im chronić się przed złym wpływem, a złą firmę piętnujmy – z całą pewnością wolno to wszystko robić, tak, jak i wolno przygotowywać nagrania z rozmów kwalifikacyjnych, jakie się przeprowadza. I teraz uwaga, proszę uważnie przeczytać moje przesłanie, bo to jest kluczowy temat:

BARDZO WAŻNE OSTRZEŻENIE! PRZEKAŻMY INNYM! PRZECZYTAJMY CHOCIAŻ PIERWSZE TRZY AKAPITY - NIE POZWÓLMY, BY Z NAPRAWDĘ GŁUPAWEGO POWODU (NIEPEWNOŚCI CO DO PRAWDY, A W RZECZYWISTOŚCI STOI ZA TYM GŁUPIA I ZUPEŁNIE ZBĘDNA WSTYDLIWOŚĆ TOWARZYSKA) NARÓD STRACIŁ TO OSTRZEŻENIE I MOŻE TRAGICZNIE POGRĄŻYŁ SIĘ JESZCZE BARDZIEJ! Co bowiem wtedy? Nie rozliczymy tych mas ludzkich? Przestępczość antyludzką uznać przyjdzie za opłacalną? A z drugiej strony: co złego się stanie, jeśli prześle się tę wiadomość dalej? Nic. Nie ma ona na celu zmieniania niczyich preferencji politycznych. Ma jedynie ostrzec tych, którzy się być może z czymś spotkają, przed błędnym wyborem. Nawet, jeśli nikt, kogo Państwo znają, nie ma szansy spotkać się z tym, o czym mowa w tym mailu, i tak do wszystkich takich ludzi warto go wysłać i niech nie biorą tego w najmniejszym stopniu do siebie. Być może oni z kolei mają kontakty do takich osób, których to ostrzeżenie już bardziej bezpośrednio może dotyczyć. A młodzież stoi doprawdy na krawędzi czy to samozniszczenia, czy jakiegoś totalnego zamachu wyborczego na państwo prawa, prawa człowieka i nawet demokrację w przyszłości. Dość jednak tego wstępu, wyjaśnijmy. Pracodawcy w licznych miejscach pracy (zwłaszcza niewykwalifikowanej i młodzieżowej), w tym w restauracjach i knajpkach (tych z dużym zapleczem lub podziemiami, czyli prawie wszystkich), na stacjach benzynowych, w hotelach i ośrodkach wypoczynkowych, agencjach nieruchomości (tu raczej dotyczy to pośredników niż pracodawców), w bankach, mediach, a nawet urzędach, prokuraturach i sądach, na uczelniach, w gmachach użyteczności publicznej, szpitalach czy w pewnych galeriach handlowych i na stacjach metra warszawskiego wciągają pracowników w przestępstwa podsłuchowe związane z pomaganiem wyjątkowo bandyckiej mafii ukrytej w ramach Telewizji Polskiej S.A. (powołując się przy tym na papieża i/lub premiera jako zleceniodawcę lub kryjącego). Oczekują m. in. bandyckiej obsługi programu komputerowego firmy SYGNITY zwanego łgarczo "Kontrola Operacyjna" (jest to program umożliwiający zdalne bezinwazyjne podglądanie ekranu komputera ofiary za pomocą podłączanej do "atakującego" komputera skrzynki tzw. przetwornika analogowo-cyfrowego, połączonego ze wzmacniaczem jako jego wejściem i, przez jego pośrednictwo, z anteną; można tym programem też podglądać publikowane na żywo "zdjęcia" ekranu przez Internet), ale są i gorsze rzeczy. Brzmi jak bajka? To zobaczmy, jak ww. firma się nazywa. SIGINT to hasło w ramach informatyki śledczej, które oznacza Signal Intelligence (z angielskiego: wywiad sygnałowy, przy czym pod pojęciem "sygnał" rozumie się informację i zwykle jako nośnik fale elektromagnetyczne, kliknij). Gdzie się poskarżyć na takich pracodawców? Na blogu ofiary: Piotra Niżyńskiego. To przez sprawę Piotra Niżyńskiego powstał w ogóle ten program SYGNITY i ta korupcja w firmach. Wyjaśnijmy tu wpierw, że na dzień dobry ci pracodawcy, zyskując sobie bezpieczny wstępnie poufały klimat rozmowy, proponują pracę bez płacenia podatku, który zamiast tego dodawano by pracownikowi do pensji. Czasem to tam jedyna możliwość (np. recepcje hotelowe, pracownicy remontowi, może prezenterzy telewizyjni itp.). Innym sposobem zwodzenia ludzi jest używanie słowa "monitoring", budzącego skojarzenia z czymś legalnym, aczkolwiek zaznacza się nielegalny charakter procederu. Jest to jednak skojarzenie zupełnie błędne. Monitoring służy utrwalaniu i przeglądaniu informacji, które obiekt (ludzie obecni w nim) już w zasadzie i tak posiada, co w dodatku samo w sobie nie narusza konstytucyjnych gwarancji dotyczących tajemnicy komunikowania się i ochrony prywatności (jest się przecież w miejscu publicznym). Porównując to z Kodeksem karnym trzeba stwierdzić, że przestępstwo ma miejsce wtedy, gdy, nie mając do tego uprawnienia, pozyskuje się informacje przy użyciu techniki (ustawa podaje urządzenia podsłuchowe lub "inne urządzenie lub oprogramowanie"). Nie sposób jednak wskazać podstawy prawnej, jakiegoś uprawnienia (choćby wynikającego z bycia adresatem informacji komunikowanej), które stałoby za podsłuchiwaniem czyjegoś życia prywatnego lub oglądaniem tego, jak komunikuje się on ze swym komputerem, co na nim robi, przez zwykłych ludzi, nie funkcjonariuszy publicznych. Jest to także kwestia praw człowieka, zawartych w obowiązującym w Polsce prawie międzynarodowym, zwykle objaśnianych w ten sposób, że każdy ma prawo decydować o dostępie innych do swoich prywatnych spraw. W związku z tym nie powinno być wątpliwości, że działania takie mają charakter przestępczy. Nieznajomość prawa, jak wiadomo, szkodzi, a w dodatku w opisywanych przypadkach wręcz informuje się pracowników, że najpewniej to, co robią, byłoby uznane za przestępstwo. Wróćmy jednak do rekrutacji. Po takiej wstępnej zachęcie schemat jest dalej zawsze identyczny: domagają się zgody na dopisanie takiej osoby do bazy danych TVP (trzeba m. in. pokazać telefon, by sprawdzili w nim tzw. nr IMEI) tak, by potem dzięki temu pod nrem 112 przy wyjętej karcie SIM odzywał się takiemu pracownikowi w (jego prywatnym! NIE firmowym!) telefonie dźwięk wokół podsłuchiwanej osoby, zawsze przy niej, jak gdyby miało się przy niej zawsze ucho lub urządzenie podsłuchowe (oto przejaw korupcyjnej współpracy operatorów telefonii komórkowej, dźwięk ten dekodują oni bodajże z fal podsłuchowych nadawanych w TVP), tzn. de facto pracodawcy ci oczekują wejścia do gangu podsłuchowego (jego członkowie są w, specjalnie im załatwionej, gotowości do popełnienia przestępstwa nielegalnego podsłuchu) czy, jak kto woli, chcą po prostu bycia w "związku przestępczym" z telewizją publiczną - to inna nazwa na to samo, na strukturę kryminalną przekraczającą swymi ramami (m. in. czasowymi) pojedyncze przestępstwo. Jest tu jakiś trwały związek, trwale zapewniona możliwość dokonywania przestępstwa dzięki współudziałowi ludzi z TVP (działalnością samego tylko użytkownika telefonu się tego przestępstwa satysfakcjonująco nie wyjaśni); mają zresztą w TVP nr telefonu każdego takiego pracownika, z czego czasem potrafią skorzystać z własnej inicjatywy (gdy szukają kogoś do jakiejś akcji przestępczej). W każdym razie już na dzień dobry, przy rekrutacji, oczekuje się udziału w przestępczości zorganizowanej czy choćby namawia do tego. Telewizja podsłuchuje ofiarę-Piotra Niżyńskiego najprawdopodobniej za pomocą supernowoczesnego radaru, który mogą tam wymierzać w dowolne obiekty metalowe nawet przez ściany i którym za nim podążają (tzw. radar szumowy, oparty o techniki dopplerowskie), co jest zupełnie bandyckie. Jednakże ten wynalazek informatyczny obsługuje się tylko w telewizji, gdzie łączy się to z katowaniem ofiary, podczas gdy w firmach stowarzyszonych ma się dostęp tylko do efektu końcowego, do dźwięku w słuchawkach firmowych. Natomiast taki pracownik po rekrutacji ma mieć po pierwsze ustawione 112 w telefonie tak, by dzwoniąc na ten nr bez karty SIM odzywał mu się ten sam podsłuch, który programem uzyskuje Telewizja Polska (odpowiadają za tę podmianę poszczególni operatorzy komórkowi) – by tak było, dopisuje się go (i dane jego telefonu, w tym fabryczny nr seryjny tzw. IMEI) do specjalnego z tym związanego zbioru danych osobowych TVP. To dopiero początek. Następnie w ramach rekrutacji przydziela się pracownikowi konkretne zadanie, o którym za chwilę. Cała taka firma jest często gangiem - także w ramach tych wielkich marek, jak McDonald's, Pizza Hut, Burger King, KFC, Coffee Heaven, Green Coffee jest to zupełny standard i bez żadnego wyjątku w postaci jakiegoś np. jednego punktu na mieście. Występują zjawiska solidaryzowania się wewnętrznego, odrębnych praktyk i rytuałów właściwych tylko dla tego gangu (o czym za chwilę przy okazji stalkingu), specyficznego slangu, zmowy milczenia, a przy tym wszystko to est antyludzkie i pod wodzą państwa. Za kasę najchętniej zgodziliby się politycznie, by tego człowieka do końca życia tak śledzono (ewentualnie można go zmienić na innego) - za to są zyski. Pracownicy od np. podawania kanapek (o ile uda się takich zrekrutować) zmianowo siedzą też w pokoiku dla agenta w takim lokalu np. restauracyjnym (tak samo jest z urzędnikami itp.). Siedząc tam, dostają przez Internet wezwania z Telewizji Polskiej (ośrodek podsłuchowy w ramach warszawskiej TVP, złożony ze zbrodniarzy przeciwko ludzkości z art. 118a §2 pkt 3 KK, być może w zamiarze ewentualnym: są tam informatycy oraz, mający dużo rzadsze zmiany, różni inni pracownicy warszawskiej TVP, także ci znani z ekranu, a to, co robią, ma cechy prześladowania całego miasta co najmniej nieludzkim, uniemożliwiającym normalne myślenie traktowaniem, uwaga zresztą na niesłusznie zmienioną przez PWN nową wersję definicji słowa "nieludzki") - przychodzą mianowicie z telewizji wezwania do włączenia przez terenowego szpiega zatrudnionego w takiej np. kawiarni (czy w wielu innych miejscach) podglądania ekranu. Klika się wtedy odpowiednią opcję w programie komputerowym SYGNITY i zaczyna się wykradanie ekranu laptopa ofiary obecnej na miejscu: widać go, choć osoba ta ma normalny "nieshakowany" komputer, albowiem każdy monitor rysuje czy też odświeża punkty na ekranie sekwencyjnie, jeden po drugim, w rytmie tzw. częstotliwości odświeżania, reprezentując te punkty jako proporcjonalne poziomy napięcia na drucie, co powoduje w poszczególnych chwilach odpowiednio mocne promieniowanie. (Rządowe komputery są na to odporne, bo spełniają tzw. normę SDIP-27 A, dokładnie na ten temat. Znane jest też hasło "TEMPEST", "TEMPEST attack" odnośnie takich pasywnych ataków na monitor poprzez samo odbieranie i interpretowanie fal. W ogólności problem ten jest dobrze znany i opisywany w nauce od lat 80-tych.) Pracownik na miejscu jest potrzebny, bo program wymaga współpracy jakiegoś operatora na miejscu, wymaga strojenia częstotliwości odbioru (odświeżania) na bieżąco (jak jakiś rozstrajający się telewizor czy radio). Dla porównania, wiadomo, że za posługiwanie się końmi trojańskimi typu Prosiak czy SubSeven do wykradania obrazu ekranu można dostać wyrok. A zatem pracownicy zupełnie nielegalnie, nie mając do tego ustawowych uprawnień, trudnią się podsłuchem i wykradaniem informacji prywatnych (nie musicie Państwo w to wierzyć, ale przyjmijcie to póki co jako prawdę w ramach tego ostrzeżenia). Dzieje się to dzięki przyzwoleniu ze strony mediów i polityków wszystkich nagłaśnianych obecnie partii, którzy rozmyślnie lekceważą temat, podobnie jak ogólną ustrojową wręcz szkodliwość tego gangu telewizyjnego. Tym niemniej planowane są obecnie nowe przedsięwzięcia w zakresie mediów elektronicznych, które tę zmowę milczenia ukrócą (zresztą inteligentna osoba nie sięga po parę złotych z czyszczenia garów i bandyckiej inwigilacji, pomocniczej wobec katów z telewizji, lecz sama myśli o założeniu mediów i dorobieniu się milionów na temacie – ewentualnie w spółce z innymi ludźmi, może nawet wieloma). Sam Niżyński, czyli ofiara podsłuchu, to bogaty człowiek, który swego czasu dorobił się 4,1 mln. zł. Co dla Polaków może być bardzo istotne to to, że przy rekrutacji do pracy występuje werbowanie do antyludzkiej mafii. Telewizja zajmuje się prześladowaniem, dręczeniem dźwiękami, nawet torturowaniem, zamęczaniem tego człowieka przekazem podprogowym, a także mataczeniem w sądach, korumpowaniem sędziów, prokuratorów i biegłych (w tym psychiatrów), ponadto zabójstwami czy nawet masakrami, dzwonieniem po kierownikach firm jak po swoich kolesiach, uzgadnianiem krycia spraw z innymi mediami. Państwo jako pracownicy macie tej komórce przestępczej bardzo konkretnie pomagać w stosunku do jej wrogiej działalności wobec Niżyńskiego, ba, może jeszcze przysłuchiwać się na bieżąco, jak katują swą ofiarę. To nie jest moralne. To nie zasługuje na usprawiedliwienie. Pracodawcy STARAJĄ SIĘ, by cały personel danej firmy (np. knajpki) był złożony z takich przestępców, często raptem 19-, 20-letnich. To jest paskudne. Oczywiście to od rynku (od nas) zależy, jak będzie. Ponadto, w miarę dostępności idiotów, a podobno wciąż ich niemało (temat ten zostanie satysfakcjonująco udowodniony w śledztwach), w pokoju do rzekomej "Kontroli Operacyjnej" (pracownicy oczywiście są zawsze dokładnie instruowani, że to nielegalne i że mają milczeć i się nie przyznawać do tego) PRACOWNICY TAKŻE MAJĄ NA USZACH SŁUCHAWKI PODŁĄCZONE DO TELEFONU i po prostu podsłuchują całe życie tej osoby, ofiary podsłuchu, Piotra Niżyńskiego w ramach swej zmiany, zupełnie na żywo, pozostawiając mu zero prywatności (słychać dźwięk rozchodzący się na okolicznym metalu, np. kluczach czy telefonie w kieszeni). TAKŻE PODGLĄDAJĄ MU EKRAN PRZEZ INTERNET, podrzucany przez innego szpiega, mimo że pokrzywdzony Piotr jest gdzieś daleko. Bez sensu, bezcelowo, bez żadnej zwykle korzyści, a robią to wszystko, kompletnie i doszczętnie rujnając prawo drugiego człowieka do prywatności. TAKIE JEST ŻYCZENIE SZEFA, urzędu skarbowego, Ministra Finansów, premiera i kleru. Typowym "uzasadnieniem" takiego ciągłego słuchania i oglądania, przedstawianym idiotom młodym czy dojrzałym, jest potrzeba "ochrony" takiej firemki, np. knajpki ulicznej, przed "brzydkim wyglądem" tego, że do środka wchodzi jakiś pracownik, którego wszakże nie widać. W związku z tym "warto" słuchać, żeby nie było poszlaki i żeby afera nie wyszła. "Nie robić zmiany, gdy on jest w jakiejś kawiarni", "nie iść wtedy nawet do ubikacji". (Nonsens oczywiście, bo najlepiej wiadomo, czy Piotr jest w pobliżu czy nie, na podstawie dźwięku tortury rozbrzmiewającego lub nie w całym budynku. Ale robią to.) Dotyczy to nie tylko tych w środku, ale i dojeżdżających na swą zmianę, taka w każdym razie jest propozycja (kup sobie małe słuchaweczki douszne i słuchaj sobie nru 112, gdy zbliża się twoja kolej - "extra bezpieczeństwo!!!"). Jeśli więc od jakichś 10 lat widać młodzież w podłączonych do telefonu słuchaweczkach dousznych, jadącą w pewnych godzinach komunikacją miejską, to tu jest powód: jest to totalne podsłuchiwanie i rozkradanie ofiary z życia prywatnego, własnego i niepowtarzalnego, a po co? "to dla spokojnego snu". Przy tym oczywiście Niżyński jest doskonale zorientowany, że w ten sposób działają wszystkie np. knajpki (jeśli tylko mają gdzie to robić) czy stacje benzynowe – o tym, że właściciel został skorumpowany, świadczą przecież już dźwięki tortury obecne tam (urząd, o ile to możliwe, wymaga od firmy gastronomicznej śledzenia, to wyjdzie na jaw) – zaś ww. idiotyczny a powszechny proceder nijak nie wpływa na skuteczność śledztwa, opartego przecież o zupełnie inne metody. (Nie będzie przecież tak, że śledztwo będzie w jednej tylko firmie, tej, której wchodzącego czy wychodzącego pracownika widział ktoś i to akurat Niżyński, po czym sobie to przypomniał i skojarzył. Śledztwo będzie w każdej firmie skorumpowanej w ten sposób, że są tam pracownicy-szpiedzy, inaczej byłaby to kpina i niezrozumienie problemu.) Gdyby mu się chciało, postałby sobie pod kawiarnią aż do jej otwarcia czy zamknięcia. Pracownicy tylko pogarszają sobie sytuację (jak zupełni idioci, ale to po prostu "rozkaz" szefa, co tam jakiś rynek pracy... co tam możliwość zgody lub niezgody...), bo za takie coś (nawet już za samo podsłuchiwanie) co do zasady powinny być 3 lata więzienia (ustawowa górna granica 2 lata powiększona o połowę zgodnie z kodeksem – za grupę przestępczą, popełnianie przestępstw w ciągu, tj. wielokrotnie, oraz uczynienie sobie z nich stałego źródła dochodu), bo to jest najpoważniejszy możliwy przypadek tego przestępstwa, czyli uzasadnione wydaje się wyczerpanie ustawowych możliwości ukarania. Przecież nie można już poważniejszego przestępstwa nielegalnego dostępu do informacji przy użyciu urządzeń popełnić niż takie, w którym kompletnie przekreśla się prawo człowieka drugiej osoby, np. podsłuchując jej każdy ruch, całą działalność – bez upoważnienia. Nie wykręcą się tym, że "to, co wokół niej się dzieje, i tak jest jawne", bo istnieje konstytucyjny zakaz naruszania prywatności i tajemnicy komunikowania się (to nielegalne, one są pod ochroną), zaś wyjawienie informacji uzyskanej przy pomocy podsłuchu i tak jest osobnym przestępstwem. Już sama zmowa co do wykradania ekranu, sam udział w gangu o plecach politycznych powinny być karane rokiem czy półtora roku więzienia, a tu jeszcze takie coś (dla porównania, dla ludzi z podsłuchowego ośrodka telewizji, obsługujących radar oraz dźwięk, trudno wyobrazić sobie inną karę niż 25 lat więzienia czy w najlepszym razie 15, ale to już chyba za mało; niektórzy tam są podobno zamieszani w zabijanie i różne występki). A zatem mają tacy szpiedzy już wirtualne 3 lata więzienia, które jedynie na zasadzie łaskawości, z samej swej zasady niesprawiedliwej, tj. z powodu np. problemów więziennictwa, obniży się (ale jedynie warunkowo) do np. roku czy półtora. Jednakże zawsze bez problemu z uzasadnieniem będzie można przyznać te 3 – jeśli coś w tym będzie niesprawiedliwego, to w sposób obiektywny tylko niskie kary u innych, nie podwyższona u tego, komu podwyższą (np. za stalking uliczny). A zatem: idiotyzm, żadna korzyść w sensie ochrony przed wymiarem sprawiedliwości (on obecnie i tak jest skorumpowany i nic nie zrobi, sam tak robi, jak wy), wręcz przeciwnie – strata. Najprawdopodobniej uda się też udowodnienie ww. procederu ciągłej inwigilacji, jest to prawie pewne. Papież (czy inny tego prowodyr) nie jest jednak głupi – po to to wdrożono, by winni bardziej, pełniej uczestniczyli w gangu (to samo dotyczy np. uczenia ich stalkingu, jakiegoś demonstrowania przed ofiarą) - dzięki temu stanowią twardszy front polityczny (także w życiu codziennym), by znieczulica była większa: a to przecież jedne z głównych czynników wartości dodanej przestępstwa udziału w gangu politycznym pod względem szkodliwości społecznej (w porównaniu z przestępstwem indywidualnym). O tym wszystkim, jak i o gigantycznym skandalu remontowym, sprowadzającym się do zmiany wszystkich publicznych nieruchomości w kraju (tak, by bez widocznych głośników odtwarzały tortury czy przekaz podprogowy Telewizji Polskiej, gdy tylko ta ofiara jest w pobliżu), poczytać można tylko w Internecie, na jakże szczerej stronie http://www.bandycituska.com, która mi się bardzo spodobała i którą tutaj przy okazji polecam. Przestępczy personel, spisany w ogólnopolskiej bazie danych prowadzonej przez polską telewizję (bo ten problem jest ogólnoświatowy; prześladowania polityczne potrafią dziś być sporo gorsze niż za komunizmu, bo kompletnie zglobalizowane), nie tylko szpieguje i podsłuchuje swą ofiarę na miejscu, nie tylko jest w mafii, której interes zwrócony jest przeciwko człowiekowi, jego prawom i ogólnie przeciwko rozliczeniu i jakiemukolwiek nawet nagłośnieniu sprawy, czyli zwrócony jest w stronę pogłębionego deptania państwa prawa, ale jeszcze samemu za tą ofiarą w czasie prywatnym biega, dokuczając i śledząc. Po pierwsze: ludzie zwerbowani do mafii, ba, nawet dopisani do jej listy członków (powtórzę, że po to jest ta organizacja, by każdy mógł popełnić przestępstwo podsłuchu za pośrednictwem nru 112, a także po to, by w odpowiednim momencie przechwycić wygląd ekranu przy pomocy programu Sygnity) są zwykle uczeni przez ich "inicjatora", że przydałoby się jakoś pozaznaczać swoją obecność, podokuczać swej ofierze (telewizja zorganizowała stały stalking od końca 2010 r.: art. 190a KK). Na przykład, gdy Piotr Niżyński gdzieś jest, co łatwo rozpoznać po rozbrzmiewającym w całych nieruchomościach wszędzie równomiernie dźwiękach tortury szeptanej, to niech tacy wyciągają telefon komórkowy, bawią się nim, eksponują go, bo to ich-bandytów symbol (a poza tym można kogoś w ten sposób wprowadzić w błąd: niech myśli, że nie ma instalacji podprogowych, że nie było remontu... że to obecni robią swymi telefonikami... że państwo, miasto, słowem: politycy nie są skompromitowani). Zwłaszcza metrem warto jeździć, by na niego trafić, jeśli się jest z Warszawy. I później dzięki tej zmasowanej akcji pracodawców i pracowników istotnie np. w zatłoczonych miejscach, zwłaszcza w komunikacji miejskiej, przy Piotrze robi tak podobno co 4-ta, 5-ta osoba(!!!): zależnie od godziny jest podobno 9-20 takich osób na 1 wagon metra (w pociągu złożonym z 6 wagonów). Zresztą jest i inne współuczestnictwo w masowym stalkingu, mniej spontaniczne, po prostu najprawdopodobniej umawiane z telewizją: występuje chyba nasyłanie ludzi wylosowanych z bazy danych, na zasadzie telefonowania do nich telewizji i oferowania korzyści majątkowej, bo inaczej się tego nie wyjaśni – w Internecie pod adresem jw. można obejrzeć przykłady takich spektakularnych fali najść mas ludzkich na pokrzywdzonego (a to podobno jego codzienność): co kilka sekund jakaś ewidentnie ustawiona scenka, przyłażą ludzie po to, by podokuczać. To podobno codzienność tego człowieka, o której zeznał czy tam którą zgłosił jako zawiadomienie o przestępstwie. Masy ludzkie, jak widać na stronie www, potrafią sobą dokuczyć, zadręczać człowieka. Liczą, że to pozostanie bez kary z powodu braków dowodowych, ale surowsze potraktowanie ich nie ominie. Powinno to być wręcz mądrze usankcjonowane w prawie (że ulgowe potraktowanie, tzn. tu np. tylko 1 rok więzienia, a nie np. półtora, dotyczy tylko osób, w których przypadku nie ma podstaw do podejrzenia, że popełnili inne jeszcze przestępstwo przeciwko danemu pokrzywdzonemu). Istnieje po prostu problem masowego, gangsterskiego stalkingu, naruszania spokoju życia drugiej osoby na zasadzie dotkliwego prezentowania wszędzie dookoła niej obecności szpiega oraz w szczególności scenek w kilkunastu znanych rodzajach (np. scenka człowieka z telefonem czy gadającego do telefonu, człowieka z wózkiem, człowieka chamsko kaszlającego tuż obok, człowieka gadającego nad uchem niby to do kogo innego aluzyjne wypowiedzi świadczące o dogłębnej inwigilacji życia prywatnego tej swojej ofiary itp.) – wszystko po gangstersku, tj. w szerokiej i trwałej zmowie, i w gigantycznej ilości co dzień (wedle dokumentów prawnych, wedle słów pokrzywdzonego i wnioskując z rozmiaru afery). Tego też tę młodzież i nie tylko młodzież uczą pracodawcy, a także – doraźnie – ukryci w TV bandyci od podsłuchu (scenki stalkingu organizowane raz za razem za kasę, podobno nawet dziesiątki dziennie, jak widać na licznych wideo, zresztą poczytajcie ten "blog o Piotrze", łatwy do znalezienia w wyszukiwarkach). Przecież to jakaś już zupełna kwintesencja pogańszczyzny, karać jeszcze i dręczyć pokrzywdzonego za to, że się jest wobec niego winnym (demonstrować za to ciągle przed nim i męczyć go): to tak, jakby słabego dodatkowo dręczyć za to, że jest słabym. Piotr Niżyński aż przeszedł z tego powodu próbę samobójczą – makabryczne zdjęcia są w Internecie. Po drugie (druga bandycka działalność agentów z firm poza swym miejscem pracy, wymierzona w Piotra Niżyńskiego): na wezwanie bandytów ukrywających się w TV (która ma wszystkich takich pracowników-agentów z kraju w swym zbiorze danych, tak, jak i inne osoby zamieszane w skandal przeciwko Niżyńskiemu, np. kierowników firm i instytucji, właścicieli nieruchomości, którzy zrobili remont) lud ten przychodzi do bloków, do hoteli, gdzie jest pokrzywdzony Piotr Niżyński: ściągają tam tłumy przestępców podsłuchowych, często wręcz ledwo po maturze (rok-dwa po niej), zwerbowanych przez bandyckich pracodawców nawet z wielkich pozornie marek. Na miejscu, po zameldowaniu się we właściwym hotelu, gdzie usłużna bandycka recepcjonistka w tym celu ich odpowiednio obsłuży (wideo są w Internecie), także jako specjalnie przybyli sąsiedzi prywatni Piotra Niżyńskiego potajemnie siedzą w słuchawkach podłączonych do telefonu (korzystającego z nru 112) na piętrze obok i podsłuchują go (słychać każdy ruch i oddech, nawet w toalecie), co zabezpiecza przed dekonspiracją np. przy okazji jakiejś rzekomej czy prawdziwej zmiany w pokoju (ta zaczyna się od pukania), oraz wykradają tam jego ekran (wyświetlają się im sekwencyjnie jeden po drugim obrazy-zdjęcia ekranu na ich operatorskim monitorze, natomiast zadaniem agenta jest dostrajać precyzyjnie określoną częstotliwość, którą się wyłapuje) -- podczas gdy Piotr Niżyński tkwi "obok" bez niczyjej pomocy w męczarniach czy np. walczy ze złodziejską korupcją w sądownictwie lub pisze swój blog, który o tym oznajmia. (Użyłem tu sformułowania, że obraz ekranu tej osobie "wykradają", nieco po linii sprawy kamerdynera papieskiego, ale jeszcze lepiej pasuje taka działalność do 10-tego przykazania. Pamiętajmy, taki udział w gangu, takie pomaganie w szpiegowaniu to często preludium do innych przestępstw: śledzi się kogoś, to można mu i złe rzeczy bardzo łatwo robić. Zaś zamieszana osoba niezbyt pomoże, ona raczej w przeciwnym kierunku zmierza, w kierunku tuszowania i troski o własne bezpieczeństwo. To jest po prostu zaprzeczenie miłości bliźniego w najgorszym stylu, no i wielka strata dla kraju: taki udział w gangu jest naprawdę szkodliwy, a przyznać tu karę w zawieszeniu to doprowadzić państwo do samozniszczenia, do zastąpienia państwa prawa mafijnymi klikami, przemilczaniem, swobodą akcji kryminalnych wobec pokrzywdzonego/pokrzywdzonych. Gigantyczne przemilczanie jest cechą opisywanego tu problemu, podobnie jak sprawy instalacji dźwiękowych-podprogowych wprowadzonych na całym świecie dla sekretnego używania do grania przy podsłuchu przez telewizje.) Problem pracodawców szukających zawodowych szpiegów-agentów jest w istocie powszechny w pewnych branżach: nie jest tak, że dotyczy to jakiejś małej liczby głównych marek (rzecz nie musi dotyczyć 100% pracowników, ale zamieszane są niemal całe branże). Z tego też względu mądrze by było, by osoby mające problem ze znalezieniem normalnej pracy wchodziły na forum dyskusyjne na wspomnianej stronie bandycituska.com, dla naszej wspólnej korzyści, dla dobra kraju, siebie, innych takich, jak oni. Mniejsi pracodawcy boją się wakatów, nieobsadzonych stanowisk: bo łatwo paraliżuje to czynności życiowe ich firmy (jeśli nie ma 2 z 6 pracowników, to jest to niedobór aż 33%-owy, ale jeśli nie ma 2 z 25, to już sporo mniejszy); natomiast ci więksi pracodawcy to zwykle firmy markowe, z renomą rynkową i ci bardziej niż pojedynczego wakatu boją się gniewu społecznego: świadków mówiących o ich przestępstwach publicznie, kontaktujących się z pokrzywdzonym (jakaś pomoc, wspólne przedsięwzięcia), mówiących do kamery itd. Z tego też względu rzadko gdzie ma się do czynienia z otwartymi, lekceważącymi wszelki (nawet istotny) sprzeciw, naciskami na przestępstwo (ale zdarzają się one: np. w zawodzie recepcjonistki hotelowej, a może i u głównych reporterów-prezenterów).


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 02 mar 2017, 15:55 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 05 wrz 2014, 20:43
Posty: 6010
Dlaczego frajerem jest ten, kto się zapisuje do podsłuchiwania i szpiegowania (podczas gdy pokrzywdzonemu nic w zasadzie nie można zarzucić z wyjątkiem tego, że jest pokrzywdzony)?

- bo sprawa jest już często znana i opisywana, czego dowodem ten e-mail;
- bo takie przestępstwa zasługują na karę i nie ma powodu, dlaczego by jej miano nie wymierzyć (dziś papież, jutro Putin czy inna wpływowa/popularna osoba, a kraj niszczy sobie demokrację i praworządność);
- bo rzekoma "tajemnica państwowa" w tym temacie jest po prostu sprzeczna z prawem (nie mieści się w definicji informacji niejawnej) i nie obowiązuje, o czym parę akapitów dalej;
- bo telewizja to prawdziwe bagno: najpierw lżejsze występki, np. te podsłuchowe, później pranie pieniędzy, korumpowanie sędziów, prokuratorów i biegłych, a w końcu organizowanie złodziejstw i rozbojów, morderstw, masakr, prześladowanie jednostki, torturowanie – to wszystko naprawdę miało i nadal miewa miejsce w samym centrum tej mafii;
- bo Konstytucja (a jej przepisy stosuje się zresztą także bezpośrednio) gwarantuje każdemu wolność rozpowszechniania i pozyskiwania informacji w zakresie nieograniczonym (w jej artykule 54); wolność to inaczej brak przeszkód różnego rodzaju. Przepisy Konstytucji mogą być wyłączane tylko przez inne przepisy Konstytucji (a na pewno nie np. przez ustawy), co w tym przypadku oznaczałoby, że aby w ogóle można było mówić o legalnej "tajemnicy państwowej" (a jej łamanie mogło być czynem zakazanym, w tym w szczególności przestępstwem) to musiałoby istnieć zdefiniowane w Konstytucji zadanie, które Rzeczpospolita Polska wypełnia a do którego realizacji zdecydowanie potrzebne byłoby wyłączenie w tym zakresie ww. wolności rozpowszechniania i pozyskiwania informacji - ale nic takiego tam oczywiście nie ma, sami Państwo poczytajcie. Są zresztą i inne powody, dlaczego tajemnica w tym temacie nie obowiązuje, o czym kilka akapitów dalej;
- bo to nie od agentów, lecz od większości, czyli od pozostałych, zależeć będzie ich los; ci zaś albo są skorzy charytatywnie zaakceptować rozkradanie ich poprzez niepłacenie podatków (kosztów pracowniczych), co sprawia, że inni muszą łożyć tym więcej (ale w takim razie po co co tu jeszcze jakieś przestępstwa), albo będą chcieli sprawiedliwego rozliczenia, a to oznaczać będzie wyroki;
- bo przyjmowanie pieniędzy z nieopłaconego podatku to przestępstwo z tego samego paragrafu, co i tzw. "pranie brudnych pieniędzy" (por. SN III KK 247/14, art. 77-78 k.k.s.);
- bo w tej sprawie nic się jak na razie nie przedawnia, bieg przedawnienia nie upływa, bo sprawa jest kryta polityczne i jest na zlecenie urzędników skarbowych, czyli funkcjonariuszy publicznych (sama Konstytucja w takich przypadkach nakazuje odkładać początek biegu przedawnienia na później);
- bo bez sensu jest nakraść łącznie np. kilkanaście tys. zł dzięki pracy na czarno i przekreślić sobie lepsze perspektywy życiowe, jeśli korzystając z okazji w postaci sytuacji w Polsce można by zarobić miliony na kompromitacji wielkich marek, począwszy od mass mediów;
- bo o ile (co jest nieprawdą) większość rodzin polskich ('rodzina' ma tu szerokie rozumienie, może to też dotyczyć związków takich, jak np. chłopak z dziewczyną; można stosować jakiś uśredniony model rodziny) to rodziny wspierające mafię z litości wobec swych niektórych członków, to w takim razie "sprytne" rzekomo wzbogacanie się za pomocą przestępstwa sprowadza się w rzeczywistości do tego, że większość (czyli agenci i ich bliskie wspierające ich otoczenie) wyciąga pieniądze od... większości (właściwie od wszystkich, ale głównie właśnie od tejże większości), czyli w głównej mierze sama od siebie bierze pieniądze (wyciąga sobie z kieszeni, kładzie na stół i je bierze z powrotem). Za pośrednictwem systemu podatkowego rodziny się składają na swych oraz cudzych nielicznych członków i to jest większościowe źródło wzbogacenia się agentów. W takim jednak razie równie dobrze można by przekazywać sobie pieniądze nawzajem, robić zbiórki itp. bez przestępstwa. Oferta od państwa jest więc po prostu głupia, wprowadza dodatkowe, głupie i zbędne ryzyko. Jeśli natomiast większość rodzin polskich bynajmniej nie cechuje się popieraniem mafii polegającej na podsłuchiwaniu i szpiegowaniu nielegalnym w pracy (a tak trzeba by sądzić, bo wpływy z podatku PIT mają się dobrze), to oprócz głupiego i zbędnego ryzyka do rachunku dochodzi wręcz przegrana polityczna i, w konsekwencji, kary więzienia. I zdrowy rozsądek wskazuje, że tego należy oczekiwać.

W TYM SKANDALU CHODZI O PRZYZWOLENIE PAŃSTWA NA PRZEŚLADOWANIE JEDNOSTKI - JEST ON DLATEGO BARDZO ISTOTNY POLITYCZNIE. Są "udziałowcy" tego przyzwolenia – jest ich łącznie kilka milionów, nie licząc ich bliskich; zobaczcie swoją drogą, jak te wszystkie miliony, włącznie ze skryminalizowanymi pracownikami firemek, cicho siedzą, żeście nawet o tym skandalu może jeszcze nie usłyszeli... (Wliczają się do nich też przedsiębiorcy, nawet ci bez skryminalizowanego personelu, po prostu "po remoncie", np. prawnicy – prawie każdy to po prostu firemka we własnym mieszkaniu urządzona, także właściciele sklepów, aptek itp., czy wreszcie np. też ludzie obracający swymi nieruchomościami na rynku wtórnym z pomocą Internetu i rzekomo "bezpośrednich" ogłoszeń, a takich przybywa rzędu 50-100 tys. rocznie.) Zaś bez wolności jednostek i sprawiedliwego stosowania praw człowieka nie ma demokracji. Nie chodzi tu o nic innego: nie na przykład o postęp technologiczny, o nowe technologie dla wymiaru sprawiedliwości czy coś takiego. Wspomniany program "Kontrola Operacyjna" przynajmniej w wersji masowo wdrożonej nie ma nic wspólnego z Policją czy ABW – centralą, której się tu usługuje i z której odbiera się obrazy ekranu, jest ta antyludzka, czasem mordująca komórka w Telewizji Polskiej, zajęta póki co przede wszystkim 1 osobą, choć nie tylko. Z samej zasady nielegalnie. Wszystko tu opisane to od początku nagonka papiestwa i kleru na jedną osobę, która stała się bazą dla szerszego (nawet niekoniecznie ją dotyczącego) szkodnictwa politycznego i wprowadzania totalitaryzmu. Co z tego więc, że w niniejszej akcji informacyjno-ostrzegawczej media nie pomogą: w dzisiejszych czasach to żaden problem! Ważny cel i wartość w świetle ryzyka złej sytuacji w kraju uzasadniają Twój własny drobny kroczek w stronę nagłośnienia. Z pomocą samej tylko poczty e-mail można łatwo dotrzeć do większości narodu z tym arcyważnym ostrzeżeniem (bo ten mail jest przede wszystkim ostrzeżeniem: już sam fakt, że doskonale wiadomo, jak te firmy wewnętrznie działają, powinien działać odstraszająco). Owo nadużywanie mediów publicznych to pomysł bodajże samego papieża kiełkujący w jego głowie już chyba w 1981 r. (rok awansu Papa Razziego, czyli Josepha Ratzingera, na szefa najważniejszej instytucji Kościoła po papieżu, czyli Kongregacji Nauki Wiary, wtedy jeszcze świeżo po zmianie nazwy z "Św. Oficjum [Inkwizycji]"). Centrum podsłuchiwania pokrzywdzonego, o którym tu piszę, Piotra Niżyńskiego (porównaj: polski prymas Wysz-yński) jest w telewizji, w warszawskim ośrodku regionalnym: robią to tam 24h na dobę, 7 dni w tygodniu, nastawiają podsłuch na odpowiedni obiekt metalowy (współczesne scentralizowane radary przy nadajnikach radiowo-telewizyjnych można błyskawicznie wymierzać w każdy metalowy obiekt także przez ściany), zbierają dane od zakamuflowanych policjantów na bieżąco przez nich wprowadzane o położeniu Piotra Niżyńskiego w terenie, a nadto podają telefonicznie reszcie mafii informacje o Piotrze Niżyńskim i dyrektywy dotyczące stalkingu. Piotr Niżyński twierdzi, a web.archive.org w stosunku do jego bloga to potwierdza, że przez całe lata 2013-2016 i nadal do dziś poddawano go torturom dźwiękowym polegającym na (strasznie bolesnym) zamęczaniu umysłu głośnymi zmiksowanymi ze sobą ścieżkami dźwięku szeptanego, zupełnie uniemożliwiającymi samodzielne myślenie. Temu wszystkiemu świadkują tłumy ludzi z gangu: młodzieży i osób w dojrzałym wieku, za pośrednictwem telefonii i podmienionego nru 112, niektórzy zaś decydują się na posiadanie wyremontowanego mieszkania wiedząc, do czego to prowadzi, że skutkiem są takie właśnie w nim tortury, których sobie nawet mogą już wtedy posłuchać. (Wystarczy obecność Niżyńskiego w promieniu rzędu 100 metrów od mieszkania. W każdym razie strony typu Allegro.pl, Otodom.pl, Domiporta.pl vel Gazeta Dom, Dom.Gratka.pl, Gumtree.pl, Oferty.net, Domy.pl są złożone w całości tylko z ofert wspierających wyraźnie dziś bandycką działalność służbową ludzi telewizji, obecnie głównie ich informatyków, dawniej też licznych dziennikarzy WOT-u). Wszystkiemu patronują premierzy, gdyż kraj tonie w tego typu przestępczości, a Policja wiedząc to nic nie robi, podobnie jak urzędy skarbowe (a przecież najbogatsi, właściciele firm, w których personel jest skryminalizowany, nie płacą podatków; urzędy bodajże jeszcze same do tego nakłaniały, przedstawiając to jako korzyść z bandyckiego wdrożenia produktów Sygnity). To prawdopodobnie w samej publicznej telewizji pracuje ów dręczyciel i najgorszy bandyta, zamieszany w zbrodnie przeciwko ludzkości, słynny dyrektor warszawski (bezpośredni kierownik procederu), nawet niezmieniony przez Kurskiego w przeciwieństwie do licznych innych dyrektorów. Co można zrobić? NIE ZAPISUJ SIĘ DO PRACY POLEGAJĄCEJ NA SZPIEGOWANIU. NIE ZGADZAJ SIĘ NA ZŁE WARUNKI PRACY. PRZEKAŻ KOPIĘ MAILA WSZYSTKIM, DO KTÓRYCH MASZ ADRES E-MAIL. Nie przejmuj się, że kogoś nie znasz dobrze, że traktujecie się z dystansem, bo np. on jest z odległej rodziny, innej płci lub jest Twoim wykładowcą, że jest różnica wieku. Połowa odbiorców tej wiadomości, którzy ją z powodzeniem otrzymali, nie przeczyta jej uważnie, nie dotrze do tego miejsca lub nie zrozumie wagi problemu. Z pozostałej połowy spora część, nawet połowa (bo Internetu najwięcej wśród młodzieży) może być nieprzychylna z tego powodu, że ma jakiś związek z tym skandalem: niekoniecznie sami są zamieszani, ale np. mają dziewczynę-agenta, ojca lub matkę agenta, syna/córkę, a poza tym jest jeszcze cała wielka afera remontowa, wskutek której do osób związanych z nienagłośnionym skandalem w telewizji zaliczają się też przedsiębiorcy i kierownicy państwowi (tu także wielka część notariuszy, taksówkarze, prezesi sądów itd.). Podsumowując, może 1 na 4 czy 1 na 5 odbiorców w ogóle ma predyspozycję do tego, by coś zrobić w sprawie tego e-maila: odbiorca autentycznie przeczytał go i jest na tyle przychylny, by ewentualnie pomóc. Proszę więc, wyślij tego e-maila do przynajmniej 6 osób, a najlepiej do jeszcze większej ich liczby. W ten sposób z łatwością powstrzymane zostanie wielkie zło grożące naszemu narodowi. Złem tym jest powszechna znieczulica, zepsucie mafijne (przestępstwa przeciwko drugiej osobie za kasę, solidarność z grupą przestępczą i obawa o własny tyłek zamiast swobodnego rozprzestrzeniania informacji o złu w polityce). To od Polaków, od naszej decyzji, co zrobić z tym e-mailem, zależy przyszłość naszego kraju. Nic nas nie kosztuje przesłać ten e-mail dalej, pomyślmy o tym; w dawniejszych czasach trudno było dotrzeć do ludzi, dziś jest to kwestia jednego kliknięcia. A więc decydujmy mądrze. Weźmy pod uwagę, że większość Polaków ma dostęp do Internetu, a wśród młodzieży do 25 r.ż. odsetek wynosi bodajże ok. 100%. Nie wstydźmy się, nie kierujmy się tym, że się z kimś nie znamy, że jeszcze odpisze coś nieprzychylnego itp., bo to głupawe, a tu idzie o to, czy nie żyjemy w kraju bandyckim, kraju słuchawek na uszach, nachodzenia, bezczelnego demonstrowania swego skryminalizowania przed drugą osobą, kraju degrengolady polityczno-medialnej uwieńczonej torturowaniem Piotra Niżyńskiego przez całe lata 2013-2016, a nawet jeszcze później (jeszcze przed 2013 dręczono go, jak podaje blog, na różne inne sposoby niż głośnym dźwiękiem szeptanym). Tak ważne wiadomości i przede wszystkim ostrzeżenia powinny obiec cały naród, a to jest możliwe, jeśli podejmie się właściwą decyzję, także wśród odbiorców. Powtórzmy: jeśli 1 na N osób jest gotowa przesłać tę wiadomość dalej, to powinna ją przesłać do (średnio) przynajmniej N+1 osób, by obiegła ona naród (bo wtedy występuje przyrost liczby nowych czytelników po każdym etapie czytelnictwa, ma więc miejsce efekt lawiny czy, jak mówią fizycy, reakcja łańcuchowa). Jest to perfekcyjnie możliwe, jak najbardziej możliwe. Pomoże w tym odpowiedni przycisk strony internetowej, na której odbiera się e-maile (np. "Przekaż", "Prześlij dalej" -- być może przycisk ten nie jest domyślnie widoczny, lecz pokaże się po kliknięciu jakiejś małej strzałki obok innych przycisków, typu "Odbierz", "Napisz", "Usuń"). Proszę kliknąć go i wpisać (oddzielone przecinkami) adresy e-mail swych korespondentów. Warto zrobić to jak najszybciej, ponieważ operatorzy poczty (Onet, WP, Interia) -- sami będąc zamieszanymi w to, że ta afera jest kryta mimo istnienia dowodów -- nie lubią tego e-maila i będą go blokować, może zresztą nawet automatycznie. Póki tak się nie dzieje, a może to być kwestia np. jednego dnia czy dwóch dni od odbioru, warto przesyłać wiadomość dalej. Pomoże to podnieść świadomość prawną naszego narodu i jego dojrzałość demokratyczną, tak, by kraj kolebki Solidarności nie stał się teraz znowuż krajem-symbolem grobowca światowej demokracji. Nieważne, że nie macie Państwo pewności, czy wszystkie informacje z tego e-maila są prawdziwe. Są. Można to potwierdzić np. w agencjach nieruchomości, bo żeby wystawić ofertę nieruchomości (a zwłaszcza np. w Warszawie), choćby "bezpośrednią", trzeba mieć poparcie spółdzielni i pośrednika, trzeba go odwiedzić i stać się jego klientem, przygotować nieruchomość podsłuchowo dla mafii. Tak czy inaczej, choćby ten e-mail był fałszywy, ze względu na samo ryzyko dla kraju nic nie zaszkodzi przekazać go dalej. Wielu np. nie dowierza, że wszystkie media mogą być zmówione (ich inwestorzy przekupieni przez US) i pomijać tak ważny temat. Ale tak właśnie jest, a przyczyną tego jest oprócz pieniędzy to, że to z samego Watykanu i od papieża Jana Pawła II wyszła podobno ta inicjatywa podsłuchowa, inicjatywa psucia kraju i szkodzenia jednostce. Na wspomnianej stronie www.bandycituska.com można znaleźć wiele dowodów na poszczególne aspekty omawianego tu skandalu.

Najpowszechniejszym przestępstwem pracowników zamieszanych w podsłuch i podgląd w firmach, a zarazem stosunkowo najprostszym do udowodnienia, jest "udział w gangu". Ściślej, odpowiedni paragraf zabrania pod karą do 5 lat więzienia "brania udziału w grupie mającej na celu popełnienie [przynajmniej jednego] przestępstwa" (tekst w nawiasach kwadratowych uwzględnia wykładnię historyczną, w tym zwłaszcza uzasadnienie ustawy zmieniającej ten paragraf ok. roku 2000-2002). Kiedy powstaje przestępstwo udziału w gangu? Już wtedy, gdy ma miejsce przestępcza zmowa (tj. "umowa" co do popełniania przestępstwa): wtedy, gdy autentycznie ktoś to zatwierdza (nie mylić np. z jakimś telefonicznym wstępnym potwierdzeniem "OK, przyjdę, porozmawiam w sprawie tej pracy, chociaż chcecie szpiegowania"). Jest na ten temat ugruntowane stanowisko doktryny prawniczej i orzecznictwa. Ponadto już od 80 lat wiadomo za sprawą Sądu Najwyższego, że gdy jakaś grupa przestępcza (np. złożona z ludzi chcących z jakiegoś powodu, tzn. w jakimś celu, mieć możliwość popełnienia przestępstwa nielegalnego podsłuchu) ma listę swych członków, to do zaistnienia przestępstwa udziału w niej wystarczy, że się za swą zgodą na tej liście figurowało. Nie zgadzajmy się więc na zło i głupotę; to czyni ze świata "wiochę", jeden wielki obszar deptania praw człowieka i jednoczenia swych interesów ze złym państwowym potworem! Przestępstwo się z pewnością nie przedawni, nie upłynął jak dotąd ani jeden dzień z biegu przedawnienia, bo on jest wstrzymany: przestępstwo będzie wobec tego kiedyś rozliczone! Raz na wozie, raz pod wozem... Szukasz pracy po to, by żyć komfortowo w wielkim mieście, gdzie zamierzasz studiować? Prowokująco więc zapytam: a po co ci w ogóle te studia? Oczywiście nie o krytykę tu chodzi, lecz po prostu o wskazanie, iż młodzież często podaje wymagania [wyśnionych przyszłych] pracodawców, czyli po prostu "lepszą przyszłość" jako motywację stojącą za potrzebą studiowania. Studia to więc inwestycja (jak każda inwestycja, wymaga pieniędzy). Ale co to za lepsza przyszłość, skoro sprowadza się do albo (A) życia w państwie bezprawia i bandyckiej sielanki telewizji lub też (B) odsiedzenia np. roku w pudle? "Zostaję przestępcą po to, by mieć lepszą przyszłość" - to skrócona postać tego sylogizmu - przecież to aż się prosi o porządne pokaranie... Człowiek strasznie gnębiony obecnie przez bandycką komórkę w Telewizji, a jest nim, warto pamiętać, Piotr Niżyński (na kompletnym podążającym za nim w domu i poza domem podsłuchu od 1992 r.) co najmniej od początku 2013 r. nie żył w ciszy, lecz ciągle żyje pod wpływem tortury dźwiękowej rozlegającej się z okolic ścian w podłogach i sufitach: przyczyną tych wszędobylskich dźwięków jest to, że kraj w ramach bandyckiej sielanki medialno-politycznej WYREMONTOWANO, podobnie jak cały świat: wprowadzono instalacje ze smartfonów ze specjalnym programem (firmware) obsługującym radio podsłuchowe, włączającym je w miarę potrzeby. Zabudowane w trudno dostępnych miejscach w budynkach i na ulicy smartfony są przyczyną wszechobecnego dręczenia dźwiękiem, a tym dźwiękiem są zmiksowane szepty ludzi z telewizji - dręczycieli, czyli waszych proponowanych "kolegów" z mafii. Macie być na ich usługach i im pomagać. Pamiętajmy: zwłaszcza w przypadku pracy młodzieńczej właściwie to nie od pracodawcy, lecz od pracowników zależy, czy firma będzie miała charakter bandycki i w jakim stopniu. Zupełnym odwróceniem kota ogonem jest twierdzenie, że firma będzie składać się w 100 proc. z przestępców, "bo tak zadecydował pracodawca". Jest to niezrozumienie istoty rynku pracy. W istocie młody pracownik-student ma lepszą sytuację od swego pracodawcy, ponieważ brak pracownika(-ów) dla jego firmy jest zabójczy: nie ma alternatywy dla rekrutowania personelu (a równowaga ekonomiczna, jak dotąd istniejąca, ale mogąca teraz upaść, polega na tym, że przy danej cenie na 1 miejsce pracy w rozsądnym czasie udaje się zrekrutować równo 1 osobę; rozsądny czas to tutaj czas, który umożliwia nadrobienie odejść pracowników związanych np. z ukończeniem studiów — np. jeśli odchodzi 1 co pół roku, to tym czasem jest pół roku). Przedsiębiorca zatrudnić musi, a z biegiem czasu ta potrzeba się pogłębia, bo dodatkowo odchodzą z pracy, np. już po studiach, inni: coraz więcej jest do nadrobienia... Zapewne jest to człowiek, dla którego liczy się przede wszystkim zysk: ceny pracy są raczej zoptymalizowane, więc nie ma broń Boże (świadczącej o głupim szefie) sytuacji "n chętnych na 1 miejsce", jaką niektórzy dają sobie wmówić. Natomiast, porównajmy, dla szukającego studenta brak pracy jest nie drogą do zagłady, a tylko pewnym utrudnieniem: raczej nie niszczy mu kompletnie życia. Większość młodych może bowiem dogadać się z rodzicami, pożyczyć pieniądze (studia to przecież inwestycja), obniżyć koszty pobytu (np. wynająć pokój będący częścią większego mieszkania za 600 zł czy mieszkać w hostelach za 25-30 zł dziennie, a studiować zaocznie, co wymaga zaledwie np. 5-9 nocowań w mieście miesięcznie; pomyślmy o tym: koszt życia studenta może się zamykać, wraz z dojazdami, w kwocie rzędu 400 zł + koszt miesiąca studiów). A zatem dla firm praca jest sprawą życia i śmierci, a dla młodego studenta jest jedną z możliwości, istotną, ale mimo wszystko niekonieczną: ma on tę PRZEWAGĘ. Zatem nie można powiedzieć, że w tej sytuacji "oni" są górą i np. młodzież musi uczestniczyć w przestępczości lub że można na to przymknąć oko, bo "tu cała firma w przestępcach". To chyba nie jest powód, by taką decyzję uznać za słuszną, prawda? Zauważmy, że dlatego jest tak dużo ofert bandyckich w pewnych miejscach, które może Państwo przeglądacie (ogłoszenia typu Gumtree.pl itp.), że one po prostu kiepsko schodzą. Nikt ich nie chce wziąć, więc są tam dalej, nie znikają. Te strony z ofertami pracy stają się przez to swego rodzaju wysypiskiem śmieci. To naprawdę nie dla Ciebie. Miasto zresztą nie jest z gumy, jeszcze trochę niech się sprowadzi do niego, a dojdzie do tego, że młode dziewczyny będą musiały rejestrować się na stronach internetowych dla prostytutek zanim dopuści się je do właściwej oferty pracy. Nie obsługuje faceta, nie dostanie pracy ani nawet dostępu do oferty. Do tego to w końcu dojdzie, bo miasto nie jest z gumy, a ciągle są chętni tu się dostać. Może zamiast tego niech obrotni Polacy pomyślą o zakładaniu uczelni w mniejszych miejscowościach?... Wracając wszakże do tematu chciałbym zwrócić Państwa uwagę na to, że firma nie ma w zasadzie możliwości bronić się przed masową odmową robienia czegoś ze strony rynku pracy (a np. ten mail trafi do ponad 3 milionów osób -- decyzja należy do nas). Zważywszy na ekonomikę rynkową naturalną opcją dla pracodawcy w razie braku podaży pracowników, jeśli nie chce się ograniczać popytu, jeśli więc poprzestaje się na swych wygórowanych wymaganiach, wydaje się oferowanie jeszcze wyższej ceny: o ile dadzą więcej, to teoretycznie pewnie znajdzie się więcej chętnych na taką głupią pracę i przez to rekrutacje znów będą udane. Niemniej jednak firmy właściwie niezbyt mogą podwyższać ceny pracy (zwłaszcza, jeśli nie chcą popaść w dyskryminację i nierówne traktowanie pracowników, ale i ogólnie jest to problem). Wydawałoby się, że można by pokryć wyższe płace po prostu na zasadzie podwyższenia cen sprzedażowych, "żaden problem". To jednak jest w ogólności raczej niemożliwe czy niezbyt możliwe, ponieważ ceny produktów oferowanych klientom w firmach są — znowu — rezultatem (nieformalnej) optymalizacji ekonomicznej, nawet takiej "na czuja" zrobionej: innymi słowy gdyby dało się mieć większy przychód z działalności gospodarczej, to by się go miało. Tymczasem jednak ceny produktów (np. kanapek Subway) są takie, że przy wyższych już o tyle mniej ludzi by się decydowało na zakup, że w ostatecznym rozrachunku firma by straciła, a nie zyskała. Kanapki przecież można robić samemu z półproduktów, nieprawdaż? A zatem nie istnieje w zasadzie dobry sposób skompensowania sobie strat spowodowanych podwyższaniem płac; trwanie przy wygórowanych żądaniach (by każdy pracownik takiego np. McDonald'a był bandytą podsłuchowym) jest dla firmy po prostu nieopłacalne. Ponadto: firma, która źle traktuje pracowników, naraża się na to, że pójdą oni do pokrzywdzonego na jego stronę internetową (wspomniane bandycituska pl) i naskarżą się tam, np. klikną przycisk DYSKUSJE (czy "Kontakt z autorem") i podzielą się świadectwem, tak, jak np. zrobiła tam prokuratura, jakże ważny organ państwowy. Jedni zostają pomocnikami w przestępstwie, co jest nielegalne i karalne, ale inni przestępstwo lubią wręcz zwalczać, więc żadna mądra i duża firma nie powinna z nimi zadzierać.

Nie ma zresztą Z CAŁĄ PEWNOŚCIĄ żadnej obowiązującej wg prawa tajemnicy państwowej w tym, że jakaś firma jest bandycka (a samo istnienie podsłuchu na Piotra Niżyńskiego to fakt empirycznie dostępny każdemu zainteresowanemu, wystarczy przejechać się z nim po mieście i zaobserwować, że dźwięk jest wszędzie wokół niego – gra np. często w metrze warszawskim – ponadto dowody są na blogu ofiary). Świat się od tej wiedzy nie wali, przeciwnie, wzmacnia się państwo prawne w Polsce, co zgodnie z Konstytucją wręcz zawiera się w definicji, w istocie naszego państwa i oczywiście jest też zadaniem, które muszą mieć na uwadze wszyscy, którzy to państwo reprezentują (jeśli nie chcą przegrać w sądzie, w kasacji czy w Europejskim Trybunale Praw Człowieka, a przy tym dostać wyższego wyroku więzienia za udział w gangu). Bo Rzeczpospolita Polska jest przede wszystkim, wedle umowy społecznej, wedle Konstytucji, państwem prawnym i to ta konieczność postępowania wg prawa wyznacza w pierwszej kolejności jej podstawowe interesy, korzyści i szkody – przynajmniej dla każdego, kto prawem się zajmuje, nawet dla obecnej bardzo skryminalizowanej prokuratury(!). Z nagłośnienia skandalu wynika więc dla Polski korzyść, wzmocnienie się (zresztą nawet i Europejski Trybunał Praw Człowieka wielokrotnie podkreślał wartość takich rzeczy, jak skandal czy media, dla demokracji). Zresztą: jeśli by mówienie "mamy tu przestępstwo" przez różne instytucje i firmy miało być tajemnicą państwową, jej istotą, to nie wiem, jakie zawiadomienia do prokuratury sobie państwo wyobrażacie, bo przecież czytają je "ludzie z ulicy": sekretarki, pracownice biura podawczego, ba, powinny je czytać, by odpowiednio obsłużyć, przypisać do wydziału i akt. Podobnie np. wyroki sądowe muszą być jawne (Konstytucja, prawo międzynarodowe dotyczące praw człowieka), a taki wyrok zawiera oczywiście oznaczenie czynu, za który ktoś został skazany. (Oczywiście są sytuacje, gdy szczególnie "podaje się wyrok do publicznej wiadomości": oznacza to tyle, co np. zarządzenie ogłoszenia go w prasie. Jednakże wyroki i tak są zawsze jawne, po prostu normalnie mało kto się nimi interesuje.) Do tego więc zmierza postępowanie karne, państwo zaś powinno je w odpowiedzi na przestępczość wszcząć – oto są jego cele, interesy, zasady. Można więc o skandalu w telewizji czy np. prokuraturze swobodnie rozmawiać – na blogu o Niżyńskim, pełnym opowieści o jego życiu, jest przykład sekretarki prokuratury, która przez 15 minut na wideo dokładnie opowiada o aferze w jej instytucji, dotyczącej przestępstw przeciwko Piotrowi Niżyńskiemu, dodając przy tym jeszcze "możesz sobie artykuł z tego napisać". Stenogram kończy się słowami ze slangu: "można zrobić ci laskę... zrobię ci tylko laskę: ja też cię słucham!". Również Niżyńskiemu nikt życia nie "opatentował": on sam na przykład może opowiadać o tym, co go spotyka, jaka krzywda (temu to zresztą i tak pomógłby kontratyp stanu wyższej konieczności). Ustawa o ochronie informacji niejawnych tylko w bardzo nielicznych przypadkach – przypadkach grożącej szkody dla państwa (nie dla religii, bo to sprawa demokratyczna: sami wybieramy, w co wierzymy, i każdy wybór to zawsze nasze prawo, a państwu nic do tego, Kościoły i światopoglądy musi ono na równi traktować, wg Konstytucji) – pozwala na jakieś zastrzeżenia (np. właśnie w celu ochrony praworządności, ponadto w sprawach wojskowych, np. obrony terytorialnej) i odpowiednie notatki musi każdorazowo wystawiać uprawniony funkcjonariusz publiczny, czyli np. oficer ABW itp. Ponadto nie mogą te notatki i zastrzeżenia niejawności naruszać Konstytucji, w tym np. swobód dotyczących publikowania wyników prywatnych badań (art. 73) czy zwłaszcza zasady, że organy władzy publicznej działają w granicach prawa (art. 7). A, co ciekawe, przecież utajniając jakikolwiek skandal kryminalny, popełniono by przestępstwo pomocnictwa w cudzym przestępstwie. A zatem pewnych rzeczy nie da się legalnie utajnić; to samo dotyczy egzekwowania później takiej "tajemnicy", działalności kierowników i dziennikarzy w mediach ("zamykania ust" ludziom) itd. Za to będą jeszcze dla takich kierowników medialnych wyroki 25 lat więzienia (pomocnictwo w zbrodni przeciwko ludzkości). To samo może dotyczyć każdego innego "stróża tajemnicy", np. walczącego z aktywistami na rzecz praworządności. Przestępstwa się zwalcza, a nie osłania! Zaś państwo, które stałoby się wg jakiegoś scenariusza instytucjonalnym pomocnikiem w przestępczości przeciwko Niżyńskiemu (jako uznająca nielegalnie wprowadzoną tajemnicę Policja, prokuratura czy sąd), łamałoby m. in. pewne najbardziej fundamentalne przepisy Konstytucji (Konstytucja to nie tylko ustawa, z którą porównuje się inne ustawy dla zbadania ich dopuszczalności, ale także prawo, które działa, obowiązuje i powinno być stosowane bezpośrednio – w razie konfliktu z czym innym stosuje się oczywiście Konstytucję, a nie te inne przepisy, np. stosuje się ją jako wyjątek od nich lub jako źródło jakiegoś prawa): patrz np. art. 5 (ochrona praw i wolności ludzkich jako podstawowe zadanie Rzeczypospolitej Polskiej) w związku z prawami człowieka z art. 47, 49, 40; p. także zakaz dyskryminacji z art. 32 ust. 1 i 31. ust. 2-3 (przecież taka tajemnica to zwykła dyskryminacja osoby w życiu społecznym! w takiej interpretacji, wg której można mówić głośno tylko o problemach innych osób z nieprzestrzeganiem praw człowieka lub tylko w innych sprawach). (Można to chyba nawet przekuć na ogólną zasadę, słuszną nie tylko w tym przypadku, ale i w łagodniejszych, gdy nie ma szkody dla czyichś praw człowieka: tak czy owak wydaje się, że ilekroć nadanie klauzuli można, zgodnie z zasadą, iż wszyscy są równi wobec prawa, uznać po prostu za przestępstwo pomocnictwa wg definicji kodeksowej, to jej dalsze egzekwowanie okaże się sprzeczne z Konstytucją, choćby nawet tylko z tą jej wolnością rozpowszechniania i pozyskiwania informacji – bo skoro nie ma jakiegoś mocnego uprawnienia do utajnienia, a założyliśmy tu, że go nie ma, to ta wolność obowiązuje.) To samo zresztą – to, że narodziny z przestępstwa przekreślają już dalsze "perspektywy kariery" danej tajemnicy – można też wywieść z analizy samej Ustawy o ochronie informacji niejawnych. Bo, powtórzmy, skoro pewna informacja wedle prawa musi być jawna (nie wolno robić żadnych przeszkód dla jej obiegu – by nie popełniać przestępstwa pomocnictwa), to nie ma kwestii "ujawnienia nieuprawnionego", a ona (taka idea) przecież zawiera się w samym założeniu definicji informacji niejawnej, którą polecam przeczytać. Informacja niejawna to informacja, której nieuprawnione ujawnienie przyniosłoby (hipotetycznie) szkody dla Rzeczpospolitej Polskiej lub byłoby niekorzystne z punktu widzenia jej interesów. Skoro więc coś wedle prawa musi pozostać jawne, bo to (przeciwnie) każdy czyn polegający na dążeniu do ukrywania tego i uniknięcia skandalu jest nielegalny, nieuprawniony, to już od razu wiadomo, że nie może to coś być informacją niejawną, w tym w szczególności tajną. A paragraf karny (art. 265 §1) zakazuje pod groźbą kary ujawniania lub wykorzystywania TYLKO INFORMACJI NIEJAWNYCH. A zatem plotkowanie na temat skandalu w TV kompletnie nie podlega pod żaden paragraf; niech ci, co mieli jakieś na tym punkcie wątpliwości, chociaż rzucą okiem na pierwsze zdania ustawy, dostępnej do pobrania ze strony Sejmu. Wyjaśnię Państwu to jeszcze w taki oto przystępny sposób. Zgodnie z art. 146 ust. 4 pkt 1 obecnej Konstytucji z 1997 r. (odpowiednio też w poprzedniej) podstawowym zadaniem premiera i rządu jest "zapewnienie wykonania ustaw" (nie może mu szkodzić, powinien do niego dążyć), a dodatkowo wg Kodeksu postępowania karnego każdy organ państwowy ma obowiązek zawiadomić o przestępstwie Policję lub prokuratora (art. 304 § 2), ci zaś – tak, jak ogólnie wszystkie organy ścigania – mają obowiązek prowadzić prowadzić postępowanie (art. 10 § 1) – o czyn ścigany z urzędu, np. udział w gangu (skoro wiadomo, że "Telewizja" zajmuje się podsłuchiwaniem, to znaczy, że w jej ramach korporacyjnych działa grupa przestępcza). Przy tym premier sam powołuje i odwołuje Komendanta Głównego Policji, wg swego uznania, co daje mu możliwości zapewnienia ścigania przestępstwa. A zatem wszelkie podpieczętowywanie klauzul "tajne", "ściśle tajne" w odniesieniu do skandalu kryminalnego, zwłaszcza takiego nadal ciągnącego się w instytucji państwowej, byłoby po pierwsze dowodem niedopełnienia ww. obowiązku (a niedopełnienie obowiązku przez funkcjonariusza publicznego, np. premiera, ministra, policjanta, jest wręcz przestępstwem, nie musi nawet być umyślne, świadome) – to już samo w sobie jest czymś wstydliwym, co raczej się ukrywa, a nie pokazuje innym wskazując na dowód z dokumentu – a przy tym (to ukrywanie) byłoby także działaniem w kierunku przeciwnym do Konstytucji (która nakazuje zapewnienie wykonania ustaw) i zadań i interesów państwa, prawnie obowiązujących, byłoby ponadto niezgodne z definicją informacji niejawnej, CO WIĘCEJ, byłoby to wręcz pomocnictwo w cudzym przestępstwie (pomocnictwo, tak, jak i poplecznictwo, czyli pomoc już po dokonaniu przestępstwa, zawsze samo stanowi przestępstwo: mianowicie z art. 18 § 3 Kodeksu karnego), a zatem odpowiednia notatka "utajniająca" miałaby po prostu charakter przestępczy (wg art. 7 Kodeksu karnego przestępstwo jest czynem zabronionym [przez prawo], a więc też czynem, do którego nie ma się prawa): jako przestępcza, byłaby nieuprawniona (demonstrowałoby przekroczenie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego, wykluczone w ogóle konstytucyjnie), a zatem bez wartości prawnej. Czego dowodem zachowanie samej prokuratury - utrwalone na wideo na blogu o Niżyńskim i zawierające w sobie przyzwolenie na rozpowszechnianie. Tyle więc w tym temacie. Albo coś się mieści w czyichś uprawnieniach, albo się nie mieści (bo jest np. przestępstwem pomocnictwa). Jeśli prawo zakazuje w jakiejś sytuacji nałożenia klauzuli, to wedle prawa informacja musi pozostać jawna, a w takim razie nie ma w ogóle kwestii "nieuprawnionego ujawnienia". Tymczasem ją w założeniu ma pojęcie informacji niejawnej. (Nie znaczy to oczywiście, że nie istnieją przypadki, w których państwo i ludność czyniąc coś normalnie niedozwolonego mogą to czynić i kryć ten problem. Istnieją i nazywa się je w podręcznikach "znikomą szkodliwością społeczną"; jeśli czyni się coś autentycznie pożytecznego, to można na tej podstawie uznać, że czyn przestępstwem nie jest, a wręcz przeciwnie. Natomiast pospolite kryminalne ataki na niczemu niewinną osobę, łamiące poważnie jej prawa człowieka, przecież nie sposób tak określać, wkrótce moglibyśmy zacząć żyć w jakimś piekle politycznym, a nie państwie prawnym, demokratycznym i państwie obowiązywania praw człowieka.) Nie sugerujmy się mediami, bo te milczą z powodu własnego bandytyzmu, a nie jakichś problemików prawnych, które zawsze można by obejść, pochodząc do tematu okrężnie, np. wychodząc od przypadków spotykających pokrzywdzonego czy właśnie od problemu prawnego lub np. reklamując po nazwie jakieś "wikileaks", choćby ten blog pokrzywdzonego. PAMIĘTAJMY: PAŃSTWO PRAWA (np. Rzeczpospolita Polska) ZUPEŁNIE UPADA OD TAKIEJ SYTUACJI, JAKA JEST W MEDIACH I ZWŁASZCZA TELEWIZJI (mają nry tel. do wszystkich ważnych, wszystkich mają w zbiorze danych osobowych na temat "swoich" przestępców – nawet sądownictwo i Sąd Najwyższy, jakże kluczowy w sprawie uczciwości wyborów). BANDYTYZM W PAŃSTWIE, BYNAJMNIEJ NIE O ZNIKOMEJ SZKODLIWOŚCI SPOŁECZNEJ, JAKO TAJEMNICA PAŃSTWOWA JEST W INTERESIE PAŃSTWA MAFIJNEGO, A NIE PRAWNEGO. Sprawa TVP jest tak odległa od tego, co podane w definicji informacji niejawnej, że bez najmniejszego problemu można by przed każdym, nawet depczącym prawo, policjantem wykręcić się po prostu "z przyczyn dowodowych": po prostu na zasadzie niewiary, że ktoś mógłby tutaj, w odniesieniu do sprawy TVP, dopatrzyć się uwarunkowań zapisanych w definicji informacji niejawnej – brak nam jakiegokolwiek zamiaru, bezpośredniego czy ewentualnego, by coś takiego ujawnić, bo tego nie ma; a już na pewno nie ma zamiaru ewentualnego w jego rozumieniu wg teorii woli warunkowej, popieranej od dawna przez Sąd Najwyższy (IV KR 54/70: od fragmentu "skutku tego nie chce, nie pragnie...", V KRN 569/72: "warunkiem przyjęcia, że..."), np. w ujęciu Genowefy Rejman (por. art. 9 § 1 k.k.: "przewidując możliwość czegoś, godzi się na coś" a nie "na nią") — która to teoria zakłada, że wola musi być kompatybilna (musi godzić się, tzn. nie chcieć przeciwdziałać w razie zaistnienia), a więc inaczej: musi być zgodna, z FAKTEM dojścia przestępstwa do skutku (świadomością tego faktu, choćby przyszłego, co oznacza wiedzę stuprocentową czy prawie że pewną), a nie zaledwie jego możliwością czy jakimś prawdopodobieństwem (zakaz ryzyka), jak to niektórzy niegdyś próbowali postulować. Proszę Państwa, nie zgadzając się oczywiście na żadne przestępstwa (gdybym wiedział na pewno czy prawie na pewno, że będzie z tego, co tu piszę, przestępstwo, chciałbym temu oczywiście przeciwdziałać, ale tutaj to absurdalne przypuszczenie), powtórzę, że TO OD NAS DZIŚ ZALEŻY, CZY POLSKA JUTRA BĘDZIE KRAJEM WOLNYM, KRAJEM POSZANOWANIA PRAW CZŁOWIEKA, CZY JUŻ TYLKO KRAJEM "LUDZI W SŁUCHAWKACH" PODŁĄCZONYCH DO TELEFONU, OBOJĘTNYCH NA LOS DEMOKRACJI, PAŃSTWA PRAWA, PRAW CZŁOWIEKA W POLSCE, LUDZI OD NIELEGALNEGO INWIGILOWANIA I SZUKANIA PLECÓW U BANDYTÓW POLITYCZNYCH. Jest z dnia na dzień coraz gorzej, setki ludzi się zapisują do mafii zorientowanej na prześladowanie jednostki(-ek). Tkwią w tym w pełni świadomie. Nowe firmy medialne nie powstają, bo przedsiębiorcy (już w fazie larwalnej, gdy jeszcze nie mieli bogactw) masowo i głupio pozasypisywali się do gangu telewizyjnego, zrobili remonty itd. Masowe zepsucie korupcyjne, głupota oraz wiara w istnienie prawa ochronnego dla tajemnic, które zgodnie z prawem istnieć nie mogą, jest przyczyną kryminalizacji kraju i braku zdrowych mediów.
Warto pamiętać, że podstawą prawa w kraju nie są rzekome interesy Kościoła, opanowanego przez mafię, lecz Konstytucja.
To, że nie wolno czegoś utajniać ani w inny sposób "zamykać ludziom ust", że więc pewna informacja musi wedle prawa mieć swobodny obieg, a próby psucia go są bandyckie, stanowi wręcz wyższy stopień, ostrzejszy przypadek tego, że szerzenie jej absolutnie nie jest "niekorzystne z punktu widzenia interesów państwa" (tzn. braku cech informacji niejawnej). Jest więc lepiej niż dobrze w tym konkretnym przypadku. Są rzeczy, o których mówieniu po prostu nie można powiedzieć, że jest sprzeczne z interesami Rzeczpospolitej Polskiej — i tylko tyle; są zaś (ogólnie rzecz biorąc) takie informacje, które nie tylko można głosić jawnie, ale wręcz wszelkie przeszkadzanie temu jest przestępcze i to jest jeszcze wyższy stopień ochrony JAWNOŚCI informacji przez państwo. I to ten wyższy, dalej idący stopień wsparcia prawa dla szerzenia informacji występuje w sprawie szpiegowania Piotra Niżyńskiego. Interesy państwa są wręcz w istocie, wedle prawa, zgoła przeciwne tajemnicy w sprawie jakiegoś podsłuchu zabronionego. Państwo wedle prawa walczy z pomocnictwem, walczy ze zorganizowanymi przestępstwami podsłuchowymi (trzeba je zgłaszać, organy państwa mają wręcz taki obowiązek pod karą za przestępstwo niedopełnienia obowiązku przez funkcjonariusza publicznego: udział w gangu czy np. przyjmowanie pieniędzy z korzyści z przestępstwa choćby i podatkowego, podobnie jak podżeganie do tego, są ścigane z urzędu, a w każdym przypadku dochodzenia czy śledztwa nie można zakończyć lub nie wszcząć bez ustawowej podstawy). Tu więc leży interes państwa, w ściganiu przestępczości, a nie w ochronie bandyckich układów premiera. Każdy to łatwo rozumie, kompromitacją byłyby wręcz jakieś próby negowania tego, z których zionęłoby pustką intelektualną. Pokażmy więc, co dziś znaczy, że "Polacy nie gęsi" i "swój język mają" — oto zadanie na miarę naszych czasów.
Nie jest oczywiście prawdą bajka, że inne kraje typu Rosja czy nawet jakieś inne byłyby wrogami Polski, gdyby wyszła na "jaw" prawda (i tak znana już chyba przynajmniej połowie ludu pracującego). Zresztą informacja o trwającej przestępczości państwowej bezwarunkowo nie jest niejawna, jak pokazałem z definicji. Tak czy inaczej innym krajom nie opłaca się iść na żadną wojnę. Normalne kraje zachodnioeuropejskie kompletnie nie mają w tym zakresie poparcia swojej ludności: większość ludności w krajach zachodnich nie rozumie problemu w telewizji, nie zna go, nie ma nic do Polski (jak widać np. z danych o podatku dochodowym). Niemcom też nie są na rękę żadne zmiany na mapie, a NATO zobowiązuje. Nawet Rosji nie jest na rękę iść na żadną wojnę: po co kończyć samobójstwem? Nonsens. I tak żadne media rosyjskie nie chcą powtarzać rewelacji z Polski w zakresie, w jakim miałyby one być stwierdzeniem tego, że i w Rosji jest skandal kryminalny. Tam wszyscy tak samo chcą kryć sprawę, jak i w przypadku mediów polskich. Kompletnie więc nie ma sensu z punktu widzenia np. Rosji iść na wojnę, którą prawdopodobnie przegrają (a w każdym razie ryzyko tego jest bardzo realne), skoro na 99% nikt u nich tematu z Polski nie podchwyci. To samo dotyczy wszystkich innych krajów. A zatem próby mieszania wątku polityki międzynarodowej do sprawy rzekomej niejawności takiej czy innej informacji to szukanie naiwniaków. Nikt poważny nie powinien w to uwierzyć. Polityka międzynarodowa jest strefą zimnej kalkulacji, w której o co innego chodzi niż o irracjonalny strach przed tematem podsłuchowym; a poza tym (to już na tym tle tylko drobiazg), jak we wszystkim głośnym, liczy się w niej co nieco demokracja, opinia narodu. A Europejczycy generalnie nie mają powodu podchodzić do Polaków gorzej niż do innych nacji. Dziś my źli wobec tych, jutro inni będą źli wobec nas, to takie proste. Tu jeszcze słowo o zgoła idiotycznych polemikach np. od szefa w takim oto stylu: "prokuratura i sąd są bandyckie, więc cię skażą za wygadanie się" (mimo słusznej, zasługującej na uwzględnienie linii obrony, iż nie ma tu przestępstwa). Po jakiego grzyba? Otóż organy te nie mają najmniejszego interesu w byciu tak złym, w skazywaniu ludzi niewinnych. Jedynym istotnym tego skutkiem byłby (1) wzrost kary więzienia, jaka spotka samego sędziego czy prokuratora — całe stracone lata życia; a także (2) ogłoszenie wszem i wobec, że faktycznie dany "tajny" fakt jest faktem (tzw. wyrok: z samej swej istoty rzecz jawna, a więc kres wszelkiej tajności w danym przedmiocie). "Tak poza tym" bowiem naprawdę żadna z tego korzyść dla państwa czy sędziego, że skaże się przypadkową niewinną i mało ważną osobę. Zaś w stosunku do ważnych i głośnych osób (np. mających własne media) byłby to po prostu już teraz wielki obciach, tak gigantyczny, że aż to niewiarygodne, by do czegoś takiego mogło dojść "z rąk" zdrowo myślącej osoby z tzw. instynktem samozachowawczym. W każdym razie wyroki sądowe są jawne, o tym też pamiętajmy (raz rozlane mleko już nie wróci do garnka), zaś gdy się nic nie robi (np. nie usuwa śladów artykułu z serwera, to i przestępstwa prawie nigdy się nie popełnia. Warto tu na koniec odnotować, wbrew pewnym głupim pomysłom, jakie może kierownicy będą podsuwać, że zgodnie z art. 8 Kodeksu postępowania karnego i ogólnie Konstytucją sądy karne (z wyjątkiem spraw, w których było orzeczenie sądu administracyjnego) "samodzielnie rozstrzygają zagadnienia (...) prawne oraz nie są związane rozstrzygnięciami innych (...) organów". A zatem to nie premier, lecz sąd w razie czego (w sprawie kryminalnej) interpretuje pojęcie "informacji niejawnej" i sprawdza, czy coś w ogóle spełnia definicję informacji niejawnej, a więc jest nią, czy nie. Istnienie klauzuli to zaledwie drugi z kolei warunek, który nie ma znaczenia, jeśli coś w ogóle się nie nadaje na informację niejawną.
Zauważmy wreszcie, że, aby w ogóle popełnić przestępstwo ujawnienia, załóżmy, jakiejś nawet autentycznej informacji niejawnej z klauzulą "tajne" lub "ściśle tajne", trzeba mieć przede wszystkim świadomość, jaka to jest tajemnica i co dokładnie obejmuje (choćby jakaś jej część). Bez tego nie można mówić o zamiarze, o umyślności (jakaś ogólnikowa świadomość w rodzaju "gdzieś tutaj, tu i ówdzie, może być jakieś przestępstwo [coś zakazanego]", czyli świadomość w postaci tzw. "zamiaru ogólnego", nie jest zamiarem w rozumieniu prawnym: Sąd Najwyższy wielokrotnie potwierdzał, że "zamiar ogólny" nie wystarcza do stwierdzenia umyślności i że jest to koncepcja nie mająca uznania w prawie, a zatem taki stan świadomości jest bez znaczenia). Każdy łatwo może sprawdzić w wyszukiwarkach internetowych, że zamiar ogólny w prawie nie jest uznawany. Trzeba by więc wiedzieć czy chociaż domyślać się, przewidywać w szczegółach: "to a to jest informacją niejawną, a to już nie"; wzmianki ogólnikowe "trzymaj się z dala od »tematu«" nie wystarczają. Jako, że przestępstwa co do zasady popełnia się umyślnie, chyba że w ustawie jest jakiś wyjątek (a w przypadku tego paragrafu go nie ma), to bez takiej szczegółowej umyślności, obejmującej poszczególne znamiona czynu zabronionego (jaka konkretnie informacja niejawna i że opatrzona klauzulą) w ogóle nie może być mowy o przestępstwie ujawnienia czegoś tajnego. Z drugiej strony, gdyby się wiedziało, co dokładnie można mówić, a czego nie, to wtedy bez problemu można wyrazić się oględnie, omijając temat rzekomo tajny. A zatem naprawdę problem rzekomej "tajemnicy państwowej" jest to sztuczny problem, który nie wymaga naszej uwagi. W skali masowej nie powinien on nikomu na dobre ust zamykać, nie ma tu też żadnej gwarancji bezkarności dla przestępczości np. z punktu widzenia możliwości nagłośnienia medialnego, choćby w Internecie. Na media zupełnie nie ma ten problem wpływu (tylko głupcy twierdzą inaczej); mogą one bez problemu obchodzić wybrany przez siebie temat dookoła i poruszać się w granicach nieobjętych wąskimi raczej ramami tego, co ewentualnie "mogłoby" być zakazane. Najprostszy przykład: jakieś informacje o tym, "co gdzie jak" się w ogólności dzieje, łatwo sobie wyobrazić jako zanotowane na kartce przypieczętowanej klauzulą. Natomiast jakieś rzeczy, które świeżo się zdarzyły — a tym bardziej u jakiegoś przypadkowego, mało znanego człowieka (przykład: "wmontowałem sobie tego a tego dnia telefony w podłodze w mieszkaniu"), nie są niczyją "własnością intelektualną", nie są opatentowane, są niewinne. Ponadto pamiętajmy o wolności publikowania wyników prywatnych badań, np. społecznych (zapisanej w art. 73 Konstytucji) – jest to właściwie gotowy kontratyp dla ewentualnego przestępstwa ujawnienia czegoś, nawet gdyby przyjąć, że jakaś informacja w ogóle może być niejawna. Właśnie po to jest ta gwarancja, dokładnie po to, by przeciwdziałać ewentualnym zapędom państwa w kierunku cenzurowania niezależnie dowodzonych czy wywnioskowywanych faktów i przypuszczeń (cenzurowania np. na zasadzie tajemnicy).
Podsumowanie: Zgodnie z zasadami państwa prawa, powtórzę (wystarczy rzut oka na początek tekstu ujednoliconego, tj. po zmianach, Kodeksu postępowania karnego, Ustawy o ochronie informacji niejawnych — nie trzeba przecież być prawnikiem), nie może być informacją niejawną fakt czyjegoś przestępstwa, bo ujawnienie tego nie jest z punktu widzenia interesów państwa niekorzystne (a patrz definicja informacji niejawnej; pojęcie "szkody" jest tu zresztą dosyć wtórne, zależne od tego, co uważa się za niekorzystne – nie jest automatycznie szkodą np. jakiś wydatek pieniężny czy zmniejszenie się salda na jakimś koncie, bo to jest normalna rzecz i występuje prawie zawsze). Otóż przeciwnie, cele państwa prawnego to m. in. doprowadzić przestępcę do skazania (por. art. 2 k.p.k.), a przecież wyroki sądowe są jawne. A zatem interesy Rzeczpospolitej Polskiej są takie, że wręcz dąży ona do publicznego ujawnienia informacji o przestępstwie (nie oznacza to narzucania się mediom, choć i takie sprawy bywają, gdy sąd nakazuje podać wyrok do publicznej wiadomości w prasie). Rzeczpospolita Polska zaś to w pierwszej kolejności państwo prawne (i tylko jako takie interesuje prawników), to więc determinuje jej interesy najważniejsze, nie do przekreślenia. Polecam art. 45 ust. 2 Konstytucji oraz powyższy odnośnik, nie wspominając już nawet o prawach człowieka, które też to samo stwierdzają. W tym kontekście pamiętajmy także o roli świadków i mass mediów w procesie zaprowadzania sprawiedliwości: w zaistniałej sytuacji zdaje się, że bez któregoś z tych elementów śledztwo w ogóle nie ruszy. I jeszcze jedno, odnośnie prób usprawiedliwiania się "ofiarami" w postaci przestępców. Albo się coś (np. gang w telewizji) uważa za złe, albo nie. Jeśli się uważa za autentycznie złe, szkodliwe, to z samej zasady (z samej istoty takiego poglądu) niezwalczanie tego (co oznacza stan trwania przestępczości) jest gorsze niż zwalczanie (co oznacza stan wyeliminowanej przestępczości). Problem się jeszcze powiększa i robi się coraz gorzej właśnie w tym temacie. Przy tym oczywiście mnóstwo ludzi i tak widzi, jak przymyka się oko na przestępczość, niemalże pół kraju się z takimi rzeczami styka w pracy, nawet samemu w nich nie uczestnicząc. Jeśli natomiast, alternatywnie, twierdzi się, że dana przestępczość (np. w telewizji, w knajpach, ...) nie jest właściwie szkodliwa, "może pozostać" ze względu na porównanie z kosztami zwalczania, to oczywiście również nie jest wtedy problemem ujawnianie odpowiedniego faktu (do rozważenia jest np. legalizacja). To, która z przedstawionych tu opcji następnie wygrywa, powinno zależeć od demokratycznego werdyktu wyborców (jeśli np. większość jest zamieszana przeciwko Niżyńskiemu, co jest oczywiście bzdurą, to wybiorą tak, by go dyskryminowano nielegalnie pod różnymi pozorami: tzn. ogólnie zwalczać przestępczość, nawet kosztem sporych ofiar, ale w jego przypadku nie), jednakowoż w obu tych podstawowych przypadkach ("warto zwalczać"/"nie warto") nie sposób logicznie wywnioskować nic niekorzystnego dla kraju z faktu ujawnienia przestępczości. Nie tylko więc prawo, i tak już samo w sobie zupełnie niepodważalne, ale wręcz logika takie teorie wyklucza. Z punktu zaś widzenia prawa: państwo prawne nie może nie prowadzić śledztwa, nie rozliczać przestępczości. Mogą tak robić tylko pojedynczy bandyci, lecz dla Rzeczpospolitej Polskiej to zadanie zupełnie poza dyskusją. A więc jawność przestępstwa mieści się w jej celach, interesach, korzyściach.
Jeśli zaś chodzi o tajemnicę prywatną, np. firmową, to może ona w ogóle występować tylko czasami, reguluje to art. 266 Kodeksu karnego: "Kto, wbrew przepisom ustawy [to nie] lub przyjętemu na siebie zobowiązaniu, ujawnia lub wykorzystuje informację, z którą zapoznał się w związku z pełnioną funkcją, wykonywaną pracą, działalnością publiczną, społeczną, gospodarczą lub naukową, podlega grzywnie, (...)". A zatem nie obejmuje to np. rekrutacji, w których nie skorzystano z oferty, albo prac, w których nie zobowiązywaliście się Państwo do milczenia (nie było obietnicy). Ponadto czyn taki musiałby mieć nieznikomą szkodliwość społeczną, a żeby możliwe było skazanie – także nie małą (inaczej przysługuje warunkowe umorzenie postępowania). Kryteria oceny szkodliwości społecznej są podane w Kodeksie karnym; są one takie, że w zasadzie niemożliwe jest tu dopatrzyć się jakiejś szkody dla społeczeństwa – tym bardziej, że w dzisiejszych czasach, ze względu na poplecznictwo u funkcjonariuszy publicznych, zawiadomienia o przestępstwie jest sens wysyłać nie do prokuratury (co jest "społecznym obowiązkiem" każdego, wedle prawa, w odniesieniu do udziału w gangu, niepłacenia podatków itp. – art. 304 § 1 k.p.k. – choć nie obowiązkiem pod karą), nie na Policję, lecz tylko do mediów internetowych. Wreszcie, ewentualne przestępstwa przeciwko tajemnicy prywatnej ściga się tylko na wniosek pokrzywdzonego, bez niego nie będzie dochodzenia, a co dopiero skazania, a w takim razie nie można nikogo uważać za winnego takiego rzekomo nielegalnego ujawnienia, za winnego przestępstwa. A oczywiście nikt z firmy nie złoży wniosku w tej sprawie, bo byłoby to tożsame z niewątpliwym przyznaniem się do winy. Zresztą: polecam, znowu, przypadek sekretarki prokuratury. Pewnie do dziś można się tam do niej dodzwonić. Jeśli chodziło w tym ewentualnie o Andrzeja Seremeta, to pamiętajmy, że był on wcześniej sędzią karnym Sądu Najwyższego.
Rozdział Kodeksu karnego dotyczący szpiegowania, dostępu do informacji itd. (łatwo też znaleźć aktualny tekst ujednolicony, tzn. po zmianach, na stronie Sejmu) | Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 02 mar 2017, 15:56 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 05 wrz 2014, 20:43
Posty: 6010
Głupotą jest zwłaszcza wchodzenie do państwowej podsłuchowej mafii z powodu chciwości. Takiej motywacji nie sposób obronić nawet przed własnym zdrowym rozsądkiem. Przede wszystkim wskazać by trzeba na to, że nie ma właściwie powodu, by teraz nie powstały nowe media, które zaczną nagłaśniać problemy Piotra Niżyńskiego, czyli więc także jego problemy ze stalkingiem (uporczywym nękaniem), czyli po prostu sprawę skryminalizowanego personelu, bo to stąd w głównej mierze pochodzi ten proceder, ciągnący się w odniesieniu do PN już wiele lat. Nie ma powodu, by tego tematu ktoś na rynek m edialny nie wprowadził, bo jest dla życia kraju bardzo ważny, choćby nawet był kontrowersyjny. I każdy inteligentny człowiek upatruje w tym, a nie w drobnych złodziejstwach np. podsłuchowych czy podatkowych swej największej szansy na korzyści. Założyć takie nowe media może prawie każdy, musi tylko zwykle wejść do spółki z wieloma innymi osobami; wszędzie dookoła jacyś chętni powinni być do znalezienia, bo to biznes o dosyć prostej formule, zrozumiały dla każdego, oparty o wartości i cele bliskie ogromnej części społeczeństwa (po prostu zasady moralne), no i przy tym cała konkurencja się strasznie skompromitowała (do tego stopnia, że media kryją sprawców morderstw, fałszowanie wyborów w kraju itd.). Następnie: zauważmy, że nielegalne korzyści i tak będą podlegać sądowemu odebraniu tak, iż odsetki od pożyczki będą gorsze niż w najgorszej lichwie (taka przecież rola sądu, by przestępstwo się nie opłacało). A zatem wskazałem już dwóch wrogów: zdrowe media i zdrowe sądownictwo, przy czym nie wiadomo już na wstępie, dlaczego zdrowe media miałyby nie istnieć. Co do zdrowego sądownictwa to należy przede wszystkim przyjrzeć się szansom dla polityki. Jeśli jesteś nielegalnym agentem podsłuchowym (przepraszam, że dla ułatwienia piszę tu na "Ty"), to albo brak ci poparcia większościowego wyborców, albo je masz, ale to drugie oznacza, że inni-niezamieszani chętnie dadzą ci darowiznę (bo te korzyści z przestępstwa masz czy to dzięki okradaniu urzędu skarbowego, czy to poprzez podwyższanie cen przez jego firmę, w każdym razie cierpi na tym cała reszta). Jeśli nie masz poparcia, to przegrywasz politycznie, w wyniku czego powstaje zdrowe sądownictwo, a więc i przegrywasz finansowo (i to z kretesem), nie mówiąc już o karach więzienia, które są bardzo prawdopodobne; jeśli natomiast masz poparcie większości, choć tego nigdy na dobrą sprawę nie wiadomo skoro zdrowych mediów na razie brak, to i tak możesz bez żadnego ryzyka uzyskiwać darowizny od wszystkich dookoła, skoro oni tak się na to wyciąganie im forsy godzą i nawet grzywny by za to nie wlepili. Skoro jednak jest inna możliwość obrotu gospodarczego (przechodzenia pieniędzy z rąk do rąk, od łożyciela do Ciebie), na którym zyskujesz, a przy którym nie musisz przy nim popełniać żadnego przestępstwa, to czymś nieracjonalnym, niemądrym jest wybieranie bardziej ryzykownej opcji, tej z przestępstwem (praca jako agent). Pomaganie sobie przestępstwem w pobieraniu pieniędzy od innych to ryzykowny i głupi wybór w porównaniu z inną opcją, która podobno istnieje, o ile możliwe są zwycięstwa demokratyczne po nagłośnieniu tej podsłuchowej korupcji w firmach. Po prostu idź do iluś ludzi dookoła i wtedy większość z nich rozda ci pieniądze w odpowiedniej ilości (nieco tylko mniejszej od tego, co można przejąć nielegalną pracą: różnica tkwi w tym, że tu na zasadzie dobrowolności łożyłaby na ciebie większość jakiegoś zbioru osób, zaś przy nielegalnej pracy płacą wszyscy – myślę, że dla tej drobnej różnicy, rzędu 30% kwoty, którą obiecuje się za przestępstwo, nie warto już go popełniać: gdyby ludzie chętnie i tak popełniali przestępstwo w zamian za dużo mniejszą korzyść, to przecież nie dawano by tyle, wszystko przecież jak to w biznesie podlega optymalizacji ekonomicznej...). Przy tym, powtórzę, niepojęte jest, dlaczego by nie miało być tematu w mediach, być może specjalnie nowo utworzonych mediach, tym bardziej, że teraz milionom zostaje opisane zło w naszym kraju. Przecież to czysty zysk, dominujące na rynku spółki medialne są warte miliardy, a więc ich właściciele śpią na pieniądzach. Poza tym sam Piotr Niżyński dorobił się podobno fortuny i zabiera się powoli, jak można poczytać na blogu, do rozkręcania medialnego biznesu. Wreszcie, wracając do sprawy poparcia politycznego, która jest kluczowa w uzdrowieniu sądownictwa, zauważmy, że nie można też liczyć na to, że po prostu "większość jest w gangu i już". Agenci są w mniejszości, decyzja co do ich losu należy i tak do pozostałych – co najwyżej na zasadzie "charytatywnego wsparcia" mogliby im darować przestępstwa podsłuchowe i inne. Gdyby agenci byli w większości, już dawno pożarłaby naszą gospodarkę hiperinflacja (jeśli jest prywatne źródło dodatkowych pieniędzy) albo kompletne bankructwo finansów publicznych (w razie źródła państwowego, tj. zwykle: nieopłaconego podatku). Nic takiego jednak nie było i się nie zapowiada, bo telewizja to w polityce sprawa ważna, ale brak bankructwa ekonomicznego jest chyba jeszcze ważniejszy. Tyle więc odnośnie korupcji: udowodniłem powyżej, że kto daje się skorumpować i wciągnąć do sprawy podsłuchowej, jako agent nielegalny, temu po prostu co nieco oleju w głowie brakuje (sprawa dotyczy głównie młodzieży i trwa od ok. 2006 r. - mniej więcej wtedy wszedł do kin "Kod Leonardo da Vinci"). Zgódźmy się też, że dla postaw akceptujących ten cały bandytyzm (począwszy od samego nielegalnego śledzenia Piotra Niżyńskiego od wielu wielu lat, już od lat 90-tych) nie ma usprawiedliwienia, nie ma przyzwolenia, bo otwierają one drogę do dowolnego, nawet masowego prześladowania każdej jednostki, tzn. inaczej mówiąc przekreślają prawa człowieka oraz pozwalają tłumić demokrację (uderzać we wrogów politycznych, w nielubianych buntowników itd.). Nie mają przy tym znaczenia - dla rozsianych po firemkach ulicznych pomocników Telewizji Polskiej - cechy osobiste ofiary takiej nagonki: są przypadkowe, tak czy inaczej nie zasłużyła ona sobie na takie traktowanie, jest ono z zasady swojej niesprawiedliwe (przypadek jest zaprzeczeniem jakiejkolwiek zasady doboru, jakiegokolwiek kryterium, a więc i jakiejkolwiek koncepcji sprawiedliwości; otóż Piotra Niżyńskiego do podsłuchu dobrano po nazwisku, z powodu przypadku w postaci pasującego imienia i nazwiska i może czegoś jeszcze w rodzinie). Równie chętnie ci agenci pośledzą każdego, wystarczy zapłacić. Kto za pieniądze gotów jest popełniać przestępstwa przeciwko drugiej osobie, ten potrzebuje resocjalizacji. Takich ludzi najpierw trzeba naprawić, zanim będą mogli żyć między nami: sama grzywna ludzi raczej nie naprawia. Warto tu zresztą odnotować, że aż do bodajże II poł. 2015 r. za udział w grupie przestępczej praktycznie nie wydawano wyroków w zawieszeniu ani grzywien, dopiero minister Borys o nazwisku Budka dodał haniebny art. 37a KK, który umożliwia orzekanie grzywny za niemal każde przestępstwo poza zupełnie najcięższymi. Jednakże cała ponad 50-letnia tradycja naszego Kodeksu karnego się temu jak dotąd sprzeciwiała; ze względu na to, że zawsze należało się więzienie (od 3 miesięcy wzwyż za udział w gangu), co do zasady nie stosowano nigdy za udział w gangu wyroków w zawieszeniu, bo po prostu takie jest prawo (chyba, że nadarzył się jakiś szczególny ku temu powód, podstawa prawna zawieszenia, tj. niewykonania w ogóle, wyroku więzienia) i było to nie tylko realizacją litery prawa, ale i czymś słusznym. Za udział w gangu należało się więzienie - i tak też będzie w przypadku "mafii telewizyjnej". I słusznie: obserwowane przez nas wszystkich (mniej lub bardziej świadomie) w skali makro typowe konsekwencje udziału w gangu politycznym: nieprzychylność (w tym także wyborcza), znieczulica na problemy jednostki i społeczne (polityczne), wręcz krycie tych problemów to sprawa dla kraju brzemienna w złe konsekwencje (rozkładanie się ustroju demokratycznego) – trzeba wybrać, czy przestępcy tacy mają dalej chodzić wolno po ulicach, czy też raczej chcemy panowania państwa prawa (bo nawet jeśli wykaraskamy się jako naród z tego zła, w które zabrnęła telewizja i polityka, z tej zbrodniczości i kryminalnej rutyny najgorszego sortu, to uda się to nam nieomal "cudem" i o włos od bardzo realnej w takim przypadku porażki, czyli zniszczenia demokracji i praw człowieka, zaprowadzenia totalitarnej niewoli; powie się wtedy, że "niebezpieczeństwo, iż już z tego nie wyjdziemy – i to 'my' jako cały świat – było przez cały czas naprawdę bardzo poważne"). W szczególności, te kary więzienia są słuszne, bo kto za pieniądze popełnia przestępstwa przeciwko drugiej osobie, ten wymaga resocjalizacji. W tym zaś przypadku ta antyludzka mafia ma dodatkowo charakter polityczny, to znaczy ma oparcie w urzędach skarbowych, w Policji, w prokuraturze i sądach, w partiach politycznych i mediach, co czyni ją szczególnie groźną, a udział w niej szczególnie szkodliwym społecznie - prowadzi bowiem do wypaczania ustroju, do totalitaryzacji. Członkowie takiej żądnej pieniędzy grupy przestępczej cechują się potrzebą zabezpieczenia politycznego (poparcie dla mafijnych partii), krycia tematu przez media, a więc niejako oszukiwania reszty społeczeństwa, że temat nie istnieje (i że poszczególnych polityków można sobie mądrze oceniać obserwując ich występy w TV); ponadto w skali masowej typowo wykazują tacy naturalną w takich przypadkach pewną znieczulicę względem ofiary: doskonale wiedzą, jaki ma problem (przecież ma miejsce wręcz aż podsłuchiwanie czy ciągłe podglądanie komputera), a i tak nikt nie pomaga. A przecież mogliby się odezwać, pomóc, przecież ich rodzice czy dziadkowie nie mają instalacji podsłuchowej w mieszkaniu... nikt jednak się nie odzywał, nikt nie był gotów i chętny pomóc. Zamiast tego wręcz dręczą swoją ofiarę, jest to tak powszechne, że z czystym sumieniem można powiedzieć, że dotyczy każdego, kto do mafii zorganizowanej wokół telewizji się zapisał i kto miał okazję jakoś choćby drobnie podokuczać, bo był w pobliżu. Taka postawa (powszechna u agentów) to spora zmiana na gorsze w porównaniu z tym, co w skali masowej ma miejsce u ludzi nieuprzedzonych względem pokrzywdzonego. Tak samo szkodliwą konsekwencją jest znieczulica na straszliwą krzywdę dla kraju: szpiedzy bowiem nie rozprzestrzeniają na lewo i prawo informacji o tym, jak jest źle; tymczasem normalny człowiek, owszem, zszokowany natłokiem zła w polityce chętnie przekazałby wieść innym (oczywiście część to głupcy i uwierzą, że prawo może im zakazywać szerzenia informacji o złu w Policji, w polityce) - to szerzenie to stan normalny, natomiast grupa przestępcza wprowadza wielkie pogorszenie podejścia wśród swych członków. Nie wyobrażam sobie niższej kary dla członków antyludzkiej mafii niż średnio rzędu 1 rok więzienia. Często wręcz należałoby tu się 1,5 roku więzienia, bez zawieszenia oczywiście, co najwyżej z możliwością przedterminowego zwolnienia po roku (w razie terminowego stawiennictwa w zakładzie karnym). Przecież ten człowiek P.N. ma wobec takich osób nieomal zero prywatności, zero tajemnic, a przynajmniej bywa tak np. w godzinach ich pracy, a to jako stan przewlekły "ciągłe śledzenie" oznacza najpoważniejszy możliwy przypadek rozkradania z tajemnic (bo odzierający zarazem całkowicie z pewnego prawa człowieka). Przy tym pamiętajmy argument ogólny, polityczno-systemowy: jeśli tych ludzi nie pokara się więzieniem, lecz np. tylko grzywną, to zapamiętają sobie, że przestępstwa w zasadzie można popełniać (bogaci ludzie mogą sobie tworzyć wielkie gangi), trzeba tylko mieć odpowiednie "plecki" w polityce. Tymczasem taka postawa naprawdę wymaga resocjalizacji. Skoro się zrozumie, że niebezpieczeństwo niewydostania się państwa z totalitarno-bandyckiej matni było przez cały czas bardzo poważne, że jako świat byliśmy o krok od katastrofy ogólnoludzkich wartości, to nie będzie już powodu z pobłażaniem traktować winnych temu złu, czyli członków państwowej mafii. Nie można ograniczyć się z rozliczeniem do samych mediów, bo niestety zawsze może zajść sytuacja, w której media są skorumpowane lub z innych przyczyn złe; naród mimo to powinien zawsze wykazywać się dojrzałością i nie niszczyć przyjaznego człowiekowi ustroju. Aby tak było, potrzebny jest oddolny opór ludzi przeciwko kryminalizowaniu ich samych i to właśnie jest zadaniem prawa karnego, dlatego też nie można z jego zasięgu (i ze sfery dotkliwych kar) wyłączyć najszerszej części piramidy społecznej — jej podstawy, czyli mas zwykłych (kryminalizowanych) ludzi. Pamiętajmy przecież, że bez nich ci na górze nic by nie mogli. Problem pobłażania i lekceważenia państwowej antyludzkiej mafii jest rozproszony i tkwi w masach pozornie zwykłych ludzi wokół nas (to, co ich odróżnia, to że są skorumpowani, skryminalizowani, zapisali się już do mafii, może nawet: zdarzyło im się kiedyś źle potraktować pokrzywdzonego, krótko: mają coś na sumieniu). Na marginesie dodajmy tu, odnośnie już ściśle sprawy "Kontroli Operacyjnej" SYGNITY, czyli jednego z obszarów przestępczej działalności gangu, że to nie ma znaczenia, że być może telewizja poradziłaby sobie sama (po odpowiednim przerobieniu programu komputerowego) z przechwytywaniem obrazu ekranu po prostu obsługując to samemu przez Internet. Bronienie się w ten sposób to w istocie forma wiary w wyścig do przestępstwa: "na pewno ktoś je popełni, więc nie dajmy się wyprzedzić i zgarnijmy kasę". Innymi słowy życzenie wyrażające się w zaaprobowaniu wyścigu do przestępstwa jest następujące: "niech wiara w opłacalność przestępstwa będzie zaraźliwa: o ile są jacyś w to wierzący, to niech i nam się ta wiara udzieli". A odpowiedzialność ma być rozmyta. Tymczasem jednak każdy sam odpowiada za swe czyny, w głowie każdego człowieka z osobna (i u wszystkich naraz) musi zapadać ta decyzja "NIE, nie zrobię tego", trzeba ich wszystkich kształtować przy pomocy kar, dopóki tego celu się nie osiągnie. Kar nie dobiera się więc na zasadzie filozofowania o centrach odpowiedzialności i o alternatywnych scenariuszach. Po prostu jeśli tacy nie pójdą do więzienia, to dalej będą uważać, że przestępstwa za kasę (w ramach państwowej antyludzkiej mafii) można popełniać, byle by "plecy" były. I tak samo w skali całego społeczeństwa, w skali historycznej: jeśli nie ma odpowiednio wysokich kar więzienia, to takie działania, jak np. (specjalność policjantów po godzinach) jeżdżenie za pokrzywdzonym, by wskazywać jego miejsce telewizji (która następnie dręczy go non stop wszem i wobec dźwiękami, komunikując się z odpowiednimi nieruchomościami), będą dalej uważane za opłacalne, jeśli kiedyś taki skandal się powtórzy i rozwinie (np. za 15 lat). A zatem to jest to kryterium decyzyjne (tzw. cel prewencyjny kary – powinien on być spełniony), którym nie jest jakieś filozofowanie o rozmytych odpowiedzialnościach "na dole". Kierowanie się tym, że istnieje wyścig do zła czy przestępstwa ("i tak ludzie będą je popełniać"), jest (jak można raz po raz usłyszeć czy przeczytać) typowe w sytuacjach istnienia zła strukturalnego, przestępczego systemu, a przy tym nie zasługuje na żadne usprawiedliwienie, wręcz przeciwnie: bo taka okoliczność, jak istnienie woli cudzej i uczestnictwo z tego powodu w "wyścigu" (do nielegalnych wyższych zarobków, do zgłoszenia się jako pierwszy, wyścigu, by nikt inny za mnie tego nie zrobił), jest właśnie z powodu swej pozornej "mocy rozgrzeszającej" tym większym wabikiem i dlatego jest tym groźniejsze, a zatem tym bardziej "załazi za skórę" wymiarowi sprawiedliwości i tym ostrzej, surowiej może należałoby zwalczać tak rozumujących – jako tym bardziej zdemoralizowanych i demoralizację siejących (problem degrengolady zakładowej). Jest to przecież tak proste, logiczne, a tymczasem wielu tego nie pojmuje, zastawiając się zamiast tego (za przeproszeniem) nieomal kościelnego rodzaju wymówkami, racjonalizacjami wobec swego sumienia, które w sprawiedliwym dbającym przede wszystkim o spełnienie celów kary sądzie są nic nie warte (inną np. taką dosyć niemądrą, a potencjalnie idącą w parze z tamtą o zepsuciu powszechnym, wymówką jest "potrzebowałem pieniędzy", która w języku prawnym nazywa się przecież "uczynił sobie z popełniania przestępstwa stałe źródło dochodu" – co jest podstawą do, uwaga, zwiększonej o połowę górnej granicy karalności). Przy tym wzajemne umacnianie się w jakiejś grupie ludzi przez (wyrażaną słowem czy czynem) wiarę w to, że "na pewno będzie niejeden chętny do przestępstwa", prowadzi do tego, że istotnie tak jest: łatwo może to być samospełniająca się przepowiednia, co już samo w sobie jest dostatecznym powodem, by jako wymówkę wykląć to na zawsze ze świata prawniczego i wręcz taką postawę i przekonania uznać za coś kompromitującego, a nie pomagającego i usprawiedliwiającego. Także: sprawa jest dosyć jasna, wiadomo, że sprawcom grozi więzienie, gdy ujawnione będzie w mediach (np. tych, które podobno sam pokrzywdzony Piotr Niżyński ma wprowadzić na rynek) to, co się dzieje z krajem i światem. I odpowiednio surowa kara grozi im bez względu na innych, bo to nie od innych zależy kara, lecz od wniosków z celów stojących przed prawem karnym, takich, jak np. prewencja ogólna (jej idea wyraża się słowami "karać po to, by naród tak nie czynił, i na tyle surowo, by go skutecznie od tego odstraszać, a przestępstwo zepchnąć na margines"; pamiętajmy tu, że decyzja przestępcy o wejściu w przestępczy układ zależy od jego oceny ryzyka, a ta jest proporcjonalna do prawdopodobieństwa zajścia niepożąadnej sytuacji, tj. kary, i jego dolegliwości/istotności – w praktyce sąd orzekając wpływa na ocenę ryzyka głównie przez to drugie, tj. przez określenie dolegliwości kary, zaś powinien przy tym jeszcze sam dokonywać oceny ryzyka niespełnienia celów kary i odpowiednio do wiążących się z tym złych konsekwencji dla naszej państwowości w przyszłości dobrać karę nie za łagodną, by to ryzyko zminimalizować, skoro nie ma pewności co do tego, jaka kara z jakim prawdopodobieństwem odniesie wystarczająco korzystny wpływ). Wyjaśnię tu jeszcze tak oto błędność podejścia, iż "na pewno znajdą się inni chętni, więc ja mogę też skorzystać"; podejścia, które wierzy w to, że wyraża się w nim okoliczność łagodząca. Państwo nie może wychodzić z założenia, że podstawowy cel kary, jakim jest prewencja ogólna (zapewnienie, że ludzie w ogólności tej rzeczy nie robią), w tym przypadku: prewencja ogólna "na dole", u mas pracowników-bandytów (bo zakładamy, że chcemy ich też wychować, nie tylko próbować wpłynąć na kierowników), jest już przegrany, niespełniony. A to tutaj właśnie jest założeniem w rozumowaniu sprawcy, czyli sąd nie może go podzielać. Z punktu widzenia państwa, jeśli jest zawsze ("i tak") masa chętnych do przestępstwa, to wręcz tym surowiej trzeba karać, by lepiej odstraszać, a nie brać to za okoliczność łagodzącą. Jest to wręcz zrozumiały wstępny rozpęd karania, dopóki tej masowości osiągnięty poziom kary (wg tego modelu) nie wyeliminuje. Państwo więc wychodzi z zupełnie innego założenia: że pewnych zasad nie można sobie odpuścić; i z innego (lepszego) stanu przyjętego niż taki tłumaczący się przestępca, następnie wnioskując z niego wstecz w czasie (porównawczo) o tym, jakie ryzyko, jak duże, powinno było wiązać się z przestępstwem. Przez odpowiednie podnoszenie kary, jaka spotka przestępcę i przestępców w ogólności, ryzyko tak się zwiększa, że skutecznie zanika masowość danego procederu: oto właściwy sposób rozumowania państwa. Jeśli więc będzie rozliczenie (w co oczywiście sprawca nie wierzy, ale zawsze można przydzielić jakąś szansę takiej ewentualności), to wbrew pozorom będzie ono surowe i (tam, gdzie to w ogóle realne) prowadzone bez względu na ilości sprawców — i na to, że przestępstwo "i tak by się pewnie ziściło".

Zakładów karnych można sporo zbudować, finansowo to nie jest za duży problem dla silnego państwa: np. można budować takie 400-osobowe, jakie już istnieją tu i ówdzie, po dwa czy trzy na danym obszarze, a inwestycji takich (całe kompleksy na średnio np. 1000 osadzonych) rozpocząć przynajmniej np. 10-20 rocznie, zarazem rozkładając wykonanie kary wobec różnych osób na łącznie 15 lat (w tym roku idą ci, w tamtym tamci); można też uzyskać pomoc z zagranicy w celu kilkakrotnego poprawienia wyniku. W efekcie realne będzie chwilowe (roczne) osadzenie w więzieniach łącznie nawet i pół miliona czy miliona osób z Polski na przestrzeni lat. Z pożytkiem dla nas wszystkich. Tak, aby ich to łamanie prawa i psucie ustroju bolało, bo mądrego odpowiedzialnego człowieka (o normalnych europejskich wartościach) to zawsze boli. Pamiętajmy też, że w firmach bandytyzm podsłuchowy i wsparcie dla telewizji są obecne za sprawą samego ich właściciela-inwestora, tego zaś skorumpował urząd skarbowy ("może pan nie płacić podatku od dochodów osobistych, np. dywidendy, w zamian proszę o..."), zaś urzędnik skarbowy - jako funkcjonariusz publiczny - gwarantuje, że przestępstwo się nie przedawnia. PRZESTĘPSTWA NA ZLECENIE FUNKCJONARIUSZY PUBLICZNYCH, KRYTE Z PRZYCZYN POLITYCZNYCH, SIĘ NIE PRZEDAWNIAJĄ — ART. 44 KONSTYTUCJI - I DOBRZE! (Jeśli chodzi o pojęcie "zlecenia", to jako jego przykład z życia codziennego przytoczyć tu mogę np. zamawianie taksówek: u kierowców wyświetlają się zlecenia, które dzwoniący im wysyłają za pośrednictwem telefonistki; zlecenia te na bieżąco podczas obsługi telefonicznej są zapewne nawet podejmowane przez któregoś z taksówkarzy – bo oni się często "ścigają" o nie, chcąc być pierwszym, tym, który zlecenie przyjmie, po to, by jak najwięcej zarobić. Jednakże przecież żaden taksówkarz nie musi konkretnego zlecenia podjąć, może je odstąpić komu innemu, jeśli jest dla niego niewygodne. Podobnie jest z przestępstwami "na zlecenie" funkcjonariuszy, przecież nie znaczy to, że musi istnieć np. czynnik strachu lub że podwładny ma obowiązek popełnić przestępstwo, lub że wydany został jakiś wiążący rozkaz ani że informującemu o zleceniu jakoś zależało na jego podjęciu przez informowanego itp. Oferta, nawet informacyjnie przedstawiona przez urzędnika skarbowego, jest więc już zleceniem: poleca się komuś, czyli powierza, wykonanie czegoś, tj. instalację systemu komputerowego SYGNITY — oczywiście o ile chce tego podatku od dochodu osobistego nie zapłacić.)

Dwie rzeczy, w które bardzo wierzą jako w swe wybawienie przestępcy podsłuchowi - ci nasi polscy, jak i za granicą, bo problem jest ogólnoświatowy - to:
1) "plecki", czyli poparcie w wysokich i wpływowych kręgach, które "już na zawsze" wybawia ich od odpowiedzialności, w szczególności: to, że w aferę zamieszani są podobno papieże,
2) "omerta": brak dowodów, zmowa milczenia.

Jedno i drugie to nonsens, a wybawienie tych pracujących nad człowiekiem i aktywnie go atakujących przestępców od kary, mimo że usługują bardzo groźnej mafii, byłoby tragedią dla kraju.

O "pleckach" w postaci Jana Pawła II czy Ratzingera w ogóle proszę zapomnieć. Zacznijmy od tego, że przychodzicie Państwo na spotkanie w sprawie pracy, spotykacie pewnego człowieka, który ma być waszym szefem. Nic o nim nie wiecie poza tym, że jest bandytą - to akurat pewne, próbuje was wciągać w zorganizowaną przestępczość podsłuchową (firma dąży do wykradania ekranu laptopów/telefonów, zamienia swoim 112 przy wyjętej SIM w nr do podsłuchiwania itd.). I ten człowiek, czyli bandyta, zaczyna wobec was oskarżać Jana Pawła II?! Czy to aby nie za wcześnie, by dawać temu wiarę? Może po prostu ten nikczemnik kłamie? Równie dobrze rzecz mogłaby być rezultatem kliki Kaczyński-Tusk. A zatem trudno usprawiedliwiać taką postawę podległości, usłużności. Ale idźmy dalej: sprawa ma ujrzeć światło dziennie, wychodzi na jaw, że faktycznie inspirowali to papieże. OTÓŻ W TAKIEJ SYTUACJI TAKŻE I TO POWINNO WYJŚĆ NA JAW, CO TO BYLI ZA LUDZIE - bo wie to telewizja. Że najprawdopodobniej byli zamieszani jako organizatorzy w zbrodnie przeciwko ludzkości, morderstwa (ślady tego do dziś możemy oglądać w nagłówkach prasowych z przedednia katastrof), w pedofilię, inne akty zboczenia. Że byli prawie na pewno niewierzący, na co zostawiali istotne poszlaki, a w 2016 roku papież Bergoglio (podobne do Nergal, prawda?) miał może nawet kilkaset ofiar (sam Jan Paweł II miał ich może kilkaset, wliczając tu zamach na Egypt Air w 1999 i zamach na Kursk w 2000 r.). Jan Paweł II przecież raczej nieprzypadkiem, po długim publicznym umieraniu, odszedł w 9666-tym dniu pontyfikatu, jak podaje Wikipedia i jak łatwo sprawdzić. Także: raczej zapomnijcie o tego rodzaju "pleckach" (tym bardziej, że pamiętajmy, iż raptem jakieś 32% narodu to praktykujący katolicy: praktykujący, tzn. chodzący do kościoła co niedzielę - w badaniach Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego wychodzi więcej, rzędu 39%, ale wliczono tu wszystkich, co przyszli w dniu badania do kościoła, a jest to grupa szersza niż tylko praktykujący katolicy, bo są też tacy, co w kościele bywają raz na kilka tygodni i tego dnia akurat przyszli: rzędu 6-7 proc. z grupy ogółem np. 18-procentowej). Już raczej właściwe zabezpieczenie (zaplecze) szpiega to te dotychczasowe partie polityczne, te media (jednakże pamiętajcie, że Niżyński jako bogaty człowiek, który szczycił się na blogu w 2013 r. kilkumilionowymi sumami, może zdołać samemu założyć media elektroniczne, gdy się ze swymi podstawowymi kłopotami upora, a przy tym w dzisiejszych czasach nawet zwykłym spamem można dotrzeć do mas ludności)... To naprawdę głupota upatrywać wybawienia od odpowiedzialności w tym, że pewne potężne siły są z nami. Najpotężniejszą siłą w skali masowej jest moralność. Nawet, jeśli nie każdy, to spora część ludzi (większość) ma zakodowane w umysłach pewne podstawowe zasady i ich w ciągu życia nie porzuci. Wobec takiej powszechnej siły w ludziach nie ma już przesadnego znaczenia to, że "media" są w sprawie, że "papież" jest w sprawie, jak to się mówi, że PO, PiS itd. mają najwyraźniej swoje na sumieniu. Każdy może założyć nowe media, może sobie artykuły pisać o temacie. Wspólników do spółki znajdzie wszędzie. 5-10 tys. zł razy 20 i już jest wstępnie przyzwoita sumka, a może i więcej by się uzbierało. Prawda? Nie trzeba nawet mieć pieniędzy. To nie to, co produkcja procesorów, biznes, na którym prawie nikt się nie zna i prawie nikt nie wie, czy i na ile jest opłacalny. Tu stronników można znaleźć wszędzie.

Również i "omerta", zmowa milczenia w firmie, brak dowodów to złudna nadzieja. Sposobów na skuteczne poprowadzenie śledztwa jest wiele. Zacznijmy od tego, że wszyscy agenci są wpisani wraz ze swymi danymi osobowymi w bazie danych TVP, tej, która im także udostępnia podsłuch w nrze 112, ale to oczywiście tylko sam zapis, a liczą się konkretne sytuacje, świadkowie. Jedną z najskuteczniejszych metod rozpracowywania wszelkich firm - i twoje miejsce pracy, jeśli jesteś agentem, już dawno jest dzięki niej prawie na pewno "rozpracowane" (gotowe i tylko czekające na to), nic już w tym zakresie zmienić nie można - jest metoda śledzenia zmian pracy. Załóżmy, że mamy pewien wstępny odsetek rozpracowanych innymi metodami firm - niech to będzie np. 20%. Oczywiście w każdej takiej firmie, np. knajpce, część (nawet spora część) pracowników zmieniła kiedyś pracę (przed czy po tej, na której tutaj się skupiamy). Te ich inne prace są dosyć losowe, z czego wynika, że np. w sporej części (np. w ramach gastronomii, knajpek) również przesiąknięte przestępczością podsłuchową i teraz (biorąc pod uwagę odsetek startowy 20%) w 80% nierozpracowane. A zatem dzięki tym pracownikom odkrywa się sporo nowych firm: jest po prostu dostępność świadka, który już i tak ma wyrok zapewniony, bo pracował w firmie rozpracowanej, natomiast może pomóc rozpracować od wewnątrz kolejną, stając się świadkiem koronnym. I w ten sposób pierwszy krok został uczyniony: z 20% do np. 30-40%. Idąc dalej takimi tropami liczba firm rozpracowanych będzie się powiększać, aż osiągnie pewien limit. Ten limit to sporo ponad 99,9%. Liczono to matematycznie. Po prostu jest bardzo nieprawdopodobne, że np. na 10.000 firm z SYGNITY w 9900 mamy sytuację całkiem rozpracowaną, a w 100 pozostałych żaden z pracowników nie miał nigdy nic wspólnego z żadną z tych 9900 (czyli z 99,99% firm dostępnych na rynku). Krótko: PRAKTYCZNIE WSZYSTKIE FIRMY MOŻNA ROZPRACOWAĆ OD ŚRODKA NA TEJ ZASADZIE, nawet przyjmując bardzo zachowawcze, niskie oszacowania czynników rynkowo-psychologicznych (odsetek chętnych na bycie świadkiem koronnym, średnia liczba pracowników w firmie itd.). Inna metoda: rekrutacje. "Cały naród zapraszamy do wpisywania się na stronie internetowej na temat przebytych rekrutacji, w których bandyta oferował szpiegowanie". Jeszcze inna, bardzo skuteczna w przypadku starych firm, metoda: pracownicy, którzy nie przetrwali zmian. Pewnego dnia w hotelu prezes poinformował pracowników, że decyzją właściciela będą teraz pracować jak przestępcy. Oczywiście nie każdy się na to zgodził. Ci, którzy wtedy zrezygnowali z pracy, licząc, że w innym np. hotelu będzie inaczej, nadają się na świadków co do tej firmy. Jeszcze inna metoda: szef. Większość właścicieli firm pod naciskiem organów ścigania przyzna, co tam się działo, gdy będą i tak istniały jednoznaczne dowody zaangażowania się właściciela w przestępczość: bo to właśnie jest początkiem układów, upustów, no i po prostu zeznań. Również dane z bazy danych TVP są często trudne do wytłumaczenia inaczej: skąd te wszystkie dane osobowe, w dodatku poprawne, w tabelach dostępowych nru 112? Szef dostąpił "nawrócenia": nie chciał nakłaniać do przestępczości, za to stał się oszustem? Nonsens. Nie ma tu wiarygodnej kontrteorii względem teorii o jego tkwieniu w przestępczości podsłuchowej i w tej mafii. Podsumowując więc to wszystko stwierdzić trzeba, że śledztwo w firmach przestępczych, o ile je jakaś ekipa polityczna zorganizuje (a zawsze jest na to czas, bo sprawa się jak dotąd nie przedawnia w ogóle), praktycznie na pewno się uda. Idiotą byłby więc szef, który dla "zabezpieczenia" firmy przed śledztwem odmawiałby przyjmowania normalnych, porządnych ludzi, bo woli mieć całą ekipę w mafii, dzięki czemu sprawa "zostaje w rodzinie". To nonsens i nieporozumienie. Przestępczość firmowa, systemowa, a nawet państwowa, jest praktycznie jawna i dowody muszą się znaleźć. Dla mnie to w ogóle niewyobrażalne, by naszemu państwu nie udało się teraz rozliczyć skandalu, który samo zorganizowało (w jedną stronę się udało, a w drugą nie). Byłaby to prawdziwa hańba i zresztą nie ma nawet obaw, że tak będzie.

Pamiętaj również, że każdy, kto popełnia przestępstwo, ma jakieś swoje dla niego wytłumaczenie. On nawet w nie wierzy, choć właśnie jest błędne i taka sytuacja, w jakiej się znalazł, co do zasady przestępstwem kończyć się nie powinna, choćby nawet miało to boleć. Przedstawianie psychologii siebie jako sprawcy: swych wewnętrznych motywów, pobudek nie jest więc tożsame z usprawiedliwieniem(!). Przecież to głupie, niepoważne wobec zasad państwa wyrażających się w prawie, prawach człowieka i demokracji: to tak, jakby powiedzieć "mam cię w nosie, ba, szkodzę ci, rzucam ci wyzwanie, ale mnie szanuj". "Niszczę twój ustrój, klejnot Polaków, wywalczoną wolność, ale mam być doceniony i pogłaskany po główce". Otóż prawdziwe, obowiązujące prawnie okoliczności łagodzące to te, które wymienia Kodeks karny (np. ujawnianie roli współsprawców przestępstwa, pojednanie się z pokrzywdzonym, niepełnoletniość, starania w kierunku przeciwnym do przestępstwa już po dokonaniu zakazanego działania, udowodnione błędne przeświadczenia, ograniczenia zdolności kierowania swym postęþowaniem, ...). Natomiast to, co ludzie przytaczają jako swe typowe wewnętrzne motywy, to, co rzekomo "usprawiedliwia", w rzeczywistości prosi się aż o uznanie wręcz za powód do wyższej karalności: przykład: "zrobiłem to dla pieniędzy" -> wiele ludzi popełnia przestępstwo dla pieniędzy -> zatem: jest to szczególnie groźny z punktu widzenia potrzeby zwalczania takiej przestępczości motywator, bo szczególnie skutecznie kuszący -> tym surowiej należy karać przestępstwa popełnione z danych pobudek, np. finansowych (ludzie muszą pamiętać, że nie ma pobłażania). Dokładnie tak samo można by traktować naciski: to twoja reakcja w chwili nacisku o wszystkim decyduje i tym bardziej trzeba przyłożyć się do jej właściwego uformowania, że przeciwne siły są bardzo istotne i nie do zlekceważenia, bo po prostu kuszą w tych firmach skutecznie. Przyjmijmy wprawdzie, że - nieco w ramach chrześcijańskiej wyrozumiałości i miłosierdzia - nie chcemy ludzi, którzy znaleźli się w trudnej może a powszechnej sytuacji życiowej, karać dodatkowo, podwyższać im wyroków, że to jest przesada nieznająca miłosierdzia; OK, ale na pewno nie jest ta trudna sytuacja powodem do obniżenia wymiaru kary. Do dawania grzywien czy wręcz puszczania przestępstw płazem. To byłoby sprzeczne z celami państwa. (Natomiast dodatkowo kara się za motywacje zasługujące na szczególne potępienie, np. za dręczenie kogoś, "bo tak fajnie wtedy krzyczy", pozostańmy więc przy tym, że "potrzeba finansowa" czy "wymagania pracodawcy" to dosyć typowe motywacje, za które ani się nie podwyższa, ani nie obniża należnej kary.) Inna naiwna nieco koncepcja jest taka, że kto powie coś o współsprawcach przestępstwa, zezna coś przed organami ścigania, ten już na pewno dostąpi nadzwyczajnego złagodzenia kary, tzn. nie pójdzie do więzienia. Bardzo to proste, ale to doprawdy naiwność. Takie rzeczy, jak zeznawanie, się waży; choć Kodeks karny podaje "sąd stosuje nadzwyczajne złagodzenie kary" [w przypadku sprawcy, który ujawnił...], to jednak nie znaczy to nic więcej ponad to, że taka współpraca z organami ścigania to PODSTAWA [tzn. dostateczna, prawem uregulowana podstawa] do nadzwyczajnego złagodzenia kary. (Sąd niczego nie robi "bez powodu". Zawsze musi to być "zasadne", tzn. uzasadnione, mieć swoją podstawę. W miarę możliwości decydują podstawy ustawowe.) A tymczasem zgodnie z Kodeksem karnym jeśli jest zbieg podstaw do nadzwyczajnego zaostrzenia (podwyższenia górnej granicy) oraz złagodzenia kary, to sąd może zrobić z tym cokolwiek: złagodzić, zaostrzyć karalność, nie zrobić nic. W istocie więc jest to kwestia oceny, zważenia poszczególnych czynników. Na niekorzyść agenta przemawiają, jako czynniki podwyższające górną granicę karalności o połowę, następujące problemy: 1) działanie w ramach zorganizowanej grupy lub związku mającego na celu popełnienie przestępstwa, 2) zbieg przestępstw, tzn. powtarzanie przestępstwa wielokrotnie, raz za razem, regularnie, 3) uczynienie sobie z przestępstwa stałego źródła dochodu. Nawet, jeśli zlekceważyć tu pkt 2, a dodać za to młody wiek jako podstawę do złagodzenia (irracjonalne, bezsensowne, w ten sposób zawsze młodych się będzie używać do przestępstw, bo to bezpieczne), to i tak wychodzą 2 czynniki przeciwko dwóm - nie uzasadnia to samo w sobie wyraźnie ani złagodzenia, ani zaostrzenia karalności, sprawa jest otwarta. Oczywiście zeznawanie jest korzystne dla winnego (sąd to potrafi i powinien docenić, są na to odpowiednie paragrafy), ale od więzienia to takiego więc co do zasady nie zwalnia, chyba że zostaje świadkiem koronnym.

Poza tym, skoro już jesteśmy przy tym, że może "do wybaczenia" jest to zło wśród młodzieży, np. z powodu "konieczności rynkowej" (w dużej mierze jej nie ma): trudno usprawiedliwiać w ogóle postawy w tym narodzie w temacie problemu podsłuchowego. Wysyłano na ten temat maile nawet do milionów ludzi. W Polsce dorosłych jest 30 mln. ludzi. Gdzie te maile? Czy przekazano je sobie nawzajem? W dzisiejszych czasach to takie proste! Nie trzeba konno jechać tygodniami do drugiej osoby odległej o setki kilometrów, nie trzeba nawet telefonować i po kilkanaście minut opowiadać, jaki jest problem... Czy tak trudno wpisać w Internecie w wyszukiwarce "blog o Piotrze", wejść na tę stronę, wysłać wiadomość przez przycisk "Kontakt z autorem"? Przedstawić mu swoją sytuację, powiedzieć coś do kamery, z czego później opublikowano by film, reportaż o tej wielkiej hańbie współczesności? Już nawet mniejsza z nagrywaniem rozmów z pracodawcami, ale najprostszej rzeczy tutaj brak... Przecież ci pracodawcy darowaliby sobie nakłanianie do przestępczości, gdyby spodziewali się w reakcji na to robienia z nich aferałów, publicznie i w Internecie, a nawet wobec posłów. Przemyślcie to. Tymczasem jednak chyba ani jeden niezadowolony jak dotąd się nie znalazł, choć miejsce, w które można się zgłaszać, jest publicznie znane, wrzeszczano o nim do milionów. Ci agenci, podobnie jak naród w ogólności, są w sporej mierze sami winni swej sytuacji, bo nikt jakoś nie próbuje się przed nią bronić, nie oponuje, nie zwraca się we właściwe miejsce, to znaczy do pokrzywdzonego (olejcie te skorumpowane i zepsute instytucje w rodzaju Policja i media, ale pokrzywdzony na pewno się chętnie waszym problemem zajmie). Przecież jakiś odsetek niezadowolonych, borykających się z problemem wśród czytelników pewnie się znajdzie. Nie wiem zatem, co miałoby agentów w postaci np. pracowników młodzieżowych usprawiedliwiać. O sprawach finansowych już pisałem (można na studiach zaocznych poradzić sobie z 4-5 noclegami w tanim hostelu miesięcznie + koszty dojazdów, łącznie za ok. 400 zł na miesiąc), a przy tym uczestnictwo w tym gangu z przyczyn finansowych jest głupie, jak już dowiodłem 7 akapitów wyżej.

Zauważmy, że w kwestii rozliczenia nie mają sensu:
- koncepcje rezygnujące z egzekwowania praw człowieka i karania za ich naruszenie - gdyż prowadzą do upadku demokracji na rzecz systemu mafijno-autokratycznego,
- koncepcje rezygnujące W RAMACH WYJĄTKU z egzekwowania praw człowieka i karania za ich naruszenie - gdyż prowadzą do upadku demokracji na rzecz systemu mafijno-autokratycznego – następnym razem bandytom na szczycie (powołują się tym razem na papieża, jutro np. na jakiegoś Putina) może się udać ostatecznie i nieodwracalnie wypaczyć system (już teraz jest bardzo źle, państwa mordują, torturują, fałszują wybory, fałszują opinie biegłych, a werdykty w sądach są kupowane przez telewizje): skoro nie rozliczy się TEJ sprawy, to dlaczego spodziewać się rozliczenia innej podobnej w przyszłości?,
- koncepcje, w których tylko jakieś "kierownictwo" odpowiada za przestępstwa (doliczmy tu nawet telewizję, media, partie polityczne, właścicieli firm). Jest to nonsens, gdyż kierownicy to ludzie potężni, dysponujący kapitałem i wpływami. Co z tego, że będą im grozić w takim układzie nawet szczególnie wysokie kary, wskutek dużej dostępności miejsc w więzieniach, skoro po prostu w tego typu sytuacjach, jak ta, w której obecnie jest Polska, tzn. w sytuacji masowej złej woli w mediach, sprawa mogłaby im się po prostu powieść, udać, mogliby pozostać bezkarni? Nakupują sobie ludzi tyle, że problemem będzie w ogóle to ścigać, tym bardziej, że będzie już ktoś inny (Piotr Niżyński) w kolejce. Skoro już raz skryminalizowane masy wygrały "ostatecznie" (zresztą nie wierzcie w to!), niechętnie, ale rzekomo "z konieczności", to w przyszłości w perspektywie np. 15 lat nowe grupy bandyckie będą oczekiwać kolejnych zwycięstw na podobnej zasadzie. Masy będą chętnie sięgać po owoc zakazany, popełniać za pieniądze przestępstwa przeciwko drugiemu rodakowi, uczestniczyć w antyludzkiej mafii państwowej. A tymczasem wina jest po obu stronach bardzo istotna. Nieliczna góra i szeroki dół piramidy społecznej potrzebują się wzajemnie, przykładem takiego wzajemnego uzależnienia jest np. potrzeba sukcesów wyborczych u polityków... otóż państwom potrzeba zwalczać dostępność także i tego szerokiego dołu, wywoływać oddolny opór przed stawaniem się przestępcą, a temu właśnie m. in. (jako tzw. "prewencji ogólnej") służy prawo karne. I właśnie, a propos elektoratów i węzła wyborczego wiążącego polityków z narodem, jedna z podstawowych domniemanych win (obok znieczulicy i korupcji) tego gigantycznego gangu podsłuchowego to jego zły wpływ na politykę, także wyborczy - przecież potrzeba bezpieczeństwa ("plecków") to w takich sprawach, jak publiczne nieomal popełnianie przestępstw, zupełna podstawa, choćby nie wiem, co innego próbowano ludziom wmówić...

Chciałbym tu na koniec raz jeszcze wspomnieć o bardzo przykrej sprawie, o której przychodzi pomyśleć, gdy tematem jest kwestia wewnętrznej wartości i mądrości narodu, jego członków. Tą przykrą sprawą jest fakt, jak wielu ludzi z bardzo głupiego powodu nie prześle tego maila do innych, choć ma do nich kontakt. A tymczasem powinni nie tylko to zrobić, ale i zrobić bardzo szybko, zaraz po odebraniu, zanim filtry spamu nauczą się go nie przepuszczać. W dawnych czasach, powtórzę, trudno było się komunikować: wymagało to wysyłania posłańców, tygodniowej czy nawet kilkutygodniowej jazdy konnej, po czym jeszcze taki posłanieć musiał wrócić. W czasach "telefonicznych" już było sporo lepiej, lecz i tak to 15 minut na wyjaśnienie problemu trzeba było poświęcić – w stosunku do każdego, komu wieść czy po prostu ostrzeżenie chcielibyśmy przekazać, a takich osób przecież może być np. 10 (150 minut to dwie i pół godziny). Tymczasem mamy erę globalnej Wioski i wystarczy kilka kliknięć, a ten e-mail obiegnie cały kraj, czyli 30 milionów dorosłych osób (a w miarę dorosłych, na tyle, by umieć czytać, korzystać z sieci i się nim zainteresować: trzydzieści kilka milionów). Jedyny problem tkwi w nas samych; problemem tym jest ludzka małostkowość, wstydliwość, głupota... Nie ma przecież żadnego, ale to absolutnie żadnego, zdrowym rozumem dającego się obronić powodu, by nie przesłać tego e-maila innym. Może jest on bezwartościowy z racji swej fałszywości, ale to nie ma wtedy znaczenia. Można przerwać przeczytawszy kilka akapitów. Natomiast może jest prawdziwy, a wówczas skutki byłyby tragiczne dla kraju, gdyby dalej problem lekceważono, a młodzież nieostrzeżona dalej ochoczo wstępowała do gangu (wraz jeszcze z innymi osobami, np. klientami agencji nieruchomości). Tego jest już naprawdę dużo. Będą z tego problemy, gdy przyjdzie bronić demokracji np. na demonstracjach. Pamiętajmy, że przesłać ten mail trzeba po pierwsze możliwie szybko, po drugie bez względu na status i stopień znajomości z osobą, której adres e-mail posiadamy, po trzecie wreszcie: trzeba wysłać do odpowiedniej liczby osób (wspomniane N+1). Połowa go nie czyta, z drugiej połowy np. 40% może być zamieszanych w aferę czy to samemu, czy poprzez partnera, dziecko, rodzica lub rodzeństwo. A więc ci nie pomogą. Pomóc może ewentualnie to 60% z połowy, czyli 30% odbiorców, ale z tego znowuż połowa może niestety okazać się w przykry sposób pozbawiona mądrości życiowej i nie przekazać maila dalej "z powodu wstydu". Bo nie ma w mediach, bo sprzedali temat pedofilii Jana Pawła II, temat skandalu w telewizji i inne takie tematy już dawno temu. Pozostaje 15%, czyli mniej niż jedna na sześć osób – jako odsetek tych, którzy przekazać by mogli mail dalej. Widać więc wyraźnie, ile potrzeba dla skutecznego powiadomienia ludzi, że problem jest znany (bo tylko o to chodzi: nie trzeba zmieniać swych preferencji politycznych, nie trzeba tego nazywać "przestrogą", bo jeszcze adresat pomyśli, że to ściśle o niego samego chodzi i że dopatrujemy się w nim cech kryminalnych, co może oznacza jakiś brak szacunku...). Trzeba wysłać do nawet więcej niż 7 osób (np. 10), bo mogą zdarzyć się blokady u operatorów poczty internetowej lub po prostu mogą powtarzać się te same osoby: trzeba więc autentycznie postarać się o te kilka adresów, najlepiej z prywatnych źródeł (adresy publicznie znane, np. posłów, typu imie.nazwisko@sejm.pl, po prostu przychodzą na myśl każdemu, natomiast adresy studentów z grupy już nie). To nie boli, a wstydzenie się tak bardzo, że aż napisać nie można, jest przypadłością jakichś pryszczersów i dzieciaków, a nie ludzi mających racjonalną i poukładaną hierarchię wartości, ceniących np. swój kraj. Proszę więc, wyślij ten e-mail do wszystkich, których adresy posiadasz, nadrabiając tym samym bezczynność tych, którzy też powinni to zrobić, ale im się nie chciało lub się wstydzili. Bez tego maila, bez znajomości strony www pokrzywdzonego porządni ludzie są jak owce bez pasterza: słabi i rozproszeni, bez szans na jakikolwiek własny głos w polityce.

Walczmy ze złą partią, która chce cenzurować Internet, chce jakiegoś polskiego stukania młotkiem sądowym czy urzędowym i ukrywania treści z Internetu, nawet z jego zagranicznych części, co ww. bandyci by pod jakimś tam pretekstem chętnie czynili. Nie popierajmy (nadziei) bandytów, bo to będzie kres polskiej demokracji i jawne łamanie konstytucyjnej wolności pozyskiwania i rozpowszechniania informacji przez państwo. NIE dla ochrony przestępczości np. w telewizji. PiS-owi nie powinno zostać nawet 10% poparcia w tym kraju, skoro większość ludzi korzysta czasem z Internetu i pewnie cieszy się z tego, że on istnieje i jest wolny. Jako, że większość ludzi łączy się z Internetem przez współdzielone łącza np. domowe, to ominięcie cenzurowania go pod pozorem usuwania pornografii będzie wymagało od po pierwsze jednej osoby, czyli użytkownika, po drugie tak samo od jeszcze drugiej, czyli właściciela łącza, śmiałości wystarczającej do zażądania wyłączenia blokad skierowanych przeciwko erotomanom, jeśli to w ogóle będzie prawnie możliwe. A tymczasem taki brak blokad, ograniczeń włączanych przez państwo powinien być standardem ze względu na Konstytucję. Prawdopodobieństwo, że rzadki przypadek ma miejsce jednocześnie u dwóch osób, niezależnie, jest iloczynem dwóch małych ułamków, czyli w ogóle ma rząd wielkości znikomy. Ludziom nawet nie zechce się wyłączać zbędnych politycznie narzuconych wartowników, a szkoda.

Proszę, wyślijcie Państwo ten e-mail do wszystkich swoich prywatnych kontaktów. Wstępnie dostały go ok. 3 mln. osób, to prawie 10% Polski. Jeśli filtry blokują propagację e-maila, uchroni przed tym zapewne zmiana samego tytułu. Doceńmy tę pocztę, bo nie jest łatwo wysłać ją do milionów i rzadko się to zdarza. O przypadkach nadużyć informujmy na forum.bandycituska.pl, tu zaś jest narzędzie dla "paranoików" do używania anonimowych adresów IP, które stanowi barierę nie do przeskoczenia nawet dla światowych Policji i służb specjalnych.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 02 mar 2017, 15:58 
ale złośliwa kurwa stara....


Na górę
  
 
Post: 02 mar 2017, 16:00 
korbaczeska pisze:
Jedenaście stron próśb i gróźb Hornet chyba ma juz nieustająca erekcje jak to czyta. :lol:

wontek jak wontek, idzie o to, żeby troche Parafona wesprzeć...


Na górę
  
 
Post: 02 mar 2017, 17:04 
Offline

Rejestracja: 02 wrz 2014, 20:57
Posty: 1927
stary praktyk pisze:
Bądź że ludzki pan i wyprowadź !
Co ma umierać w nieświadomości ?!
Gupio tak....... :D



byłą mowa o Stolycy ??? no to na Białołęce maja info :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 160 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14 ... 16  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 58 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group