Pantryglodytes pisze:
polar pisze:
Floryda (brak lockdownu)
Mieszka 21.5mln
Zachorowało 1.8mln(8.4%)
Śmierci 28tyś(0.13%)
Kalifornia (całkowity lockdown)
Mieszka. 39.5mln
Zachorowało. 3.5mln(8.86%)
Śmierci. 47tyś(0.12%)
To zwyczajny biznes jest, oni tam mają to samo co u nas, jest okazja to rypie jeden drugiego.
Kalifornia zapewne ma swego Kulczyka (nie nie umarł, Kulczyk jest jak Elwis)
A może kontakty biznesowe w ChRL na jakie respiratory poprzez handlarzy bronią? czy tam inne wyszczepionki, kto wie?
procenty, procenty a może tak na ludzi to przeliczmy?
Bo co to oznacza już nie w procentach a w ludziach?
Ano ze w Kalifornii na każdy milion umarło ok 1200 osób a na Florydzie 1300 osób.
Różnica ok 100 ludzi na każdy milion mieszkańców.
Dobrze liczę?
I teraz można w zależności od woli powiedzieć że gubernator Kalifornii URATOWAŁ od śmierci 100 ludzi na milion w porównaniu z Florydą.
No ale można też powiedzieć, że gubernator Florydy ZAMORDOWAŁ 100 ludzi na milion w porównaniu z Kalifornią.
Prawda ze na ludziach (czyichś matkach, ojcach, wujkach, mężach, zonach...) to już inaczej wygląda ta różnicą 100 osób w porównaniu nic niemówiącym (szczególnie ludziom nie nawykłym do obrazowania sobie liczb) z 0,01%?
A ile tego luda na tej Florydzie? 21,5 mln? Ach, czyli przez brak restrykcji umarło tam 2150 osób , które by nie umarły gdyby restrykcje były i miały taki procentowo marny skutek jak W Kalifornii. Znaczy władze Florydy za to odpowiadają. Za ponad 2150 śmierci ludzi, którzy by mogli żyć.
No a teraz zobaczmy ile by umarło więcej w Kalifornii gdyby miało tamtejszego masowego zbrodniarza za gubernatora?
3950 ludzi. Znaczy, te nic niedające lockdowny uratowały male miasteczko.
Musicie czasami jednak starać się zrozumieć liczby, rzędy wielkości, procenty, ułamki i ich znaczenie. Bo jedna setna od złotówki to tyle co nic. 1 grosz. Nawet schylić się nie opłaca a co dopiero coś robić. Ale już ta sama jedna setna od 100 000 to warto nawet kilka dni się potrudzić. Bo 1000 zl. piechotą nie chodzi.
Ale w milionach, szczególnie tak cennych jak życie ludzkie) to i 0,01% czyli jedna stutysięczna robi wielką różnice. szczególnie dla tych co mieli pecha się w tej jednej stutysięcznej znaleźć.
Nie wiem jak to jeszcze inaczej wytłumaczyć. Może tak. W Polsce w zeszłym roku było 656 zabójstw. Ile to jest w procentach na 38 mln kraj?
0.0017%!!!!
Opłaca się w ogóle tym zajmować? Prowadzić dochodzenia czeto całymi latami? Ludzi stresować przesłuchaniami, podejrzeniami?
A niech by nawet jakby nie ścigać tych zabójstw było dwa razy tyle. czyli 0.0034% to czy naprawdę opłaca się ponosić takie koszty dla jakiegoś znikomego ułamka. promila? Bo nawet wzrost zabójstw 10 razy to i tak na ilość mieszkańców różnica mniejsza niż promil. Czy naprawdę dla tego ułamka promila różnicy (wzrostu śmiertelności na mieszkańca) opłaca się utrzymywać ileś tam tysięcy policjantów z wydziałów zabójstw, z całym zapleczem, samochodami, telefonami, komórkami, komputerami, laboratoriami, itp? A do tego potem zgrai prokuratorów, sędziów, klawiszy, psychologów itd. oczywiście też z całym zapleczem materialnym. Absolutnie nie. Oczywiście dopóki w ramach tego ułamka promila nie zgwałcą i nie zabiją ci córki czy wnuczki.
A jeszcze trzeba się zastanowić czy naprawdę ten lockdown tak niszczy gospodarkę jak się powszechnie uważa,. Bo może się okazać, że też nie bardzo.
Oczywiście znowu jak o procentach mówimy. Bo dla konkretnego właściciela siłowni to katastrofa. Dla gospodarki nic nie znaczący incydent. Jak te 0.01% śmiertelności Floryda vs. Kalifornia.
W Szwecji nie było lockdownu w Dani był.
No i jak to wygląda w spadku PKB? W Szwecji spadek ok 8% w Dani ok 7%. Ciekawe w Szwecji większy!!! Prawda ze dziwne?
Czyli Szwedzi nie tylko nie uratowali gospodarki ale dodatkowo "zabili" o ileś tam tysięcy więcej osób, niż gdyby podeszli do sprawy bardziej restrykcyjnie.
I już wiele badań przeprowadzono w tym temacie. Wszystkie wskazują na znikomy wpływ lockdownu na gospodarkę. ta się wali czy on jest czy go nie ma.
(od początku tak podejrzewałem bo żadna to różnica czy mi knajpa padnie po mnie zamkną czy dlatego, ze ludzie nie przyjdą, czy mi pracownicy się pochorują, albo sam zdechnę ) Uratowanie knajpy za cenę śmierci matki czy ojca też marna pociecha. Chyba ze o ojca kelnerki chodzi to mi lata, prawda?
Cytuj:
Zdaniem ekonomistów, dopóki wirus nie będzie pod kontrolą, zakończenie rządowych restrykcji związanych z koronakryzysem nie pomoże automatycznie gospodarce w osiągnięciu upragnionego ożywienia. Badania porównawcze ze Skandynawii i USA pokazują, że gospodarki w krajach, które nie wprowadziły lockdownu, w pierwszej fazie epidemii załamały się podobnie jak w krajach, w których wprowadzono masowe restrykcje.
...
Szwecja jest w Europie najbardziej znanym przykładem kraju, który początkowo próbował radzić sobie z pandemią bez wprowadzania powszechnych zakazów. Jak wynika z danych Urzędu Statystycznego Unii Europejskiej, PKB Szwecji spadło w drugim kwartale 2020 roku o osiem procent. W sąsiedniej Danii spadek po wprowadzeniu lockdownu wyniósł 7,1 proc.
...
W Stanach Zjednoczonych ekonomiści Austan Goolsbee i Chad Syverson zbadali wpływ ekonomiczny na sprzedawców detalicznych we wczesnych stadiach pandemii w kilku okręgach, w których obowiązywał lockdown i w tych, w których go nie wprowadzono. Wynik: „Podczas gdy całkowita aktywność klientów spadła o 60 procent, ograniczenia prawne są wytłumaczeniem dla jedynie siedmiu procent tego spadku. Indywidualne decyzje (kupujących) były znacznie ważniejsze i wydają się być związane z obawą przed infekcją” – piszą obaj badacze. Otwartą kwestią jest jednak to, czy w późniejszej fazie pandemii ludzie zachowywaliby się tak samo jak w pierwszej.
https://www.dw.com/pl/koniec-lockdownu- ... a-56560958Ale zabrakło jeszcze jednego porównania z krajami w których podjęto zdobywane często nawet drastyczne działania od samego początku epidemii (w pierwszej fali). Najbardziej drastyczny przykład to Chiny a konkretnie prowincja Wuchan praktycznie całkowicie zamrożona i izolowana.
W okresie restrykcji spadek PKB pewnie dramatyczny. Ale długofalowo w skali roku praktycznie bez znaczenia. Spowolnienie pewne wzrostu. I praktycznie mają spokój z pandemią. Bo co to jest te kilkanaście przypadków dziennie utrzymujących się od marca, kwietnia na ponad miliardowy kraj?
Może tak by Chiny z tą Floryda porównać nie z Kalifornią gdzie też bujają się raz tak raz siak a raz jeszcze inaczej i niezbyt rygorystycznie do sprawy caly czas podchodzili. I pewnie nadal sankcji zbyt masowych i wielkich nie ma. Bo to USA.
A może i u nas trzeba było (jak w Chinach) nie odpuszczać na wakacje? Może trzeba było zamykać ogniska jak np. powiaty na Śląsku i w innych regionach?
Bo łatwiej skoncentrować pomoc, medyczną, materialną, finansową w konkretnym regionie zamkniętym na amen nawet przez kilka miesięcy niż bujać się w całym kraju ze dwa lata.