jacek ahmadeusz szatan kwaśniewski 28 dzień 8 miesiąc 10 rok EY
Najsz. Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy moich listów otwartych poprzedni 47 list otwarty poświęcony był wojnom religijnym prowadzonym przez firmy IKEA i ROSSMANN. Firma IKEA zwolniła pracownika za cytowanie biblijnych zasad natomiast firma ROSSMANN zaatakowała mniejszości religijne w Polsce argumentami, które najbardziej uderzyły w Kościół Rzymskokatolicki. Wyjaśniłem też, że szacunek do grzesznika nakazuje ostrzeżenie go przed konsekwencjami złego postępowania. Nie należy jednak znęcać się nad grzesznikiem. Nie należy biegać za kłamcą i krzyczeć za nim – grzesznik, kłamca, głupiec. Te trzy epitety to słowa bliskoznaczne i wzajemnie się uzupełniają. Kłamca jest grzesznikiem, a grzesznik jest głupcem. Najszanowniejszy pan Oscar Wilde trafnie zauważył - jedynym grzechem jest głupota. Głupota w naszym kraju ma się znakomicie i wielki wpływ na jej rozkwit ma fatalny stan państwowego szkolnictwa, który opisałem w 29 liście otwartym i nie będę się powtarzał. Jednym z najczęstszych przejawów głupoty jest demokracja. Każdy demokrata jest głupcem, ale widząc demokratę nie powinniśmy się nad nim znęcać biegając za nim i wołając, głupiec, grzesznik, demokrata, ale jak tylko pojawi się dyskusja dotycząca demokracji powinniśmy wykazywać jej absurdalność i piętnować jej głupotę. Głupotę demokracji wykazałem w 26 liście otwartym. Wzorcowym, akademickim wybitnego demokratycznego - durnia kompletnego - jest postać najszanowniejszego pana prezesa rady ministrów, premiera Mateusza Morawieckiego. Człowieka opętanego złem. Człowieka kłamcy będącego na szerokiej autostradzie wiodącej w piekielne czeluści. Człowieka, który duszę złu zaprzedał i jeżeli się nie opamięta trafi do Piekła dla VIP-ów w bezlitosne ręce piekielnych sadystów. Człowieka, który kłamał w kwestii tak zwanych 'kredytów frankowych'. Kłamstwo to opisałem w 16 liście otwartym. Najszanowniejszy pan prezes rady ministrów, premier Mateusz Morawiecki, jako manifestujący swą religijność chrześcijański demokrata dopuścił się również wyjątkowo obleśnych, haniebnych podłych kłamstw wyborczych za które został skazany prawomocnymi wyrokami sądowymi. Kłamstwa te opisałem w 23 liście otwartym. Fakt, że taki moralny degenerat jest premierem wielce nam mówi o będącej u władzy partii Prawo i Sprawiedliwość. Myślę, że uczciwiej było by zmienić nazwę na Bezprawie i Niesprawiedliwość. Fakt, że najszanowniejszy pan prezes rady ministrów, premier Mateusz Morawiecki jest głupcem, etycznym degeneratem, demokratą, kłamcą, grzesznikiem nie obliguje nas do tego by biegać za nim i mu to zgodnie z prawdą wytykać, ale kiedy tylko ten obleśny typ zabiera publiczne zdanie w jakiejś kwestii, koniecznie powinniśmy demaskować jego prawdziwe jestestwo i uświadamiać społeczeństwo, że może on bezczelnie, z premedytacją kłamać.
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy, kolejny 48 list otwarty poświęcony będzie udzielaniu pomocy Izraelitom doświadczających holokaustu.
Wytłumaczę w nim, dlaczego podczas pogromów absolutnie nie powinno się pomagać Izraelitom oraz dlaczego nie powinno się dołączać do katów unicestwiających ten naród.
Zacznę od tego, dlaczego w żadnym wypadku nie powinno się z opresji ratować członków tego syryjskiego plemienia.
Na kartach Biblii najszanowniejszy Bóg Jehowa obiecał Izraelitom, że jak będą grzeczni – posłuszni przykazaniom będzie im Błogosławił, ale jeżeli będą niegrzeczni – będą nieposłuszni przykazaniom to dosięgną ich przekleństwa:
Powtórzonego Prawa 11:26-28 Oto kładę dzisiaj przed wami błogosławieństwo i przekleństwo: błogosławieństwo, jeśli będziecie posłuszni przykazaniom Jehowy, swego Boga, które wam dzisiaj nakazuję; a przekleństwo, jeśli nie będziecie posłuszni przykazaniom Jehowy, swego Boga, i zboczycie z drogi, co do której wam dzisiaj nakazuję, a będziecie chodzić za innymi bogami, których nie znacie.
Do objawów przekleństwa należy też rozproszenie pomiędzy różnymi narodami:
Powtórzonego Prawa 4:27, 28 I Jehowa rozproszy was pomiędzy ludy, i pozostanie was mała liczba pośród narodów, do których Jehowa was wypędzi. I tam przyjdzie wam służyć bogom, wytworowi rąk człowieka, drewnu i kamieniowi, które nie widzą ani nie słyszą, ani nie jedzą, ani nie wąchają.
Fakt, że w Polsce mieszkają jacyś Izraelici, świadczyć może o tym, że odbywają karę.
Dla niegrzecznych – nieposłusznych prawu Izraelitów najszanowniejszy Bóg Jehowa przygotował wiele bolesnych plag:
Powtórzonego Prawa 28:45-53 „I wszystkie te przekleństwa spadną na ciebie, i będą cię ścigać, i cię dosięgną, aż zostaniesz unicestwiony, gdyż nie słuchałeś głosu Jehowy, swego Boga, i nie przestrzegałeś jego przykazań oraz jego ustaw, które ci nakazał. I będą pozostawać na tobie i twoim potomstwie jako znak i prorocza zapowiedź po czas niezmierzony, dlatego że nie służyłeś Jehowie, swemu Bogu, z weselem i radością serca za obfitość wszystkiego. I będziesz musiał służyć swym nieprzyjaciołom, których przeciwko tobie wyśle Jehowa, w głodzie i pragnieniu, i nagości, i braku wszystkiego; i włoży ci na kark żelazne jarzmo, aż cię unicestwi. „Jehowa wzbudzi przeciwko tobie naród z daleka, z krańca ziemi, tak jak spada orzeł — naród, którego języka nie będziesz rozumiał, naród o srogim obliczu, który nie będzie miał względu na osobę sędziwą ani nie okaże łaski osobie młodej. I zjedzą owoc twoich zwierząt domowych i plon twej ziemi, aż zostaniesz unicestwiony, i nie pozostawią dla ciebie żadnego zboża, młodego wina ani oliwy, żadnej młodej sztuki z twego bydła ani potomstwa twej trzody, aż cię zgładzą. I będą cię oblegać we wszystkich twoich bramach, aż twoje wysokie i warowne mury, w których pokładasz ufność, upadną w całej twojej ziemi, istotnie, będą cię oblegać we wszystkich twoich bramach w całej twej ziemi, którą ci dał Jehowa, twój Bóg. Wtedy będziesz jadł owoc swego łona, ciało swoich synów i swoich córek, danych ci przez Jehowę, twego Boga — z powodu oblężenia i ucisku, którym twój nieprzyjaciel cię osaczy.
Najszanowniejszy Bóg Jehowa, nie jest Bogiem, z którego można drwić:
Galatów 6:7 Nie dajcie się wprowadzić w błąd: Bóg nie jest kimś, z kogo można drwić. (…)
Przekonali się o tym Izraelici podczas II Wojny Światowej. Bardzo proszę zapoznajmy się z świadectwami osób ocalałych z holokaustu:
Roman Orzeł: Największe zamieszanie wywoływało rozdzielanie rodzin. Krzyk kobiet mieszał się z płaczem dzieci. Wszystko odbywało się jednak tak szybko, że zdezorientowani ludzie nie mieli czasu na rozważenie swojej sytuacji. Ustawieni na rampie esesmani kierowali jednych do obozu, innych do komór gazowych.
Rózsi Kalus: W naszym wagonie było dużo starszych i chorych ludzi. Syn pewnej starszej kobiety chciał jej pościelić na podłodze. Z tego powodu wybuchła kłótnia, bo było ciasno. Starałam się ich uspokoić, mówiąc, że przyjdą Niemcy i będą strzelać. Ale dalej się kłócili. Kiedy dotarliśmy do polskiej granicy w Kuźnicach, Niemcy zaczęli strzelać do wagonu. Jedna kula trafiła tego chłopca i urwała mu pół twarzy. Kiedy jeszcze żył, przyszedł esesman i zapytał, czy tu strzelano. Osoba odpowiedzialna za wagon zapytała, czy można sprowadzić lekarza. Na to on powiedział, że jeśli jeszcze raz się odezwie, to będzie leżał obok tego chłopca. Rodzina zaczęła płakać, a on groził, że zamkną cały wagon i wszystkich wykończą. Strzelali całą noc, leżeliśmy płasko na brzuchu. Rano okazało się, że zginęła jeszcze jedna osoba. To była 28-letnia kobieta, która stała przy oknie w czasie pierwszej strzelaniny. Uderzyła w nią kula, która rykoszetem trafiła w chłopca. Z dwoma trupami jechaliśmy aż do Krakowa.
Szidonia Welber: Pociąg się zatrzymał, jeden z wagonów opróżniono i kazano wsiąść do niego kobietom. Tam żandarmi węgierscy kazali nam się rozebrać do naga i rewidowali nas. Te, które miały miesiączkę, też były rewidowane. Ludzie palili wtedy pieniądze lub wyrzucali z wagonu papiery wartościowe.
Jenóne Jelinek: Skręciliśmy w jakąś uliczkę. Z daleka widzieliśmy ogień. Przeraziliśmy się i nie chcieliśmy iść dalej, ale Niemcy zaczęli strzelać. Miałem wrażenie, że idziemy do ognia. Z boku widziałem, jak dwie osoby trzymały jakieś ciało i wrzucały do ognia. Rozległ się przeraźliwy krzyk. Ogarnął nas lęk i dalej nas pędzono w stronę ciemnego budynku.
Mikloś Braunstein: Byłem w Auschwitz od 26 maja. Przewoziłem zwłoki rolwagą. Kiedyś, gdy otworzono drzwi do komory, wyciągałem z niej ciała. Niektórzy jeszcze żyli. Jeden z nich zapytał mnie, dokąd go zabieram. Zawiozłem ich do dołów spaleniskowych, gdzie Sonderkommando wrzucało ich do ognia.
Tadeusz Śnieszko: SS-mani prowadzili transport Żydów do komór gazowych. Pogoda była ładna. Wiatr dość silny. Konwojowany transport szedł spokojnie. Prowadzono ich drogą, obok której mieściły się zamaskowane doły do palenia zwłok. Naraz zawiał silny wiatr i postrącał koce zawieszone na drutach ogrodzenia. Przechodzący ujrzeli stosy nagich zwłok ludzkich przygotowanych do palenia. Zgiełk i panikę opanowano ciosami kolb karabinowych.
Maria Żumańska: Widziałyśmy, jak ludzie ci wchodzili do krematorium znikając jakby pod ziemią. Znikali partiami, reszta posuwała się do przodu, czekając swojej kolejki. Przybyłych ustawiano piątkami, a pochód formował się wzdłuż toru, od krematorium począwszy aż do początku odcinka B. Ludzie byli bardzo spragnieni. Widziałyśmy, jak usiłowali pić wodę z basenu przeciwpożarowego znajdującego się pomiędzy drutami obozu a drogą, na której stali. Kładli się na ziemi, a ponieważ poziom wody nie dochodził do brzegu basenu, zsuwali się niejednokrotnie, tonąc. Inni nie zwracając na to uwagi, pili wodę dalej.
Materiały Ruchu Oporu: Przed wejściem do komory gazowej wszyscy oddawali posiadane przy sobie pieniądze i kosztowności do depozytu. Następnie rozbierali się do naga, oddawali całą garderobę, przeszukiwaną później jeszcze, czy nie znajdują się tam zaszyte kosztowności. Ludzie wchodzili do "kąpieli", czyli komory gazowej, partiami po 1000 osób.
Ibolya Keil: Nigdy nie słyszałam takich krzyków przerażonego człowieka. Krzyczeli: Matko! Boże! Moje dziecko! Umrzemy! Pomocy! Po dwudziestu minutach otwierano drzwi i więźniowie wyciągali ciała zamordowanych.
Lili Kleinmann: Widzieliśmy z daleka dym i mówili nam, że palą tam brudną pościel. Czuliśmy też zapach palących się kości, ale mówili nam, że palą się brudne, żydowskie szmaty.
Rózsi Rottman: Niebo było czerwone jak ogień. Zapach palonego mięsa był nie do zniesienia.
Mieczysław Jamka: Dym zasnuwał obóz, ludzie dusili się, wymiotowali, przykładano mokre szmaty na usta, ale to niewiele pomagało. Rano po wyjściu z baraków widziało się wiele ludzkich ciał wiszących na drutach ogrodzeniowych wokół krematoriów.
Ella Citrom: Widziałam, jak prowadzono więźniów do komory gazowej. Większość z nich szła na śmierć nie przeczuwając, dokąd ich prowadzą.
Elisabeth Rubin: Widziałam na własne oczy, jak 14-letni chłopcy szli w kierunku komór gazowych i musieli jeszcze śpiewać.
Tadeusz Śnieszko: SS-mani prowadzili transport Żydów do komór gazowych. Pogoda była ładna. Wiatr dość silny. Konwojowany transport szedł spokojnie. Prowadzono ich drogą, obok której mieściły się zamaskowane doły do palenia zwłok. Naraz zawiał silny wiatr i postrącał koce zawieszone na drutach ogrodzenia. Przechodzący ujrzeli stosy nagich zwłok ludzkich przygotowanych do palenia. Zgiełk i panikę opanowano ciosami kolb karabinowych.
Z powyższych opisów możemy wywnioskować, że najszanowniejszy Bóg Jehowa jest mistrzem w eksterminacji niewiernych a jego przekleństwa dotyczące niegrzecznych – niewiernych prawu Izraelitów wciąż obowiązują i nieźle się trzymają. Populacja Izraelitów zdaje się odradzać tylko po to by było kogo eksterminować.
Kto pomaga unicestwianym Izraelitom, kwestionuje wyroki Boskie – walczy z najszanowniejszym Bogiem Jehową.
Do piekła trafia wielu tak zwanych 'pożytecznych' idiotów, osób szczerze dobra pragnących, ale w niewiedzy swej zła się dopuszczających. Myślę, że znakomitym przykładem 'pożytecznego' idioty jest literacki bohater Donkiszot. Człowiek szczerze dobra pragnący, ale głupi:
„Tak więc wszelkie przedwstępne poczyniwszy kroki, rycerz nasz nie chciał już dłużej dać czekać na siebie ludzkości, bo czuł, że każda chwila zwłoki czyni go winnym i odpowiedzialnym za wiele krzywd na świecie, za wiele nadużyć i niesprawiedliwości, którym zapobiec by było można.”
Znalazł on sobie pomocnika w osobie równie głupiego najszanowniejszego pana Szanczo Pansa. Najszanowniejszy rycerz Donkiszot w głupocie swej walczył nawet z wiatrakami:
”Czas jakiś jechali w milczeniu. Ale że Sanczę Pansę język świerzbiał, więc gdy już kawał drogi od swojej wsi odjechali, odezwał się: — Wielmożny błędny rycerzu, a niech też pan pamięta o tej wyspie, którą mi pan obiecał. — Błędni rycerze zawsze nagradzali swoich wiernych giermków — odpowiedział Don Kiszot — i ja też, skoro tylko zdobędę jaką wyspę albo i królestwo, to ci je oddam za twoją wierną służbę. — Królestwo?... To moja żona, Jagusia, byłaby królową, moi synowie — królewicze, a moje córki — królewny? — Oczywiście — rzecze Donkiszot — czy wątpisz o tem? — Juści wątpię trochę — zauważył Sanczo. — Gdyby korony leciały, jak ulęgałki z drzewa, to jeszcze trudno byłoby znaleźć taką, żeby na głowę mojej Jagusi była w sam raz. Bogiem a prawdą, wielmożny panie, to ona na królowę taka zdatna, jak wół do karety. Na hrabinę to jeszcze, pożal się Boże, a i tego już zanadto. — Bądź spokojny, jak Bóg poszczęści, to wszystko dobrze wypadnie. Kiedy tak rozmawiali, Donkiszot spostrzegł ze trzydzieści albo czterdzieści wiatraków, których śmigi obracały się szparko. — Szczęście nam sprzyja! — zawołał Donkiszot — Widzisz tych olbrzymów nadętych, jak ramionami machają? Uderzę na nich, zwyciężę ich i uśmiercę. To plemię trzeba wytępić! — Gdzie są ci olbrzymi? — zapytał Sanczo. — Czy nie widzisz? Oto ci, którzy tam ramionami machają. — Wielmożny panie, przecież to wiatraki! — Prostaku, nie znasz się na rycerskich przygodach. Zostań się, jeżeli cię tchórz oblatuje, a ja sam na nich uderzę. To mówiąc, dał Rosynantowi ostrogę i pocwałował. — Stójcie, trwożliwe stworzenia! — wołał — nie uciekajcie przed jednym rycerzem! Wezwał opieki Dulcynei, osłonił się tarczą i popędził ku najbliższemu wiatrakowi. Wtem wiatr zerwał się mocniejszy, śmiga pochwyciła Donkiszota razem z koniem i odrzuciła daleko. anczo Pansa podreptał do swego pana tak prędko, jak tylko osioł mógł nadążyć, postawił rycerza na nogi i zaczął mu przedstawiać, że do czego to podobne rzucać się na wiatraki i walczyć z niemi! — To znowu sprawka tego niegodziwego czarownika, który mi książki pochwycił! — odparł Donkiszot. — Poprzemieniał wielkoludów w wiatraki, żeby mię pozbawić chwały zwycięstwa nad niemi! On jest bardzo zawzięty na mnie, ale nie zawsze mu się jego sztuki będą udawały! Przyjdzie i moja kolej!”
Najwyraźniejszym obrazem głupoty jest jednak zdarzenie, w którym najszanowniejszy pan Donkiszot uwolnił prowadzonych na galery zbrodniarzy. Opowiadanie to powinno nam lepiej uświadomić sobie, dlaczego nie powinniśmy karanych przez najszanowniejszego Boga Jehowę Izraelitów ratować. Dla lepszego zobrazowania tematu podam opowiadanie w wersji uwspółcześnionej:
„Pojechali dalej. Wtem Donkiszot, zawsze żądny przygód rycerskich, zauważył na drodze dwunastu Izraelitów skutych w kajdany, których prowadzili dwaj uzbrojeni policjanci. Podniecony tym widokiem rycerz poczuł w sobie nieodpartą ochotę oswobodzenia tych ludzi, bo przecież prowadzono ich wbrew ich woli. Podszedł bliżej i spytał więc najpierw, za co mają być karani. Kilku z nich skorzystało z uprzejmego pozwolenia policjantów i opowiedzieli najszanowniejszemu rycerzowi Donkiszotowi swoje przestępstwa. Okazało się, że zdarzało się im kraść, kłamać, oszukiwać, zdradzać, cudzołożyć a nawet mordować. Dwóch z nich dopuszczało się gwałtów. Gwałcili chłopców, dziewczynki, zwierzątka, a nawet roślinki. Wszyscy bez wyjątku gwałcili prawa najszanowniejszego Boga Jehowy. — Najszanowniejsi panowie — przemówił Donkiszot — widzę, że nie bez waszej winy skazano was na galery. Ale bez wątpienia żałujecie za swoje złe postępki i od teraz żyć będziecie cnotliwie. Izraelici przytaknęli, a najszanowniejszy pan Donkiszot zwrócił się do eskortujących zbrodniarzy policjantów: Najszanowniejsi panowie policjanci, proszę was, rozkujcie tych ludzi i niech się to wszystko zgodnym sposobem zakończy. Moim powołaniem, jako błędnego rycerza, jest nieść pomoc uciśnionym, a ci ludzie bezspornie cierpią ucisk i nie mają ochoty iść tam, dokąd są prowadzeni. Policjanci odmówili temu żądaniu stanowczo. Rozgniewali tym wielce rycerza, natarł na nich, a zbrodniarze, korzystając z zamieszania, natychmiast zabrali się do zrzucania kajdan. Zanim policjanci dali sobie radę z rozjuszonym pragnieniem czynienia dobra Donkiszotem, kilku z nich się uwolniło. Natychmiast rozbroili policjantów i zmusili ich do ucieczki. Następnie zabrali się do Donkiszota i jego giermka i ograbili ich do szczętu; nie pozostawili nawet różańca, który według jego wierzeń był źródłem jego siły i mądrości, czym najdotkliwszą wyrządzili przykrość rycerzowi. Ponieważ Donkiszot nie dał się obrabować dobrowolnie, więc nie obeszło się i bez tęgich razów. — Niewdzięcznicy! — krzyknął Donkiszot, kiedy już złoczyńcy byli daleko — Jakąż mam naukę, żeby się z Izraelitami nie zadawać! Ze smutkiem pobity i ograbiony rycerz z giermkiem powędrowali w pobliskie góry, gdzie też w dolince stały ich zaparkowane samochody – piękne miejsce na nocleg. Nie chcieli jednak rozbijać namiotów, lecz spali na swoich samochodach, aby być gotowymi na wszelki wypadek do ucieczki. Jakież było zdumienie i rozpacz najszanowniejszego rycerza Donkiszota i jego pomocnika, gdy obudziwszy się nazajutrz, zobaczyli, że samochody zniknęły a oni śpią na gołej ziemi! Byli wielce zdumieni tym co się stało. Doszli do wniosku, że samochody mogli nocą ukraść im kosmici. Z błędnego myślenia wyprowadził ich jednak sędzia, który skazał nieszczęśników na galery za to, że ich samochody były niesprawne. Okazało się, że samochody ukradli oswobodzeni Izraelici, ale że w samochodzie jadącym z tyłu popsuły się hamulce to najechał na samochód jadący przodem, co spowodowała to, że oba samochody z drogi wypadły i koziołkowały. Jadąca nimi dwunastka Izraelitów mocno się poturbowała, ale gdy wydobrzała wytoczyła proces najszanowniejszemu panu Donkiszotowi. Sędzia przyznał Izraelitom gigantyczne odszkodowanie, a że najszanowniejszy pan Donkiszot był biedny jak mysz kościelna sąd wypłatę nakazał Skarbowi Państwa.”
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, mam nadzieję, że zrozumiał najszanowniejszy pan, dlaczego w Izraelitom nie można pomagać. Nad nimi czuwa najszanowniejszy Bóg Jehowa i jeżeli są grzeczni – posłuszni prawu nie mają się kogo bać:
Psalm 27:1 Jehowa moim światłem i mym wybawieniem. Kogóż mam się lękać? Jehowa twierdzą mego życia. Kogóż mam się bać?
Nawet rozproszeni po ziemi za karę Izraelici mogą liczyć na pomoc najszanowniejszego Boga Jehowy:
Powtórzonego Prawa 4:29-31 Jeśli stamtąd będziecie szukać Jehowy, swego Boga, to z pewnością go znajdziesz, będziesz bowiem pytał o niego całym swym sercem i całą swą duszą. Gdy będziesz w opałach i wszystkie te słowa odnajdą cię na końcu dni, wtedy wrócisz do Jehowy, swego Boga, i będziesz słuchał jego głosu. Bo Jehowa, twój Bóg, jest Bogiem miłosiernym. Nie odrzuci cię ani nie doprowadzi do zguby, ani nie zapomni o przymierzu z twymi praojcami, które im przysiągł.
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, bardzo proszę przypomnieć sobie swoje własne słowa na temat narodu izraelskiego:
„Dzisiaj z szacunkiem, podziwem i sympatią patrzymy na państwo Izrael, które za miesiąc będzie obchodzić 70. rocznicę proklamacji niepodległości. Jego istnienie, siła i suwerenność to ostateczny dowód klęski niemieckich zbrodniarzy. Nazistowski plan zagłady nie powiódł się, naród żydowski ocalał i niechaj nigdy więcej nikt nie ośmieli się podnieść na naród żydowski ręki”
Myślę, że podobnej wypowiedzi nie powstydził by się najszanowniejszy błędny rycerz Donkiszot ratujący izraelskich zbrodniarzy prowadzonych na galery.
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy moich otwartych listów, teraz rozwinę kwestię dlaczego nie warto być katem dla Izraelitów. ...
Ciąg dalszy być może nastąpi.
|