Powiem Panu że do Szefa to ja dostępu nie mam. Nawet nie wiem kim on jest, ani jak się nazywa. Natomiast mam Panią Kierownik znad morza aż, która mnie szkoli. I powiem Panu, cudowna kobietka, cudowny szkoleniowiec, cudowny kierownik. Dzisiaj był młyn straszny. Komp siadał, i pracownik na którego miejsce wskakuję, no z lekka mnie wystraszył. Serio, mocno na firmę jechał, a i kiedy pytałam co i jak zrobić, bo system komputerowy nie dżwiga, to ów pracownik mówił mi, że tego nie robił, czegoś innego też nie zna, a i tamtego nie robił, bo pierdoli, musiałaby zostać po godzinach, a za te mu nie płacą. Tu ileś ton węgla wjechało, ileś się straciło, tu kotły wzięły..dzwonią z Opola, dzwonią z Katowic, jacyś dyspostorzy dzwonią, po niemiecku gadają, każdy mnie opierdala. Szybko, szybko..
Atmosfera spierdolona doszczętnie, żadnych wskazówek, pomocy. A tu kięgowość, każdy olew oznacza straty.. Wyszłam ze szkolenia głupsza niż przyszłam. No, ale umówiłyśmy się z Kierowniczką, że jutro z rana zaczynamy same, bez traumy odchodzących pracowników. Powolutku, na spokojnie.. Co z tego wyjdzie, nie wiem, ale Ona mnie lubi i to już duży plus. Zresztą, kto by mnie lubił.